Obowiązek nienawiści: Celtic – Rangers

Obowiązek nienawiści – tak można nazwać relacje pomiędzy niektórymi drużynami piłkarskimi i ich kibicami. Nienawidzi się wiele klubów i nie tylko ich fani to przyznają, ostre słowa padają również z ust samych piłkarzy i trenerów. Chyba każdy z nas potrafiłby podać chociażby jeden przykład drużyn pałających do siebie niechęcią: Legia-Polonia,  Milan-Inter, Barcelona-Real i wiele innych. Na samych Wyspach takich przykładów jest mnóstwo, nienawidzą się obydwie drużyny z Manchesteru, United dodatkowo od lat są wrogo nastawieni do ekipy z Anfield, która z kolei wiecznie pragnie być lepsza od Evertonu, a o konflikcie na linii Arsenal – Tottenham słyszy się na całym świecie. Dlaczego kluby się nienawidzą? Główny powód do zazwyczaj historyczna przeszłość oraz fakt, iż drużyny pochodzą z jednego miasta. Derby to zawsze ważne święto dla każdego kibica, a możliwość przespacerowania się w tłumie rozradowanych zwycięstwem kibiców po meczu daje ogromną satysfakcję i poczucie przewagi nad wrogiem „zza miedzy”. Sprawa wygląda jeszcze gorzej, gdy oprócz wspólnego pochodzenia konflikt ma podłoże… polityczno-religijne. Takie podwaliny ma spór pomiędzy drużynami z Glasgow, mowa o Celtiku i Rangersach. Przenieśmy się zatem z deszczowej Anglii do Szkocji – stolicy folkloru, potwora z Loch Ness i dobrej whisky.

W Polsce bardziej znaną drużyną jest Celtic, nasi rodacy kojarzą go bowiem z pięcioletnią przygodą bramkarza Artura Boruca, występującego obecnie w Southampton oraz z występami napastnika Macieja Żurawskiego w latach 2005-2008. Jeśli zaś wybierzemy się w podróż do Szkocji i zostaniemy zapytani o to, z jakim sympatyzujemy klubem, lepiej wymijająco odpowiedzieć, że kibicujemy klubowi z Aberdeen, gdyż konflikt między Celtikiem a Rangersami jest bardzo poważny, a skutki „złej odpowiedzi” możemy odczuwać latami.

Rangers, powstały w 1872 roku, jest jednym z dziesięciu klubów, z których inicjatywy powołano Scottish Football League – pierwszą w kraju organizację kontrolującą zawody ligowe w Szkocji. Nieprzerwanie, aż do sezonu 2011/2012, „The Gers” występowali w najwyższej klasie rozgrywkowej. Niestety w wyniku problemów finansowych oraz toczącego się sporu z Urzędem Skarbowym w lutym 2012 r. rozpoczęto postępowanie upadłościowe, a cztery miesiące później kontrolę nad Rangers przejęła nowo powstała na tę okoliczność spółka. Efektem tego była konieczność aplikowania o miejsce w ekstraklasie. Zdecydowaną większością głosów wniosek ten został odrzucony, ostatecznie klub umieszczono w czwartej lidze, zaś obecnie reprezentują oni Scottish League One – jest to liga reprezentująca trzeci poziom rozgrywek piłkarskich w Szkocji. Rangers jest najbardziej utytułowanym przedstawicielem piłki nożnej na świecie, będąc 54-krotnym Mistrzem Szkocji oraz mając wywalczone 33 Puchary Szkocji, 27 Pucharów Ligi Szkockiej i inne, międzynarodowe trofea. „The Gers” rozgrywają domowe spotkania na posiadającym zadaszone i wyposażone w 51 082 krzesełek trybuny Ibrox Stadium (znanym również jako Ibrox Park), położonym w południowo-zachodniej części miasta. Celtic zaś założony został w roku 1888 i jest 44-krotnym Mistrzem Szkocji, 36-krotnym zdobywcą Pucharu Szkocji, 14-krotnym zdobywcą Pucharu Ligi Szkockiej, został także triumfatorem Pucharu Europy w 1967. Jest więc nie tylko młodszy od swojego największego rywala, ale też mniej utytułowany. „The Hoops” – jak nazywają graczy Celtiku ich fani – wiodą za to prym obecnie. Podczas, gdy ich wrogowie grają 2 szczeble niżej, są oni liderami tabeli Scottish Premiership i wyprzedzają plasujące się na drugim miejscu Aberdeen aż o 21 oczek. Zatem obecnie nie ma co liczyć na „Old Firm Derby”, czyli spotkanie obu drużyn w Lidze Szkockiej. Dotychczas rozegrano 398 spotkań, z których Rangersi wygrali 159, Celtic tryumfował 144 razy, a w 95 przypadkach był remis. Mimo monotonii, którą charakteryzuje się szkocka piłka, mamy czego żałować, gdyż obydwa te kluby na przestrzeni lat całkowicie zdominowały Scottish Premiership. Trwały nawet wieloletnie spekulacje, czy nie powinny one zostać włączone w obręb Premiership, która w zgodnej opinii prezentuje wyższy poziom piłkarski. „Old Firm Derby” to największe święto piłkarskie w Szkocji. Największe święto i największa wojna.

