Miał walczyć z Gabrielem Jesusem o miano najlepszej „dziewiątki” w Brazylii, a tymczasem jego szansę na przyszłoroczny mundial są obecnie równe zeru. Gdy Gabriel Jesus wraz z Manchesterem City idzie jak burza, Gabriel Barbosa, znany jako Gabigol, jest zmuszony zrobić kolejny krok do tyłu. Jedna z największych nadziei brazylijskiej piłki lada moment prawdopodobnie wróci do kraju, by odbudować się po katastrofalnym okresie w Europie.
Gdy pod koniec sierpnia 2016 roku Inter Mediolan wydawał na piłkarza Santosu prawie 30 milionów euro, wydawało się, że robi dobry ruch, który w niedługim czasie spłaci się albo bramkami, albo kolejnym transferem i zarobkiem na Gabigolu. Tymczasem jego bilans w Mediolanie, a teraz na wypożyczeniu w Benfice, jest porażający – 15 meczów i dwie bramki!
Teraz włodarze włoskiego klubu prawdopodobnie szukają okazji, jak się pozbyć kłopotu i przy okazji odzyskać trochę pieniędzy. Łatwe to nie będzie, bo dwa spektakularne niepowodzenia zbijały cenę w zawrotnym tempie. Jest jednak pocieszenie dla mediolańczyków. Gabriel ma 21 lat i nadal łatkę wielkiego talentu, więc jedna iskra może wystarczyć, żeby wrócić do formy z Santosu albo zachęcić potencjalnych kupców do sięgnięcia głębiej do portfela.
Ta iskra ma mieć miejsce w Sao Paulo, a więc niedaleko miejsca, które najlepiej wspomina pod względem piłkarskim. Urodzony w Sao Bernardo do Campo napastnik jest głównym kandydatem do wzmocnienia Sao Paulo FC, które trenuje Dorival Junior, szkoleniowiec bardzo dobrze znany Gabrielowi z czasów Santosu. To właśnie jego osoba oraz możliwości finansowe klubu mają być głównymi bodźcami przyciągającymi Gabriela na Morumbi. O swoim wychowanku nie zapomina Santos, ale jego szansę na powrót są minimalne, podobnie jak transfery do innych zainteresowanych klubów – Flamengo i Cruzeiro.
Gabriela łączy z Interem kontrakt do 2021 roku, a więc przed nim jeszcze ponad 3,5 roku. Najbliższy rok ma spędzić w największym mieście Ameryki Południowej, w klubie, który regularnie zawodzi, ale ciągle marzy o powrocie na zwycięską ścieżkę sprzed dekady.
W kwestii płacy – połowę wykłada Inter, połową SPFC, a Benfica bez mrugnięcia okiem kończy wypożyczenie i pozbywa się kłopotu. Sytuacja win-win-win? Zakładając, że w tych trzech win są kluby, to wydaje się, że tak, tyle że ostateczna ocena ewentualnej wygranej Sao Paulo nastąpi za kilka miesięcy.
Najważniejsza jest teraz osoba Gabriela, które po prostu, po ludzku szkoda. Niech się odbuduje i mówiąc korporacyjnym językiem – niech wróci silniejszy.