Redaktor Naczelny Lech TV: Nie dało się puścić żadnej wypowiedzi Aleksandara Toneva [WYWIAD]

Mateusz Kuźniewski
Mateusz Kuźniewski (fot. Wtk.pl)

Obecnie każdy klub w ekstraklasie – oraz zdecydowana większość zespołów z jej zaplecza – ma własny kanał klubowy. Oczywiście są one internetowe. Wyjątkiem jest Lech Poznań, który ma telewizję klubową. O tym, jakie są różnice pomiędzy telewizją internetową a liniową, o początkach Lech TV, o źródłach inspiracji, o współpracy z trenerami i piłkarzami oraz o pomysłach na istniejące, a także nowe programy rozmawialiśmy z redaktorem naczelnym telewizji Lecha – Mateuszem Kuźniewskim.

Lech TV jest pierwszą telewizją klubową w Polsce. Istnieje od 2007 roku. Skąd pomysł na jej utworzenie?

Trudno mi się wypowiedzieć na ten temat, ponieważ nie uczestniczyłem w utworzeniu Lech TV. Pewnie Kuba Szymczak, który już z nami nie pracuje, mógłby powiedzieć zdecydowanie więcej. Ale rzeczywiście to Lech TV było pierwszą telewizją klubową w Polsce, jeśli chodzi o telewizje internetowe. Lech TV też jest wyjątkowa pod tym względem, że od ponad trzech lat funkcjonuje jako kanał telewizyjny. Pierwszy kanał telewizyjny w Polsce, który można oglądać zarówno w sieci INEA, jak i w innych sieciach kablowych. Ramówka w tej chwili trwa od godziny 6 rano do 2 w nocy, więc nadajemy praktycznie non stop. Matką jest sieć kablowa INEA, a ojcem Lech Poznań, dlatego że bez tej współpracy nie da się stworzyć telewizji klubowej.

Skąd czerpiecie pomysł, skąd wizja na tworzenie telewizji? Wzorujecie się na jakimś klubie?

Tworzymy na wzór zachodnich telewizji klubowych, bo w Polsce jesteśmy jedyni. Mimo że już ponad trzy lata funkcjonujemy na rynku, to jeszcze żaden inny polski klub nie zdecydował się na taki krok. Na Zachodzie jest to właściwie coś normalnego. Szczególnie wzorujemy się angielskich telewizjach klubowych, przede wszystkim tych z Manchesteru – zarówno MU TV, jak i The Citizens. Pewnie robią to najlepiej na świecie, jeśli chodzi o futbol, bo wiemy, że w innych dyscyplinach trendy wyznaczają chociażby kluby NBA, które są bardzo rozwinięte medialnie i marketingowo. Brytyjskie telewizje były zatem zalążkiem idei, aby powstał kanał telewizyjny. Jeśli zaś chodzi o powstanie kanału internetowego w 2007 roku, to trudno mi się wypowiadać. Mogę się jedynie domyślać, że klub chce dotrzeć do swoich kibiców z jak najbardziej atrakcyjnym kontentem. To jest swego rodzaju platforma do porozumiewania się klubu z kibicami.

Jaki był cel powstania tej telewizji?

Miał to być odpowiedni kanał komunikacji, żeby za pośrednictwem telewizji móc kibicom pokazywać rzeczy warte uwagi. Nie mamy praw do meczów ekstraklasy, zatem działamy zakulisowo. Tworzymy też kontent na żywo w programach studyjnych. Do tego dochodzą transmisje z konferencji prasowych, wypowiedzi z zawodnikami. Poza tym pamiętajmy, że Lech to nie tylko pierwsza drużyna. Jeżeli kibic chce być blisko pierwszej drużyny, to robimy to na tyle, na ile możemy, ale jeżeli kibic chce być blisko całego klubu, no to jest to zupełnie inna dyskusja. Wówczas trzeba pokazać wszystkie aspekty funkcjonowania klubu, a jest ich mnóstwo, jak chociażby akademia. Staramy się pokazywać na żywo mecze rezerw Lecha, mecze juniorów starszych, którzy występują w Centralnej Lidze Juniorów, mecze juniorów młodszych, którzy każdego roku, sezon po sezonie, zdobywają mistrzostwo Polski. Ostatnio mieliśmy zaplanowaną pierwszą w historii naszej telewizji transmisję meczu trampkarzy, ale ostatecznie nie doszła do skutku ze względów technicznych, jednak myślę, że jeszcze do niej dojdzie. Oczywiście poza tymi transmisjami wykorzystujemy telewizję klubową, aby przekazywać kibicom odpowiednie wartości, czyli zdrowy tryb życia oraz to, że wszyscy chcemy być razem. Lech TV jest swego rodzaju narzędziem klubu, dzięki któremu komunikujemy się i przekazujemy pewne wartości.

