To już przeszło 7 lat, kiedy mogliśmy raczyć się tryumfem Hiszpanów podczas rozgrywanego na boiskach Austrii i Szwajcarii EURO 2008. Jak z odtwarzacza video pamiętamy scenę, w której ówczesny gracz Liverpoolu, Fernando Torres lobuje piłkę nad bezradnym Jensem Lehmannem, co zapoczątkuje kilkuletnią dominację „La Furia Roja”. Zbaczając z tropu Hiszpanów, przeskakując palcem po globusie nieco bardziej na wschód, na wspomnianych Mistrzostwach Europy furorę robiła jeszcze jedna drużyna. Mowa o reprezentacji Turcji, w której po raz pierwszy futbolowemu światu pokazał się chłopak o hardym wyglądzie i duszy wojownika.
Ówczesny 21-latek z miejsca stał się gwiazdą narodowej ekipy. To głównie za sprawą jego bramek Turcja mogła zajść tak daleko w całym turnieju. W drugim grupowym spotkaniu przeciwko Szwajcarii to właśnie Arda zapewnił zwycięstwo swojej drużynie, strzelając bramkę w doliczonym czasie gry. Kolejne zwycięskie starcie z Czechami również nie odbyłoby się bez skrzydłowego, który – pomimo dwubramkowej straty do rywali – dał sygnał do ataku i ostatecznie wraz z Kahvecim zapewnił awans Turcji do dalszej fazy rozgrywek. W ćwierćfinale spotkali się z Chorwacją, eliminując kraj z Bałkanów po rzutach karnych. Odpadli dopiero w półfinale z Niemcami, po tym jak szykując się do dogrywki, dostali cios w 90. minucie od Philippa Lahma.
Debiutował w Galatasaray mając zaledwie 20 lat. Przez kolejne trzy sezony od fenomenalnego turnieju zanotował dla Galata blisko 200 występów. W jego poczynaniach można było ujrzeć dojrzałą roztropność. Już po udanych Mistrzostwach miał lukratywne propozycję od największych marek futbolu, jednak postanowił zostać w rodzimej Super Lidze i tam nabierać cenne doświadczenie.
Mimo to stało się jasne, że długo miejsca w Turcji nie zagrzeje. Plotki wracały, niczym bumerang. Podczas każdego okienka transferowego tureckie gazety wymieniały coraz to nowe nazwy klubów kontaktujące się z jego agentem. Pisano o lidze angielskiej, a konkretnie o Tottenhamie i (uwaga!) o Chelsea, która – według angielskich tabloidów – była nawet gotowa w zamian oddać…Didiera Drogbę. Agent Ardy był jednak innego zdania, ponieważ od początku starał się umieścić swojego klienta na Półwyspie Apenińskim. Ostatecznie padło na Atletico. Kwota? 12 milionów euro, co uczyniło Turana najdroższym reprezentantem Turcji w historii.
Zawodnik wylądował w Atletico przy końcu rządów Gregorio Manzano, który wytrzymał w klubie zaledwie kilka miesięcy. Hiszpana zastąpił obecny już menedżer Atleti – Diego Simeone, do którego systemu Turek idealnie się wkomponował. W każdym z czterech spędzonych sezonów w Madrycie przekraczał licznik 40 występów. Odegrał kluczową rolę w zdobyciu przez „bandę Cholo” mistrzostwa Hiszpanii, Pucharu Króla oraz Ligi Europejskiej. Oprócz tego – ponownie – zapisał się w historii tureckiego futbolu, będąc pierwszym reprezentantem tego kraju, który zdobył tytuł w obecnie jednej z najlepszej lig na świecie.
– Arda jest graczem, który daje nam rytm i odpowiedni czas, abyśmy mogli połączyć nasz środek pola z obroną, skrzydłami i atakiem,” skomplementował go szef Atletico. „Kiedy on gra dobrze, powoduje wiele problemów dla rywali. Jest naszym podstawowym graczem”.
Jaką rolę piastowałby w Barcelonie? Przede wszystkim jego wiodącą pozycją jest prawa pomoc, skąd często ścina do środka pola. Turek posiada wielką wizję gry, doskonałą technikę i drybling. Może występować także na pozycji środkowego oraz lewego pomocnika, co daje dodatkową opcję dla „Lucho”. Jest uosobieniem dyscypliny taktycznej, dlatego w systemie 4-3-3, którym posługuję się Barcelona, zajmowałby pewnie – co w pełni zrozumiałe – miejsce w środku pola obok Iniesty czy Sergio.
Koledzy z zespołu nazywają go „ekspresem”, który nie zatrzyma się przed żadną przeszkodą. Niewątpliwy entuzjazm co do jego oceny maleje, gdy spojrzymy na statystyki. Średnio 5 bramek oraz tyle samo asyst na sezon w hiszpańskiej La Liga nie budzi wielkiego szacunku. Mimo to ciągle miał uznanie w oczach zespołu Simeone, który, bądź co bądź, w dwóch ostatnich latach był mistrzem Hiszpanii oraz finalistą Ligi Mistrzów.
Jest to pierwszy transfer Atletico w ostatnich latach, który wzmacnia rywala w walce o tytuł. Tym razem jest to chłopak, który w jednym z wywiadów powiedział, że gdyby nie został piłkarzem, byłby…politykiem. Jego ekspresja w tym zawodzie byłaby z pewnością rzeczą bezprecedensową. Tym bardziej jak przypomnimy sobie sytuację, kiedy to właśnie w spotkaniu z Barceloną kompletnie wytrącony z równowagi rzucił butem w sędziego. Ekspresja ponad wszystko.
Za kwotę 35 milionów euro Barcelona zyskuje ogromnego walczaka, z osobowością, lubiącego rządzić na boisku. Nie przez przypadek w wieku 24 lat został kapitanem Galatasaray.