Miłość i troskę o dobro danej drużyny piłkarskiej jej kibice mogą deklarować na różne sposoby. Najczęściej jest to tradycyjne uczęszczanie na mecze ukochanego teamu i dopingowanie jego graczy poprzez śpiew. Czasami jednak najzagorzalsi fani postanawiają dokonać czegoś wymagającego większego poświęcenia, tak jak uczyniło to kilku sympatyków FC Porto. Władze klubu na pewno nie będą im za to jednak wdzięczni, gdyż przez haniebne zachowanie kiboli drużyna zyskała dużo czarnego PR-u.
Kiedy okazało się, że najbliższe ligowe starcie „Smoków” z Pacos de Ferreira ma poprowadzić sędzia Artur Soares Dias, fani 27-krotnych mistrzów Portugalii nie byli, delikatnie mówiąc, zachwyceni. Ich zdaniem ów arbiter nie jest przychylny ekipie dowodzonej przez Nuno Espirito Santo, co miało znaleźć odzwierciedlenie w kilku poprzednich jej meczach, gdy wspomniany rozjemca miał – zdaniem fanów Porto – skrzywdzić klub niesłusznymi decyzjami.
O jakie werdykty chodziło, dokładnie nie wiadomo, ale Dias musiał bardzo mocno rozzłościć ich, skoro grupka pseudokibiców wicelidera Liga NOS postanowiła wedrzeć się z kominiarkami na twarzach do ośrodka treningowego portugalskich sędziów, położonego w miasteczku Maia, i zagrozić znienawidzonemu sędziemu śmiercią, jeśli ten rzeczywiście poprowadzi najbliższy (jutrzejszy) pojedynek teamu z Estadio do Dragao. Całemu zajściu przypatrywali się koledzy po fachu Diasa, którzy potwierdzili, iż rzeczywiście 42-latek usłyszał groźby pod swoim adresem.
Nie wiadomo, czy zmiana obsady sędziowskiej jutrzejszego meczu FC Porto dojdzie do skutku, podobnie jak schwytanie szantażystów. Głos w sprawie zdążył zabrać już sternik Portugalskiego Związku Piłki Nożnej (FPF), Fernando Gomes, który oznajmił, że zamierza wraz z policją spróbować odnaleźć grożących śmiercią Diasowi kibiców, nie wykluczając przy tym, że przez najbliższy czas arbiter będzie musiał korzystać z opieki ochroniarzy.