Wczorajszy mecz Lecha z Wisłą mógł wzbudzić w kibicach z Poznania sprzeczne uczucia. Pomimo bolesnej straty punktów, która prawdopodobnie będzie kosztować „Kolejorza” fotel lidera, podopieczni Nenada Bjelicy zagrali nieźle, a do tego zdołali odczarować pechowe dotychczas końcówki.
Jednym z największych mankamentów gry Lecha Poznań w obecnym sezonie są końcówki spotkań. Przy – powiedzmy sobie szczerze – słabej postawie Legii oraz innych kandydatów do zdobycia mistrzostwa na początku sezonu, „Kolejorz” miał okazję odskoczyć reszcie stawki. Tymczasem to się nie udało. Lech co prawda utrzymuje się w czołówce tabeli, ale nie potrafi stworzyć przewagi.
Dużo, bo aż sześć punktów, zabrały Lechowi końcówki spotkań. Rozpoczęło się w starciu z Zagłębiem Lubin, kiedy to Czerwiński dał remis „Miedziowym” w 81. minucie spotkania. Problem nasilił się w ostatnich starciach Lecha. Zwycięstwa drużynie z Poznania w ostatnim kwadransie wyrywała najpierw Jagiellonia Białystok (bramka Novikovasa w 87. minucie na 1:1), a następnie Lechia Gdańsk (samobójcza bramka Dilavera w 76. minucie na 3:3).
Spotkanie z Wisłą Kraków było inne. Tym razem to „Biała Gwiazda” trafiła szybko. Już w 8. minucie, po bramce Carlitosa, mogła cieszyć się z prowadzenia. Wiślacy szybko jednak zaprzestali szukania okazji na podwyższenie wyniku i cofnęli się do obrony.
Od 30. minuty meczu w ofensywie walczył tylko Lech. Mimo to nawałnica strzałów na bramkę strzeżoną przez Buchalika nie przynosiła skutku. Wszystko, ku radości kibiców „Kolejorza”, zmieniło się jednak w ostatniej akcji spotkania. Wówczas piłkę do bramki skutecznie skierować potrafił Darko Jevtić, zapewniając Lechowi remis w 94. minucie.
Kibiców Lecha cieszyć może zatem sam fakt odczarowania końcówek. W starciu z Wisłą ostatnie 15 minut należało bowiem zdecydowanie do poznaniaków, którzy cały czas naciskali, a sama bramka zdobyta w ostatniej akcji była najlepszym podsumowaniem tego okresu gry i… dodatkowo wisienką na torcie, dla świętującej (tuż za bramką, do której trafił Jevtić) swoje 15-lecie grupy kibicowskiej e-Lech’02.
Z drugiej jednak strony, pomimo wyrwania sobie punktu, „Kolejorz” na tym meczu więcej stracił, niż zyskał. Patrząc na miażdżącą przewagę Lecha podczas ostatniej godziny gry, trudno uwierzyć w to, że gospodarze nie byli w stanie wykorzystać choćby jednej więcej spośród okazji, które stworzyli. Pogrom w statystykach (26:3 w strzałach, w tym 9:2 w strzałach celnych) na niewiele się zdał. Skutecznie broniąca Wisła i fatalnie nieskuteczny w ataku Lech spowodowały, iż tylko jedna z 26 akcji została zakończona powodzeniem.
Nie ulega zatem wątpliwości, iż mimo euforii w końcówce, to nie kibice z Poznania, ale ten z Krakowa powinien bardziej cieszyć się z wywalczonego w tym spotkaniu remisu. Dla „Kolejorza” jeden punkt zdobyty w tym meczu oznaczać będzie prawdopodobnie utratę pozycji lidera, a także – w przypadku wygranej „Wojskowych” z Arką – spadek w tabeli za Legię. Futbol jeszcze raz potwierdza zatem, że na boisku nie liczy się lepsza gra czy optyczna przewaga, ale skuteczność.