Bycie fanem którejś z owych drużyn, to coś więcej niż tylko kibicowanie. Tutaj liczy się wyznawana religia, podejście do kwestii bycia częścią składową Wielkiej Brytanii oraz przynależność do danej klasy społecznej. Historia wzajemnej nienawiści i walki o prymat sięga  XIX wieku, kiedy oba kluby zostały założone. Te dwa wydarzenia zbiegły się w czasie z wielką emigracją Irlandczyków z Zielonej Wyspy. Zaraza ziemniaczana przywleczona do Irlandii ze Stanów Zjednoczonych zniszczyła ogromne uprawy podstawowego pożywienia mieszkańców Wyspy powodując głód i zmuszając mieszkańców do emigracji. Większość z nich udała się do Ameryki, ale znaczna ich część osiadła także w Szkocji. To właśnie fani Celtiku są w dużej mierze potomkami irlandzkiej imigracji zarobkowej, przybyłej do Glasgow głównie w okresie rewolucji przemysłowej; stąd dość powszechnie łączy się ich z katolicką strefą wpływów. Kibice „The Hoops”, zafascynowani Irlandią, oczekują pełnej autonomii swojego kraju. Widocznym dowodem na pochodzenie Celtiku jest historia herbu drużyny – zespół został założony przez księdza, toteż pierwszym herbem drużyny był krzyż celtycki, lecz emblemat szybko zmieniono na złotą harfę na błękitnym tle – instrument ten jest oczywiście symbolem Irlandii. Lata siedemdziesiąte to przełom w kwestii logo, gdyż zmieniło się ono całkowicie. Odtąd symbolem „The Hoops” była trzylistna, czarna koniczyna, która z czasem zamieniona została na zieloną. Koniczynę, według legendy, wykorzystał Święty Patryk (którego święto obchodzone jest w Irlandii…) do zobrazowania istoty Trójcy Świętej. W późniejszym czasie koniczyna na herbie stała się zielona i czterolistna – ta wersja obowiązuje do dnia dzisiejszego. Zwolennicy Glasgow Rangers tradycyjnie utożsamiani są z protestancką, rojalistyczną częścią szkockiego społeczeństwa, popierającą pozostanie kraju w ramach Wielkiej Brytanii, stąd kibice Rangersów często powiewają na meczach swoich ulubieńców flagami „Union Jack”. Do klubu przylgnęła łatka „protestanckiego tylko dla protestantów”. Kiedy któryś z pracowników od woźnego po piłkarza pierwszego zespołu nawiązał jakąkolwiek współprace z Celtikiem lub wziął ślub z katoliczką, natychmiast tracił pracę. Tak angaż w Rangersach, jako piłkarz w latach 60-tych, stracił Alex Ferguson, a Jock Stein, największy trener w historii Celtiku zwykł mawiać: „Jeśli miałbym do wyboru dwóch równorzędnych, genialnych piłkarzy, katolika i protestanta, wziąłbym protestanta bo i tak mogę być pewny, że katolik nigdy nie trafi na Ibrox”. Tak narodził się konflikt. Władze jednej i drugiej drużyny odcięły się od współpracy z najbardziej fanatycznymi grupami kibiców, o złagodzenie sytuacji starali się także sami piłkarze Celtiku i Rangers, którzy organizowali spotkania w szkołach i domach dziecka, by przekonywać o tym, że w derbach Glasgow najważniejszy jest przede wszystkim futbol. Do akcji włączyły się też szkockie kościoły i parlament, które również interweniowały w sprawie tego problemu. Tak więc piłka nożna w Szkocji przesiąknęła w niemal każdą strefę życia, niemającą na pozór nic ze sportem wspólnego. Na wzajemną nienawiść kibiców może mieć wpływ także marna specyfika miasta, które jest brzydkie,  pełne przestępczości i walk na noże. Sympatyków obu drużyn oddziela rzeka Clyde: kibice Celtiku mieszkają na północy i wschodzie miasta, zaś miłośnicy Rangers na południu i zachodzie. Rzeka jest namacalną granicą pomiędzy obiema ekipami oraz geograficznym dowodem na istnienie konfliktu. Władze miasta poszukiwały rozwiązań, zaczęły od karania za prowokacyjne przyśpiewki na stadionach i powstrzymywania krwawych bójek, które jeszcze do niedawna miały miejsce przy okazji meczów. Podczas spotkań i po nich służby porządkowe zwiększały czujność, a policja w całym mieście była gotowa do akcji. Od połowy lat dziewięćdziesiątych kluby są karane ze religijne lub polityczne przyśpiewki, a zakazy stadionowe nakładane są na osoby rozwieszające transparenty z niedozwolonymi hasłami. Innym rozwiązaniem był panujący podczas meczów absolutny zakaz chodzenia w barwach obu klubów, miało to powstrzymać pseudokibiców przed rozróbami. W pewnym sensie przyniosło to zamierzony skutek. O ile podczas spotkania kibice zajmują poszczególne sektory świadczące o tym, po której stronie barykady się znajdują, tak po meczu pozostając anonimowi mogli czuć się w miarę bezpiecznie. Uderzyło to jednak również w kibiców, którzy nie mają z polityczno-religijnym konfliktem nic wspólnego. Noszenie koszulki z logo ukochanej drużyny w każdej chwili mogło mieć zgubne skutki, konflikt sprzed kilkudziesięciu lat odebrał Szkotom dumę z bycia kibicem.

