To, w jaki sposób Borussia Dortmund potrafi wyłapywać młode perełki i wypuszczać je na głębokie wody, jest doprawdy imponujące. Zawodnicy nieokrzesani, często prawie anonimowi, nagle stają się objawieniem, o które bije się cała piłkarska Europa. Sytuacja idealna? Z jednej strony tak. Ma jednak również drugą, „ciemną” stronę.
Jaką? Kiedy jesteś młodym człowiekiem, w jednej chwili zaczynasz być na ustach całego świata, a menadżer co chwilę mówi ci, jakie kluby się tobą interesują, gdzie możesz trafić i ile zarabiać, w 90% wyraźnie odbija się to na psychice i postawie takiego gracza. Delikwent obrasta w piórka i zaczyna czuć, że już znajduje się na innym poziomie, że miejsce, w którym gra, jest już nieodpowiednie.
Najdobitniej zaprezentował to przed dwoma laty Ousmane Dembele, kiedy tylko pojawiła się możliwość dołączenia do Barcelony. Francuz zacząć odstawiać „szopki” i zachowywać się niezwykle nieprofesjonalnie, byle tylko wymusić na władzach BVB zgodę na odejście. Minęło trochę czasu, Borussia ma wielki inny talent, ale sytuacja wydaje się powtarzać.
Mowa oczywiście o rewelacyjnym Jadonie Sancho, który już w poprzednim sezonie sprawiał, że szczęki opadały nam do samej ziemi. Reprezentant Anglii sprawiał wrażenie bardziej ułożonego niż Dembele, jednak nie pierwszy raz widzimy, że on także zaczyna testować cierpliwość swojego pracodawcy. Kolejnym przykładem był środowy, niezwykle ważny mecz z Barceloną, w którym Sancho nie znalazł się w pierwszym składzie. Kontuzja? Problemy osobiste? Nic z tych rzeczy…
– Potrzebujemy na boisku piłkarzy, którzy są skupieni na grze – komentował swoją decyzję Lucien Favre, trener BVB. Jak donosi „Bild”, mógł być to tylko jeden z powodów. Według przekazanych informacji, niezadowolony Sancho po prostu postanowił spóźniać się na odprawę przedmeczową. Jeśli tak było, mamy kolejną cichą sugestię pt.: „To trwa już za długo, dajcie mi w końcu odejść”. Kiedy po meczu na Camp Nou poproszono nastolatka o komentarz, odparł jedynie, że „nie pozwolono mu mówić”.
Sancho zameldował się na placu gry w 46. minucie. Pokazał się ze świetnej strony, zdobywając jedyną bramkę dla gości i będąc bardzo blisko trafienia kontaktowego na 2:3. Jak myślicie, czy Anglik może zmienić klub już zimą?