W ostatnich dwóch dekadach jako naród mogliśmy chwalić się przede wszystkim bramkarzami. Potem doszedł de tego atak w postaci Lewandowskiego, czy obrona za sprawą Piszczka i Glika. Wielkim problemem był jednak środek pola, w którym mogliśmy jedynie pomarzyć o kimś wyróżniającym się kreatywnością na poziomie europejskim.
Było kilku, którzy zrobili trochę zamieszania w Ekstraklasie (choćby Wolski) i dawali nadzieję, że coś się ruszy. Był także Krychowiak, ale nie oszukujmy się, że specyfiką gry bliżej mu do stopera, niż kreatora. Właśnie wtedy zaczął miewać przebłyski Piotr Zieliński…
Robiący wrażenie rozwój w Empoli, następnie niedoszły transfer do Liverpoolu i ostateczne wylądowanie w Neapolu. Jak na polskie warunki, sytuacja niecodzienna. Właśnie wtedy zaczęliśmy robić to, co potrafimy najlepiej, czyli pompować baloniki i oczekiwać cudów. Zieliński notował bardzo dobre mecze, notował także słabsze. W reprezentacji nie znaleziono na niego pomysłu, ale czy to jego wina? Nie wskoczył też na światowy poziom i nie jest takim ambasadorem kraju, jak Lewandowski. Ale czy to grzech?
Wykorzystaj kod KASA120 i odbierz bonus
U Sarriego Piotrek grał na różnych pozycjach, jednak głównie tych związanych bardziej z ofensywą. Pewnie dlatego uznawaliśmy, że jest kiepsko, kiedy nie miał po dziesięć bramek i asyst. Nie ruszało nas to, że chwalili go kolejni trenerzy, włącznie z Ancelottim obecnie. Teraz stajemy przed kolejnym wyzwaniem – zrozumieniem, że Zieliński robi małe kroczki i rozwija się jako piłkarz. Już na innej pozycji, bardziej w głębi pola. Znalazł się także w czołówce pomocników poniżej 25. roku życia, uwzględniając spodziewany wskaźnik bramek i asyst na mecz (xG, xA).
24-latek poznaje się na nowo, uczy się nowych rzeczy. Rola pomocnika to przecież nie tylko gole i asysty, a i pod tym względem Piotrek prezentuje się bardzo dobrze. Jest drugim po Koulibalym zawodnikiem Napoli z największą liczbą minut, częściej reguluje tempo gry, ma więcej zadań defensywnych. Z wszystkich zadań wywiązuje się wzorowo. To zrozumiałe, że chcielibyśmy, żeby został nowym Iniestą lub Pirlo. Pamiętajmy jednak, że mówimy o kluczowym zawodniku wicelidera Serie A, który przed sobą wciąż ma ok. 8-10 sezonów gry. Czy to za mało, by go w końcu docenić?