Zastanawiacie się, jaka jest najlepsza piłkarska ekipa w Polsce? Według tabeli najwyższej ligi jest nią obecnie Jagiellonia Białystok. Ale gdyby pod uwagę wziąć skuteczność w zdobywaniu punktów, to pozostalibyśmy na wschodzie Polski, ale przenieślibyśmy się do Lublina. I wcale nie chodzi o grający na miejscowej Arenie Górnik Łęczna, ale prawowitego gospodarza tego stadionu, czyli Motoru Lublin.
Prawdopodobnie tego tekstu nie byłoby, gdyby nie… fatalna runda jesienna. Zespół, który wygrał swoją grupę w ubiegłym sezonie, ostatecznie nie awansował do II ligi przez przegrane baraże z Olimpią Elbląg. Celem na obecne rozgrywki było powtórzenie wygranej w lidze, która już gwarantuje bezpośredni awans na szczebel centralny. Tyle że jesienią drużyna Tomasza Złomańczuka – przez jedną kolejkę! – a później Jacka Magnuszewskiego spisywała się albo źle, albo fatalnie. Dziewiąte miejsce to był wstyd, bo przed lublinianami była chociażby Avia Świdnik, w której piłkarze kilkukrotnie protestowali w sprawie płac i fatalnej sytuacji w klubie. W Lublinie pod względem organizacyjnym było lepiej, ale na boisku było gorzej, a właściwie niczego nie było.
Do czasu, bo „Żółto-biało-niebiescy” wygrali w tym roku wszystkie 11 meczów o stawkę! Dziesięć z nich w lidze oraz jedno pucharowe. Oczywiście cały czas mówimy o czwartym poziomie rozgrywkowym – III liga, grupa IV – ale mimo to wynik robi wrażenie. Dużą rolę w tym odegrały zmiany, które miały miejsce na przełomie 2016 i 2017 roku. Nowym prezesem został Leszek Bartnicki, a funkcję pierwszego trenera powierzono Marcinowi Sasalowi. Dla znających osobę Piotra Zasady szokiem było powierzenie tej osobie funkcji drugiego trenera. Umówmy się, CV tego szkoleniowca jest wystarczające, by samodzielnie prowadzić zespół na tym poziomie rozgrywkowym, a tymczasem cały czas były trener w Akademii Legii został w cieniu Sasala.
W zimie kibice wcale nie byli skorzy do optymizmu, bo w sparingach z drugoligowcami przecież doszło do pogromów. Porażki 0:7 z Polonią Warszawa czy 1:6 z Siarką Tarnobrzeg nie mogły pozytywnie wpłynąć na atmosferę, ale jak widać sprawdziła się zasada, że „sparingi nie są do wygrywania”. Okres przygotowawczy się skończył i problemy z wynikami również zniknęły. Od początku rundy wygląda to tak:
Motor–Cosmos Nowotaniec 2:0
JKS Jarosław–Motor 1:2
Spartakus Daleszyce–Motor 1:2
Soła Oświęcim–Motor 1:3
Motor–Garbarnia Kraków 2:0
Wierna Małogoszcz–Motor 2:4
Motor–Avia Świdnik 3:0(PP)
Motor–Podlasie Biała Podlaska 3:1
Stal Rzeszów–Motor 0:2
Motor–MKS Trzebinia/Siersza 5:1
Podhale Nowy Targ–Motor Lublin 0:1
Oczywiście, nazwy rywali nie powalają na kolana, ale wiadomo też, że gdy niewielkie kluby z Daleszyc, Małogoszcza czy Nowotańca mają okazję zmierzyć się z renomowanym – jak na tę klasę rozgrywkową – rywalem, to inaczej wygląda ich zaangażowanie niż w pozostałych spotkaniach.
Kadra Motoru również ciekawa, bo znajdziemy tam zawodników z naprawdę interesującą przeszłością. Julien Tadrowski, Kamil Oziemczuk czy Kamil Stachyra pograli w młodzieżowych reprezentacjach, Kamil Majkowski zaliczył epizod w Legii Warszawa, Artur Gieraga jeszcze w sezonie 2013/14 zdobył brązowy medal z Ruchem Chorzów, a i Paweł Kaczmarek oraz Paweł Socha mają w swoim CV występy lub występ w ekstraklasie. Łącznie w tym sezonie w żółto-biało-niebieskich barwach zagrało dziewięciu zawodników, którzy rozegrali przynajmniej minutę na boiskach E-klasy.
Najciekawszym przypadkiem jest Artur Gieraga – środkowy obrońca – który jest… najlepszym strzelcem zespołu. Jedenaście strzelonych goli to drugie miejsce – ex aequo z dwoma innymi zawodnika – w klasyfikacji strzelców całej ligi. Jeśli ktoś myśli, że to jednorazowy wyskok, to się myli. W ubiegłym sezonie Gieraga strzelił siedem goli, a zatem łącznie zdobył 18 bramek w 60 meczach ligowych! Rzecz jasna większość, bo 12 goli, to trafienia z karnych, ale te również trzeba umieć wykorzystać.
Ale żeby nie było tak różowo, to są też kłopoty, które jak na razie udaje się przezwyciężyć. Chociażby z boiskami treningowymi. Początkowo Mosir nie chciał wpuszczać klubu na boczne boisko Areny z naturalną nawierzchnią, bo tutaj priorytetem jest czerwcowe Euro U-21, a reprezentacja Polski będzie trenowała właśnie na obiektach przy ulicy Stadionowej w Lublinie. I w ten sposób rozpoczął się objazd całego miasta w poszukiwaniu boisk. Kolejno Lublinianka, BKS, Sygnał, a nawet pobliskie Tomaszowice, gdzie w ogromnym deszczu toczyła się gra wewnętrzna, po której boisko oczywiście zostało „zaorane”… Jednak „najciekawiej” było na Sygnale, gdzie ktoś przypiął bramki łańcuchem, tak by uniemożliwić albo utrudnić Motorowi przeprowadzenie treningu.
To jest to o czym mówiłem na konferencji .⛔ pic.twitter.com/AJTG8OyOR1
— Marcin (@MarcinMsasal) April 2, 2017
Swoje robią też kibice, którzy licznie wspierają zespół na meczach domowych i wyjazdowych. U siebie nie rozpieszcza pogoda, ale mimo tego ponad trzy tysiące widzów na spotkaniach z Garbarnią Kraków czy Podlasiem Biała Podlaska spokojnie można uznać za sukcesy, a przede wszystkim Arena Lublin tętni życiem w przeciwieństwie do meczów Górnika Łęczna. Do tego spotkania wyjazdowe, na których było chociażby 275 kibiców w Jarosławiu czy 290 w Nowym Targu, na najdalszym wyjeździe w sezonie, i te liczby robią wrażenie.