Który program cieszy się największą popularnością, bo – jak wiemy – jest ich całkiem sporo na waszej antenie?

Możemy zaryzykować stwierdzenie, że jednak kulisy meczowe są najczęściej otwierane. Poza tym transmisje sparingów pierwszej drużyny, bo gdy jest na obozie, lecimy z nią czy jeździmy tam, gdzie trzeba. Myślę, że transmisje, czyli ten kontent najbardziej ekskluzywny, którego inne telewizje nie mają, cieszy się największą popularnością. Poza tym może nie najbardziej popularnym, ale też cenionym programem, jest „Grałem w Kolejorzu”, chociaż zauważyłem, że częściej i chętniej jednak ludzie oglądają program np. z Bartoszem Bosackim niż z Teodorem Napierałą czy Januszem Gogolewskim, czyli z piłkarzami, którzy kończyli swoje piłkarskie kariery już bardzo dawno temu.

Lech.tv (ujęcie z programu „Grałem w Kolejorzu”)

Z czego to wynika? Wolisz „Grałem w Kolejorzu” z kimś, kto grał niedawno, czy z piłkarzami sprzed kilkudziesięciu lat?

Mnie bardziej interesuje historia, której nie pamiętam, i ci piłkarze, których nie widziałem na boisku, bo jeżeli jesteśmy kibicami Lecha Poznań, to chcemy go znać od podszewki. Znajomość historii jest niezwykle istotna, dlatego z mojej, dziennikarskiej perspektywy spotkania z tymi starszymi lechitami, którzy już dawno skończyli grać w piłkę i dzisiaj są raczej biernymi obserwatorami tego, co się dzieje, są niezwykle cenne. „Grałem w Kolejorzu” to taki format, który na pewno bym wyróżnił ze względu na to, jaką niesie ze sobą wartość historyczną. Do rzeczy wartych obejrzenia dodałbym jeszcze mecze archiwalne. Cały czas staramy się współpracować z Telewizją Polską i zdobywać te materiały, żeby potem móc je ludziom pokazywać. Dzięki temu możemy wrócić do meczów z Barceloną, Marsylią, które również było udane. Nie mamy meczu z Athletic Bilbao, jedynie skrót, ale myślę, że ma to ważną wartość historyczną, tak że takie spotkania również można obejrzeć na antenie Lech TV.

Generalnie są to materiały ciekawe głównie dla starszej grupy kibiców, nie dla tych najmłodszych.

Dla młodych również jest to ciekawe, bo jak sobie człowiek włączy te starsze mecze, to może zobaczyć, że w piłkę kiedyś grało się trochę inaczej niż dzisiaj. Nie mówię tu tylko o przepisach, które zmieniały się na przestrzeni wielu lat, tylko o stylu gry, ustawieniu drużyn, o przesuwaniu się zawodników w trakcie gry. To wyglądało zupełnie inaczej, ale bardzo ciekawie i zobaczenie takiego meczu Lecha z Barceloną czy Lecha z Marsylią, w których „Kolejorz” walczył jak równy z równym, to fantastyczne. Nie tylko nowa historia Lecha jest ciekawa, wiadomo – wygrywaliśmy przy Bułgarskiej z Manchesterem City, ale rozgrywaliśmy świetne mecze również z topowymi drużynami w latach 80., które były chyba najciekawsze w historii Lecha Poznań.

Jaki wpływ na drużynę ma telewizja? Stała się bardziej popularna dzięki niej?

Trudno mi to ocenić, to raczej pytanie do kibiców. Wydaje się, że piłkarze byli, są i będą popularni. Kibice ich uwielbiają, ale za pośrednictwem Lech TV, innych kanałów klubowych czy chociażby kanału „Łączy Nas Piłka” działającego przy reprezentacji piłkarze mogą przed kamerą kreować swój wizerunek. Jeżeli piłkarzom zależy na tym, aby ten wizerunek był jak najlepszy, to mają do tego znakomite narzędzia. Myślę, że paradoksalnie to nie ma jakiegoś wielkiego wpływu na popularność, chyba że ktoś jest dowcipnisiem jak Radosław Majewski. Jeśli kibice o tym nie wiedzieli, to rzeczywiście mogą mieć jeszcze bardziej pozytywne podejście do tej postaci. Pamiętajmy, że piłkarze Lecha Poznań to gwiazdy piłki nożnej. Myślę, że bez telewizji też byliby gwiazdami, ale ona jest przede wszystkim po to, żeby zawodnicy byli bliżej kibiców. W ten sposób może stają się bardziej popularni, choć przykład Radka Majewskiego jest tutaj zdecydowanie najlepszy.

Jak reagują na telewizję zawodnicy i trenerzy? Czy chętnie współpracują z tym kanałem?

