Nadchodzi kres transferowego szaleństwa Chińczyków? Wszystko na to wskazuje

chiny

Dość długo wydawało się, że szaleństwo właścicieli klubów chińskiej Super Ligi w kupowaniu kolejnych gwiazd nie będzie miało końca, ale wygląda na to, że ich samowolka na rynku transferowym wreszcie się zakończy. Już od dłuższego czasu znawcy realiów futbolu przestrzegają przed konsekwencjami działania Azjatów, którzy proponując gigantyczne pieniądze przeciętnym nierzadko piłkarzom, psują rynek, ale powoli tego typu działań zaczyna mieć dość także rząd Państwa Środka.

Przeprowadzkom za drugą stronę Wielkiego Muru Oscara, Carlosa Teveza oraz wielu innych byłych gwiazd europejskich boisk towarzyszą ostatnimi czasy ogromne emocje. Media prześcigają się w donoszeniu o tym, ile pieniędzy gwarantują nowym twarzom chińskiej ligi ich kontrakty, często informując jednocześnie, że tak wielkich kwot nie otrzymują nawet najlepsi obecnie gracze świata: Cristiano Ronaldo oraz Leo Messi. Od dłuższego czasu władze najludniejszego kraju globu przekonują o tym, że ich celem na najbliższe lata jest stworzenie silnej reprezentacji oraz ligi, a także szeroko pojęta promocja futbolu wśród młodzieży.

Służyć temu mają, oczywiście, znane nazwiska, zaś magnesem ściągającym ich do Chin mają są wielkie pieniądze. Zarządcy tamtejszych zespołów na brak gotówki nie mają prawa narzekać i przez wiele miesięcy nic nie robili sobie z ostrzeżeń właścicieli teamów z innych, zwłaszcza europejskiego, kontynentów. Skośnoocy biznesmeni mogli śmiać się im w twarz, mówiąc: kto bogatemu zabroni? Ale właśnie okazało się, że ktoś jednak może, i to pozostający tuż obok nich. Chodzi mianowicie o rząd Chińskiej Republiki Ludowej.

Jeden z przedstawicieli tamtejszego Ministerstwa Sportu powiedział: – W niedalekiej przyszłości chcemy ograniczyć przeprowadzanie wielomilionowych transferów przez właścicieli klubów naszej ligi poprzez uregulowanie przepisów dotyczących dokonywania transakcji w świecie sportu. Mamy też zamiar określić maksymalną wysokość kontraktów zawodników. Naszym celem jest kreowanie drużyn, które mogłyby funkcjonować przez dziesiątki lat, a już dziś wydaje się, że niektóre z nich będą mieć w przyszłości problemy z wypłacalnością.

Premier państwa, Li Keqiang, jest poważnie zaniepokojony działaniem najbogatszej grupy swoich rodaków, którzy zamiast inwestować swoje pieniądze w rozwój kraju, wydają je bez opamiętania na nowe gwiazdki futbolu. Poza tym chińscy politycy obawiają się, że dalsze szaleńcze kupowanie nowych zawodników za olbrzymie kwoty może doprowadzić do znacznego spadku wartości chińskiej waluty, którą jest juan.