Ocenianie zawodników wyłącznie na podstawie statystyk zawsze było, jest i będzie problematyczne. W końcu bieganie nie zawsze musi być efektywne, podania nie zawsze muszą dawać drużynie przewagę, a zdobyte bramki… no właśnie. One także często stają się tematem dyskusji.
Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!
To, że jakiś zawodnik zdobył 20 bramek, nie zawsze oznacza, że jest lepszy od tego, który zdobył ich dziesięć. Wszystko zależy od pozycji, roli w zespole, wytycznych trenera i sposobu gry. Każdy powie, że „gol to gol”, ale one także padają na różne sposoby. Jednym z nich jest oczywiście wykorzystanie rzutu karnego.
Piłka ustawiona nieruchomo, nikt nie przeszkadza, niewielka odległość od bramki. Brzmi to dość łatwo, dlatego wiele osób nieco umniejsza tym, którzy większość swojego dorobku osiągnęli właśnie w taki sposób. A jak to wyglądało w sezonie 2018/2019? Niedawno policzono procent bramek z „jedenastek” w przypadku zawodników, którzy w całej kampanii pokonywali bramkarzy rywali minimum dziesięciokrotnie.
Bezsprzecznym liderem okazał się Luka Milivojević, defensywny pomocnik angielskiego Crystal Palace. Serb aż dziesięć (!) z 12 trafień zdobył właśnie z „wapna”. Wynik imponujący, jednak rola zawodnika jest jasna – przede wszystkim bronić, dokładając do tego coś ekstra w postaci rzutów karnych. Wszystko mamy czarno na białym, jak niegdyś choćby w przypadku Mile’a Jedinaka.
Kiedy „efekt wow” mija
Są jednak zawodnicy, od których oczekujemy fajerwerków. Widząc przy ich nazwiskach dorobki bramkowe kiwamy głową z uznaniem, po czym zerkając na rubrykę rzutów karnych myślimy sobie: „Łee, to wszystko zmienia”. Jest tak m.in. w przypadku Paula Pogby, który zanotował świetny okres na chwilę po objęciu drużyny przez Ole Gunnara Solskjaera. Francuz strzelał i asystował niemal jak na zawołanie, jednak nie zapominajmy, ile tych bramek padło właśnie po rzutach karnych.
Kolejnym takim zawodnikiem jest najnowszy – już prawie oficjalnie – nabytek Arsenalu, Nicolas Pepe. Iworyjczyk występujący na pozycji prawego napastnika zdobył w poprzednim sezonie aż 23 bramki, do których dołożył 12 asyst. Nie da się ukryć, że „efekt wow” nieco mija, kiedy pomyślimy, że aż 40% z tych trafień zdobył z jedenastego metra. Wiadomo – gol to gol, jednak jak mawiają: „Niby tak, ale (…) nie do końca”. A Icardi? O nim nawet nie wspominamy – bez patrzenia na powyższą statystykę wiemy, że miał strasznie rozczarowujący strzelecko (i nie tylko) sezon…
Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!