No Totti, no party! Szalony mecz na Stadio Olimpico

Roma's Francesco Totti (C) jubilates with his teammates after scoring on penalty the goal during the Italian Serie A soccer match AS Roma vs UC Sampdoria at Olimpico stadium in Rome, Italy, 11 September 2016. ANSA/ANGELO CARCONI

Z pozoru zwykły mecz ligowy jakich wiele. Polskich kibiców pojedynek mógł interesować ze względu na Polaków po obu stronach. Wojciech Szczęsny w bramce Romy, Karol Linetty w pierwszym składzie Sampdorii. Nie był to jednak zwykły mecz ligowy, był to mecz z niezwykłym obrotem spraw. Piękne gole, zmienna aura, która przerwała mecz na niemal godzinę, a także on… A raczej przede wszystkim on. Francesco Totti. Znów to zrobił! Znów po jego wejściu, Roma odwraca losy tego starcia. No Totti, no party!

Wszystko zaczęło się zgodnie z przewidywaniem. Dokładne dośrodkowanie Perottiego na bramkę zamienił Mohamed Salah i gospodarze prowadzili 1-0. Od tamtej pory jednak w ich grę wkradł się niesamowity chaos. Sampdoria dowodzona przez niezwykle zdolnego trenera, Marco Giampaolo przejęła inicjatywę, grała swobodnie na połowie Romy, stwarzała okazje. Błyszczał przede wszystkim Luis Muriel, którego można uznać bohaterem pierwszych 45. minut.

Muriel od samego początku meczu był wszędzie, efektowny gol to wisienka na torcie koronująca jego świetną dyspozycję. Nie od dziś wiadomo, że Kolumbijczyk swoją sylwetką nie za bardzo przypomina profesjonalnie prowadzącego się piłkarza. Bliżej mu do Gonzalo Higuaina sprzed miesiąca, który mocno się zapuścił. Nadwaga Muriela szybko dała o sobie znać. Już po blisko 25. minutach meczu realizator co chwila obiektyw kamery kierował na snajpera Sampdorii. Widać było jak głęboko oddycha, jak łapie się pod boki, a sprinty na połowie rywala zamienił na spacer. Z pomocną ręką przyszedł Kolumbijczykowi sędzia, który zarządził przerwę na nawodnienie bowiem w Rzymie było bardzo gorąco.

Piękna słoneczna pogoda szybko przeobraziła się w burzę i ulewny deszcz. Wręcz oberwanie chmury, które zmieniło murawę Stadio Olimpico w basen!

Wydawało się, że nie ma szans na wznowienie meczu tego dnia. Sędziowie jednak poczekali, drenaż Stadio Olimpico okazał się dobry. Woda po kilkudziesięciu minutach wsiąknęła, a piłkarze mogli wyjść na murawę by dokończyć grę. Po przebiegu drugiej części spotkania można sobie zadać pytanie, czy Sampdoria czasem nie została w szatni? Niesamowitą metamorfozę za to widzieliśmy w grze AS Romy. W przerwie na placu gry pojawił się Edin Dzeko i Francesco Totti. Dla Francesco były to pierwsze minuty w tym sezonie, w sezonie numer 25 w barwach Romy! Gladiator z Rzymu miał ogromny wpływ na losy spotkania. Pamiętacie jeszcze świetną wiosnę Il Capitano? Wtedy także wchodził z ławki, strzelał gole, asystował, to on zapewniał zwycięstwo przeciwko Torino, on doprowadzał do remisu z Atalantą, on ciągnął Romę i dawał jej nadzieję w walce o scudetto. Sezon zakończył z bilansem 5 bramek i 4 asyst. Jak na 39 – letniego wtedy gracza, który miał ograniczony czas gry, wynik naprawdę imponujący.

Sezon 2016/17 dla Tottiego zaczął się dzisiaj od zapisania na swoim koncie asysty przy golu na 2-2 Edina Dzeko. Dodajmy asysty naprawdę efektownej, znamionującej wielką klasę Tottiego.

Do decydującego podania dołożył bramkę z rzutu karnego. Był to gol numer 249 w Serie A! Gol dający Romie wygraną w tym jakże zwariowanym meczu. Jest jednak jeden problem, który powoduje spory niesmak. Rzut karny jaki dostała Roma w doliczonym czasie gry był mocno naciągany. Ciężko doszukać się zahaczenia nogi Edina Dzeko…

Zwariowany mecz zakończył się zwycięstwem Romy. Można powiedzieć, że najpierw jego przebieg został zmieniony przez aurę, a następnie przez Luciano Spallettiego, który odważną decyzją wpłynął na losy meczu, wprowadzając duet Totti&Dzeko. Oba wydarzenia mają znamiona wpływu boskiego na wydarzenia dzisiejszego popołudnia. No Totti, no party!

Odbierz darmowe 20 zł w nowym polskim bukmacherze forBET. Graj za darmo!

Komentarze

komentarzy