A na koniec i tak wygrają Niemcy…

Niemcy

„Piłka nożna to taka gra, w której 22 mężczyzn biega za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy” – mawiał kiedyś na temat futbolu legendarny angielski napastnik, Gary Lineker. Dziś te słowa są tak aktualne jak nigdy wcześniej.

Na przestrzeni ostatnich sześciu tygodni reprezentacja Niemiec musiała uporać się z trudnym zadaniem. W jednym okresie czasu zdarzyło im się zagrać na mistrzostwach świata do lat 20, mistrzostwach Europy do lat 21 i w Pucharze Konfederacji. Jako że Joachim Loew nie miał zamiaru zabierać do Rosji pierwszej drużyny, trzeba było podzielić młodych chłopaków na trzy ekipy.

Pierwsza z nich pojechała do Korei Południowej. Mundial U-20 okazał się jednak dla piłkarzy zza naszej zachodniej granicy niewypałem. Tragiczne (a przede wszystkim do bólu nudne) trzy mecze fazy grupowej, z której wyszli tylko dzięki wymęczonemu zwycięstwu 3:2 nad… Vanuatu, okraszone zostały fenomenalnym bojem w 1/8 finału i porażką 3:4 po dogrywce z Zambią.

Początek Euro U-21 również nie był dla Niemców wymarzony. W tej samej chwili, co mini-Euro, rozpoczął się dla nich również Puchar Konfederacji, na który pojechał drugi, a być może nawet trzeci, garnitur kadry. Po pierwszych spotkaniach, ani po jednym, ani po drugim turnieju za zachodnią granicą nie mogli spodziewać się raczej niczego wielkiego.

Niespodziewanie jednak drużyna niemiecka przez Euro przeszła niczym czołg, ostatecznie wygrywając cały turniej. Podobnie było w Pucharze Konfederacji. Tutaj również na każdej kolejne przeszkodzie wydawało się, że to jest właśnie ten moment, w którym machina złożona przez Joachima Loewa, bądź co bądź, w bardzo sztuczny sposób, musi okazać się wadliwa i przegrać.

Tak się jednak nie działo i dzięki temu Niemcy doszli do finału, w którym zmierzyli się z reprezentacją Chile. Ta od początku zawodów była głównym kandydatem do triumfu. Nie ma co się czarować – tylko goście z Ameryki Południowej do Rosji pofatygowali się najmocniejszym możliwym składem, który chciał i był w stanie walczyć o trofeum.

Jak wszyscy się tego spodziewali, mecz był grany mocno pod dyktando piłkarzy z Chile. Ci narzucili swoje tempo od pierwszych minut. Już na samym początku strzelać próbowali Vidal, Vargas i Sanchez. Do ofensywy zbiegali nawet Isla czy Beausejour i również oni próbowali swojego szczęścia. Przez okrągłe 20 minut ścisłego ataku reprezentacji Chile nic nie chciało jednak wpaść.

W tym momencie Niemcy nie byli w stanie nawet wyprowadzić kontrataku, ale jedynie oddalić zagrożenie od własnej bramki. Futbolówka trafiła jednak pod nogi Diaza, a ten – na nieszczęście dla swojego zespołu – całkowicie się pogubił, gdy został niespodziewanie zaatakowany przez rywala. Werner zdołał przejąć piłkę w kuriozalny sposób i nagle znalazł się oko w oko z Claudio Bravo. Wiedząc, że lepsza okazja w tym spotkaniu może się już nie nadarzyć, nie ryzykował – oddał piłkę do boku, do Stindla, a temu pozostało już tylko wpakować ją do pustej bramki.

Sensacja stała się faktem, a Niemcy objęli prowadzenie w meczu. Jak można było się spodziewać – natychmiast cofnęli się do obrony, ponownie oddając całą inicjatywę graczom z Chile. Głównie dzięki dobrej formie obrońców i Ter Stegena udało im się w ten sposób utrzymać wynik do przerwy.

Nic nie wskazywało jednak na to, że tego rodzaju gra pozwoli na sukces. Chilijska niemoc w ataku okazała się jednak większa, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Bo choć trudno w to uwierzyć, zawodnicy z Ameryki Południowej nie celowali do bramki z najbliższej odległości w sytuacjach, gdy Ter Stegen nie miał już nic do powiedzenia – tak jak zrobił to choćby Sagal chwilę po wejściu na boisko.

W dodatku zaczęło robić się nieprawdopodobnie nerwowo. Dochodziło do fauli, bójek na murawie. Nie wytrzymał Jara, który uderzył rywala łokciem i – na swoje szczęście – został łaskawie potraktowany przez arbitra, który pokazał mu jedynie żółtą kartkę.

Czas mijał, a upragniona dla Chile bramka wciąż nie padała. W ostatnich minutach ekipa zza oceanu jeszcze raz ruszyła do panicznego ataku. Ostatnią szansę na rehabilitację, w 94. minucie, otrzymał Alexis Sanchez, który mógł spróbować z rzutu wolnego. Jego strzał był odpowiednio mocny i celny. Tym razem jednak na posterunku stał Ter Stegen. Niemiecki bramkarz po swojej interwencji mógł unieść ręce w górę. Chwilę później sędzia zagwizdał bowiem po raz ostatni.

W ten sposób niemożliwe stało się faktem. Rezerwy niemieckiej kadry zabrane do Moskwy przez trenera Loewa zdołały – wzorem kadry U-21, która zrobiła to w piątek – wspiąć się na wyżyny, pokonać w finale największych faworytów turnieju i zdobyć w ten sposób upragniony puchar. Ponownie, drugi raz w ciągu kilku dni, doświadczyć mogliśmy turnieju, na którym grało wielu, a zwyciężyli – jak zwykle – Niemcy.

forBET – Zarejestruj się z kodem ZZAPOLOWY, wpłać 100zł, a na Twoim koncie pojawi się 250zł!