Głowa, noga, kolano, bark, pięta, zwykłe uderzenie, drybling… Bramki można zdobywać na wiele sposobów, jedne są bardziej wyrafinowane, inne zdecydowanie mniej. Czasem mamy jednak do czynienia z sytuacjami, które trudno wytłumaczyć jakąkolwiek techniką czy też określonym zamysłem…
Taką zagwozdkę mamy z tym, co w ostatnim meczu zaprezentował Waldemar Sobota. Polski skrzydłowy występujący w drugoligowym St. Pauli, w ostatnim meczu zdobył bramkę na 2:0 w wygranym 3:1 starciu z VfL Osnabrueck. Często mówi się, że „gol to gol”, ale patrząc na jedną akcję z Polakiem w roli głównej nie możemy się z tym zgodzić. Dlaczego? Zobaczcie sami.
?️ "Es war einfach eine witzige Situation und die muss man mit Humor nehmen. Ich kann sehr gut auch mal über mich selbst lachen", so Waldemar #Sobota über diese Szene gegen den VfL Osnabrück. ?
Zur ganzen Story mit Waldi ?? https://t.co/no8nM6J1nj#fcsp pic.twitter.com/E89xo7TXXJ
— FC St. Pauli (@fcstpauli) March 6, 2020
Co autor miał na myśli? Możemy zakładać, że raczej nie to, co ostatecznie zaprezentował. Potknięcie się o własne nogi w sytuacji sam na sam jest nie lada sztuką, ale z racji przeszłości w ekstraklasie można to zrozumieć. Zrobienie tego w taki sposób, by przy okazji zmylić bramkarza, minąć go i zdobyć bramkę, to już „mieszane sztuki piłkarskie”. Jak skomentował to sam zainteresowany?
– Trzeba tę sytuację potratować z humorem. Piłka nożna to przecież rozrywka, musi być też czas na chwilę uśmiechu. Ja potrafię śmiać się z samego siebie. Po meczu dostałem wiele zabawnych i kreatywnych fotomontaży od kibiców, mocno się uśmiałem. Dziękuję za nie! – przekazał 32-latek.
Waldemar Sobota być może nie zrobił takiej kariery, jak oczekiwano, ale od 2016 roku jest dość ważnym zawodnikiem St. Pauli. Po poważnych problemach zdrowotnych w poprzednim sezonie powrócił do dobrej formy, będąc obecnie podstawowym graczem niemieckiego klubu, zajmującego 10. pozycję w tabeli 2. Bundesligi.