Maroko – wielki powrót

Marokańczycy notują wielki powrót na mistrzostwa świata! Drużyna z północy Afryki fenomenalnie rozegrała ostatnią rundę eliminacji, a pokonując w ostatnim spotkaniu Wybrzeże Kości Słoniowej przypieczętowała swój awans na mundial. Dla „Lwów Atlasu” będzie to piąty mundial w historii.

Gdy w drugiej rundzie eliminacji mistrzostw świata strefy CAF, w dwumeczu z Gwineą Równikową, Marokańczycy ledwie potrafili dowieźć zwycięstwo do końca spotkania, nic nie zapowiadało tego, co zrobią w dalszej rundzie eliminacji.

Tam „Lwy Atlasu” okazały jednak prawdziwą klasę. Reprezentanci Maroko z bardzo dobrej strony pokazali się w szczególności w defensywie, o czym zresztą pisaliśmy już wcześniej. Znakomita gra strefie obronnej doprowadziła do tego, iż finałową rundę eliminacji (sześć spotkań) jako jedyni zakończyli bez straty bramki.

Wydaje się, że awans Maroko na mundial nie jest żadną niespodzianką. To w końcu ekipa uznawana za jedną z najlepszych na Czarnym Lądzie. Od lat jednak nie potrafiła wspiąć się na wysoki poziom. Od czasu zdobycia wicemistrzostwa Afryki, jakie Marokańczycy wywalczyli w 2004 roku, nie byli w stanie – aż do teraz – choćby wyjść z grupy, a i w tegorocznej edycji Pucharu Narodów Afryki odpadli już w ćwierćfinale.

Podobnie z mistrzostwami świata. Awansując na nie w tym roku, robią to po raz piąty w historii, co wygląda bardzo dobrze, jeśli chodzi o afrykańską piłkę. Na kontynencie więcej awansów mają tylko Kamerun (7) i Nigeria (6), a tyle samo Tunezja.

Wystarczy jednak wspomnieć, że Polska ma już tych awansów (licząc już przyszłoroczny mundial) osiem, aby statystyki Maroko nieco zbledły. Poza tym trzeba nadmienić, że „Lwy Atlasu” po raz ostatni na mistrzostwach świata grały w czasach, gdy bramki dla Francji zdobywali Zinedine Zidane, Laurent Blanc, Lilian Thuram czy Emmanuel Petit.

Wówczas „Trójkolorowi” z takim właśnie składem zostali mistrzami świata. Był to rok 1998, a Marokańczycy do mundialu przystępowali z wielkimi nadziejami. W losowaniu trafili bowiem bardzo dobrze i obok bardzo silnej Brazylii, los nakazał im grać jeszcze ze Szkotami i Norwegami.

Turniej rozpoczęli wówczas od pechowego remisu 2:2 z ostatnią z wymienionych ekip. Pechowego, bo to Marokańczycy dwukrotnie obejmowali prowadzenie, a jedną z bramek dla rywali był samobójczy gol Youseffa Chippo. W kolejnym spotkaniu, zgodnie z oczekiwaniami, wysoko przegrali z Brazylią. Inne spotkanie rozgrywane tego dnia zakończyło się jednak remisem Szkocji z Norwegią, co dla piłkarzy z Afryki było niezwykle pozytywnym wynikiem.

Awans był wówczas na wyciągnięcie ręki. W ostatniej kolejce Maroko musiało pokonać Szkocję, a w równolegle rozgrywanym spotkaniu Norwegowie nie mogli pokonać Brazylii. „Lwy Atlasu” stanęły wówczas na wysokości zadania i już po 46 minutach prowadziły 2:0, by w końcówce dobić rywali kolejną bramką. Zawiedli jednak… „Canarinhos”. W 88. minucie Kjetil Rekdal wykorzystał rzut karny, strzelając bramkę na 2:1 dla Norwegii. Ten sensacyjny wynik sprawił, iż to Skandynawowie, a nie Marokańczycy awansowali dalej.

Poza mundialem z 1998 roku Marokańczycy z sentymentem wspominać mogą również ten z 1986 roku, kiedy to udało im się wygrać trudną grupę z Anglią, Portugalią i… Polską. „Biało-czerwoni” wówczas zremisowali z afrykańską ekipą (0:0) i ostatecznie z 3. miejsca wyszli z grupy, aby w 1/8 finału ulec 0:4 Brazylii. Marokańczycy z turniejem pożegnali się na tym samym etapie rozgrywek. Tam musieli uznać wyższość RFN, a decydującą o ich odpadnięciu z turnieju bramkę zdobył wówczas Lothar Matthaus.

W Maroko wszyscy liczą na to, że mundial w Rosji będzie tak samo dobry, a być może nawet lepszy od wspomnianych dwóch. Nie bez przyczyny mogą wierzyć w to, że tak się uda. Ostatnią rundę eliminacji Maroko przeszło bez straty bramki, notując trzy zwycięstwa i trzy remisy. Wszystko to podczas gry z uznanymi na kontynencie ekipami, takimi jak Wybrzeże Kości Słoniowej, Mali czy Gabon.

Poza tym dodatkową siłę reprezentacji, poza bardzo dobrymi piłkarzami, tworzy w tym momencie również trener Herve Renard, który okazuje się mieć patent na afrykański futbol. Kilka lat temu zdołał poprowadzić nieznaną nikomu reprezentację Zambii po triumf w Pucharze Narodów Afryki. Tym razem będzie chciał czarnym koniem turnieju uczynić ekipę z Maroko.

Oprócz niego, wsparciem będzie również płomienny doping fanów, którzy potrafią – jak w każdym kraju północnej Afryki – kibicować żywiołowo i bez zahamowań. Udowodnili to, w tym bardziej negatywnym sensie, już podczas ostatniej nocy w Europie, gdzie… świętując zwycięstwo, spalili kilka samochodów i wdali się w zamieszki z policją.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka
+ do 400 zł bonusu!

Komentarze

komentarzy