Niedziela w ekstraklasie: duchy w Płocku, trzy sekundy do setki w wykonaniu Legii i cwane wykartkowanie się zawodników

15235940_1203095679784650_8932155727493919936_o

Pamiętaj, aby dzień świętych święcić – ta zasada obowiązuje również w ekstraklasie. Aura pogodowa już nam nie sprzyja, więc na wielu stadionach na trybunach hula wiatr, zamiast donośnych okrzyków kibiców. Lekiem na słabą frekwencję są dwa czynniki – nowoczesny stadion i prestiżowy rywal. 

Wisła Płock – Piast Gliwice

Duchy na trybunach

Zaczęliśmy w Płocku, gdzie Wisła starała się przerwać fatalną serię meczów bez zwycięstwa. Przed tym spotkaniem licznik wskazywał siedem, ale na nieszczęście trenera Marcina Kaczmarka, ten bilans tylko się pogorszył. Remis 0:0 nie przyniósł nic dobrego ani zawodnikom, ani też kibicom na trybunach.

Płock jest jednym z tych miast, gdzie już przed sezonem mówiło się, że frekwencja na wielu meczach może być znikoma. Początek sezonu był obiecujący, bo lokalni kibice mogli zobaczyć trochę wielkiej piłki i poczuć emocje na najwyższym poziomie (Lechia Gdańsk, Legia Warszawa). Niestety wraz z coraz gorszymi wynikami i psującą się aurą za oknem, kibiców na stadionie było coraz mniej. Na wczorajszym meczu z Piastem na trybunach zasiadło jedynie 3100 osób, co jak na standardy ekstraklasowe jest wynikiem bardzo słabym. Trzeba jednak mieć na uwadze to, że w Płocku, obok Szczecina i Chorzowa, mamy do czynienia z obiektem z poprzedniego wieku. Oglądanie spotkań na takich obiektach przeznaczone jest dla prawdziwych masochistów, chociaż jak dobrze wiemy, ma to również swój urok. Urok jednak przemija, gdy kibic tydzień w tydzień widzi ten sam obraz.

Co działo się na płycie boiska?

Obie ekipy walczyły o to, by nie przegrać tego meczu. Szkoda, że nikt nie włączył się do tego, by to spotkanie wygrać.

Najpierw odpalił Arkadiusz Reca, który pomimo tego, co stało się na załączonym obrazku, rozerał chyba jedno z lepszych spotkań w ostatnim czasie. Była to jedna z nielicznych okazji gospodarzy do zdobycia bramki w tym spotkaniu.

W końcówce swoją szansę miał również świeżo wprowadzony Dominik Kun. Stanął niemalże oko w oko z bramkarzem, ale… no Kun Aguero to nie był.

Piast nie stworzył sobie więcej sytuacji strzeleckich od Wisły, ale w wielu fragmentach spotkania sprawiał nieco lepsze wrażenie. Najlepszą sytuację wykreowali goście w 78. minucie spotkania, kiedy piłkę jak na tacy dostał Martin Bukata. Nieoczekiwania na torze biegu zawodnika Piasta pojawił się sędzia, który przeszkodził w dobrym złożeniu się do uderzenia, a piłka ostatecznie trafiła w twarz obrońcy Wisły. Cała sytuacja wyglądała komicznie.

O czym warto jeszcze wspomnieć?

Z kontuzją musiał zejść Patrik Mraz. Zawodnik w pewnym momencie poczuł ból w achillesach.

Marcin Kaczmarek nieco zmienił swój skład przed tym meczem. Swoją szansę na środku obrony dostał Bartłomiej Sielewski, bo do tej pory w Płocku mieliśmy do czynienia z żelaznym duetem Bozić–Szymiński. Był to jedyny duet środkowych obrońców w ekstraklasie, który wystąpił we wszystkich spotkaniach.

Stałe fragmenty gry w wykonaniu „Nafciarzy” nie istnieją bez Dominika Furmana.

Śląsk Wrocław – Legia Warszawa

Trzy sekundy do setki

Gdyby Legia była samochodem, to z pewnością na tle naszej ekstraklasy byłaby pojazdem kosmicznym. Przyśpieszenie, dynamika, twarde zawieszenie i po siedmiu minutach było już 3:0, wszyscy mogli się rozejść, a woźny powinien gasić światło.

Legia prowadzenie objęła już w 1. minucie. „Rado” dostał fantastyczne prostopadłe podanie i jeszcze lepszym strzałem je wykończył. W boksie krąży powiedzenie, że założenia taktyczne sprawdzają się do momentu, gdy nie dostaniesz pierwszego ciosu. Można to przełożyć niemal 1:1 na mecz Śląska z Legią. Gospodarze po pierwszym ciosie byli zamroczeni, nie wiedzieli, co się dzieje. Nie wiedzieli do tego stopnia, że Goncalves po wrzutce Radovicia skierował piłkę do własnej siatki. Dwa ostatnie ciosy zadał Prijović i szczególnie jego pierwsza bramka była zacnej urody. Zabranie się z piłką, wykończenie. „Ibra”… 

Wykartkowani legioniści

Przed tym meczem zagrożeni wykluczeniem w następnej kolejce była dwójka – Radović i Guilherme. Zbiegiem okoliczności właśnie ta dwójka dostała żółte kartki, więc opuszczą następny mecz, w którym ich rywalem będzie Wisła Płock. Rywal stosunkowo łatwy do klepnięcia, szczególnie przy Łazienkowskiej. Nie dość, że Jacek Magiera będzie mógł dać szansę na grę rezerwowym, to jeszcze „Gui” i „Rado” będą mogli odpocząć przed najważniejszym meczem tego sezonu – potyczką ze Sportingiem. Jak widać, z zachodu podpatrujemy nie tylko sposób na grę, ale również kalkulację przy dostawaniu kartek.

Jak ktoś przeczytał zamiar i znalazł bukmachera, który oferował kartki na tych dwóch zawodników, to mógł dorobić sobie kilka miedziaków.

fot. Michał Łada / Wisła Płock S.A.

Komentarze

komentarzy