Będę dyplomatyczny – różnie to bywa. Co trener, to inna opinia; co piłkarz, to inna opinia. Są też tacy piłkarze, którzy ewidentnie nie lubią pojawiać się przed kamerą. Są piłkarze, z którymi ani jednego wywiadu nie zrobiliśmy i takim przykładem jest chociażby doceniany przez kibiców Zaur Sadajew. To jest gość, który nigdy nie chciał stanąć przed kamerą. Podszedł do ciebie, był miły, przyklepał z tobą piątkę, zapytał, co słychać, ale jak mu zaproponowałeś krótki wywiad, to on od razu uciekał. Są tacy, którzy bardziej lubią kamery, ci, którzy raczej się starają stronić, ale są też tacy, z którymi w ogóle nie ma mowy, i po dwóch, trzech próbach już wiesz, że nie warto, bo on i tak odmówi. Oczywiście to, czy piłkarz chętniej podejdzie, czy nie, zależy od wyniku, bo chętniej stanie przed kamerą po wygranym meczu np. z Bruk-Betem Nieciecza niż przegranym finale Pucharu Polski z Arką Gdynia. Chociaż najbardziej doceniam, kiedy piłkarz po takim meczu potrafi stanąć przed kamerą. Pokazuje wówczas charakter, że „dobrze, przegraliśmy, ale bierzemy to na klatę”.

Piłkarze rozumieją waszą rolę w klubie?

Dzisiaj media są wszędzie i nasi piłkarze też muszą to zrozumieć – życie z mediami to część ich obowiązków, bo to również dzięki nim piłka jest popularna i są większe pieniądze. Większość to rozumie, tak że z tym nie mamy problemu, poza jakimiś drobnymi kwiatkami, przy czym też jestem w stanie zrozumieć, że ktoś się ewidentnie do czegoś nie nadaje, bardzo czegoś nie chce – wtedy nie będziemy go zmuszać. Jeszcze sobie jeden przykład przypomniałem: Pamiętam jak Aleksandar Tonev przyszedł kiedyś na konferencję prasową i nie dało się puścić żadnej jego wypowiedzi, bo trwała ona maksymalnie od trzech do pięciu sekund. Wtedy to po prostu nie ma sensu, ale w ten sposób piłkarze coś tracą, chociażby sympatię kibiców. Można dobrze wypaść i zaskarbić sobie fanów, chociaż Zaur Sadajew właśnie był przez nich uwielbiany. Niech przede wszystkim grają w piłkę, my jesteśmy jedynie jakąś dokładką do tego wszystkiego, ale fajnie, żeby drużyna, piłkarze i trenerzy to szanowali. Akurat obecny trener, Nenad Bjelica, doskonale rozumie, że z mediami żyć trzeba, i bardzo fajnie się nam współpracuje.

Mateusz Kuźniewski (z lewej) z Ryszardem Rybakiem – byłym piłkarzem Lecha w studiu pomeczowym (Wtk.pl)

Po sześciu latach telewizja zaczęła współpracę z siecią kablową INEA. Co się zmieniło od tamtego czasu?

Wszystko się zmieniło. Przede wszystkim patrzenie na ten projekt, dlatego że telewizja liniowa to coś zupełnie innego niż kanał internetowy. Nasza telewizja nadaje bardzo długo i musimy tworzyć bardzo dużo kontentu. Czasami jest tak, że ilość rzeczy, które muszą powstać, może nie jest ważniejsza niż jakość, ale pracujemy w pocie czoła. Mając telewizję internetową, może byśmy robili mniej materiałów, może byśmy mieli więcej czasu, żeby się nad nimi skupić, ale takie są wymogi pracy w tego typu telewizji. Zresztą widać też, że ten kontent internetowy jest trochę bardziej dopracowany, a stacje nadające, np. TVN 24, pod względem jakości obrazu czy jakości materiałów nie powalają. Tam jednak liczy się szybkość i ilość tego, co przygotujesz dla widza, więc robienie kanału telewizyjnego a tworzenie telewizji internetowej to zupełnie inna bajka i to trzeba zrozumieć. Kluby, które chciałyby mieć telewizję, muszą sobie odpowiedzieć na pytanie: „chcemy kanał telewizyjny, czy chcemy jednak telewizję internetową?”. Myślę, że będzie to szło w kierunku internetu, ale potrzeba jeszcze trochę czasu. Jako kanał klubowy – który też jest łatwo dostępny w internecie, bo staramy się wrzucać do niego dużą część materiału – wiemy, że kibic lubi wejść w Internet i znaleźć coś dla siebie. Będziemy robić telewizję tak długo, jak tylko będziemy mogli, i oczywiście robić najlepiej, jak tylko będziemy potrafili.

Dużo więcej czasu musisz poświęcić na telewizję niż na przykład na telewizję internetową?

Nie wiem, ile czasu bym poświęcał na telewizję internetową, bo w niej nie pracowałem, więc trudno mi to porównać. Myślę, że tyle samo, tylko jest to inny charakter pracy. Oczywiście praca jest czasochłonna, w szczególności gdy nadzorujesz cały kanał. Wtedy trzeba zadbać nie tylko o zrobienie tych materiałów, lecz także żeby odpowiednio je ulokować w Internecie i wypromować przez inne kanały. Mamy w Lechu specjalistów od social media – specjalną grupę osób, która robi stronę klubową. Dbamy zatem o to, żeby materiały były jak najbardziej wyeksponowane. Poza tym jest to kanał liniowy, więc trzeba zadbać o ramówkę, zaplanować wszystkie wejścia na żywo, bo staramy się robić ich jak najwięcej. To jest plus posiadania kanału telewizyjnego, że możesz robić rzeczy na żywo, chociaż teraz można tak działać również w Internecie. Live na Facebooku czy na YouTube to codzienność, ale uważam, że poza taką działalnością przy przygotowaniu programu czy materiału bardzo istotne jest, aby było jak najwięcej programów na żywo, bo tym ludzie żyją. Sam pewnie się łapiesz na tym, że prędzej odpalisz jakiegoś live’a niż jakiś materiał zrobiony wcześniej.

Wywołałeś pozostałe osoby z redakcji. Ile osób w tym momencie pracuje na kanał Lech TV? Możesz to zdradzić czy to tajemnica?

Oczywiście, że mogę powiedzieć, tylko zacznijmy sobie liczyć. Dziennikarsko właściwie są to trzy, może cztery osoby, bo jest jeszcze Karol Kamiński, który co jakiś czas nam pomaga. Są Ola Kropielnicka, Patryk Oko – który przyszedł niedawno za Kubę Szymczaka – do tego zmieniający się montażyści i operatorzy: Maciej Springer, Bartek Szczepaniak, Marcin Skoczylas, Szymon Iwanicki, Darek Kujawski. Do tego emisja, którą robimy wspólnie z telewizją WTK, więc dochodzą kolejne osoby, tak samo zaplecze techniczne. Myślę, że tych ludzi, którzy dokładają jakąś cegiełkę, jest w okolicach 15-20. Takie też mamy warunki finansowe – wiadomo, dobrze by było, gdyby pracowało przy tym więcej ludzi, ale trzeba mierzyć siły na zamiary.

Kanał Barca TV powstał w 1999 roku. Można porównać go z Lech TV?

Dla mnie jest o tyle trudne pytanie, że bardzo daleko mi do bycia kibicem Barcelony, nie sympatyzuję z nimi (śmiech). Raczej oglądam brytyjskie telewizje, MU TV z racji tego, że kibicuję Manchesterowi United, oraz oglądam City TV, bo uważam, że to najlepsza telewizja klubowa, mimo że nie kibicuję „Obywatelom”, ale śledzę to, co się u nich dzieje. Są bardzo dobrzy, robią to chyba najlepiej. Ta telewizja jest bardzo zróżnicowana, nie wykupiłem abonamentu, ale to, co pojawia się w Internecie, oglądam. Nie mamy się nawet co porównywać – to są wielkie telewizje o gigantycznych budżetach. Ilość ludzi i jakość sprzętu jest nieporównywalna, staramy robić się to, na ile możemy sobie pozwolić. Tam jest ekipa, która cały dzień śledzi drużynę, pojawiają się serwisy informacyjne na żywo, masz retransmisje meczów, bo również nie mogą pokazywać na żywo. Tu właśnie widzę problem – Lech TV nie może pokazywać retransmisji, np. meczu, który był kilka dni temu.

Canal+ wykupuje prawa i też puszcza powtórki, może dlatego.

Canal+ to robi dobrze, poza tym płaci ogromne pieniądze za prawa do pokazywania ekstraklasy, ale jeśli mamy telewizję klubową, to fajnie byłoby pokazać z odtworzenia mecze, które były. Z pewnością byłaby to kolejna wartość dodana, ale to jest różnica pomiędzy nami a zachodnimi telewizjami. Ciekawostką jest, że Arsenal ma dwie telewizje. Jeden oficjalny kanał i jeden nieoficjalny, kibiców Arsenalu. Jeśli robisz oficjalny kanał, musisz iść zgodnie z wizją klubu, w nieoficjalnym raczej możesz sobie pozwolić na krytykę. Działamy po to, żeby wizerunek klubu był jak najlepszy, i jesteśmy jednym z kanałów komunikacji klubu Lech Poznań.

Rozmawiał: Jakub Treć

 

Totolotek bonus powitalny 700 zł + 20 zł za darmo na start