Fani Celtiku i Rangersów wzajemnie uprzykrzali sobie życie. Derby Glasgow są nazywane najkrwawszymi derbami na całym świecie, a ofiary tej nienawiści liczone są w dziesiątkach. Podczas krwawych bójek, do których dochodziło niezliczoną ilość razy, często padały ofiary śmiertelne, na niebezpieczeństwo można było narazić się nawet podczas dnia wolnego od meczu, wystarczyło pojawić się w nieodpowiedniej koszulce w nieodpowiedniej dzielnicy. Nawet teraz po Parkhed nie można bezpiecznie spacerować w błękitnej koszulce Rangersów, a po Bridgetonie w zielonej Celtów – to zostałoby odczytane jako prowokacja. Nie tylko fizyczną przemocą kibole deklarowali swoją nienawiść. Derby „Starych Firm” są znane nie tylko z niezwykłej atmosfery i woli walki, ale też słownych przepychanek całych tłumów kibiców. „Czy skoczysz po potrawkę z kurczaka Boby Sands, ty brudny katolicki śmieciu?” – ironicznie i potwornie głośno śpiewali Billi Boys, kibice Rangersów podczas spotkania Rangers – Celtic na początku sezonu 1981/1982. Bobby Sands (ur. 9 marca 1954, zm 5 maja 1981) to irlandzki republikanin, lider IRA. Przebywał w więzieniu Maze (Irlandia Północna), gdzie napisał książkę pt. „One day in my life”. W jego celi więzienia wisiał odrażający swąd ludzkich fekaliów i wymiocin od tygodni wcieranych w ściany. Sands wraz z innymi bojownikami IRA „Brudnym Strajkiem”, odmawiając mycia się i obcinania włosów, chcieli wymóc na Margaret Thatcher decyzję o przyznaniu im statusu więźniów politycznych. Nie przyniosło to żadnego skutku. Katoliccy żołnierze Irlandzkiej Armii Republikańskiej przez społeczeństwo brytyjskie i światową opinie publiczną, wciąż traktowani byli jak mordercy i gwałciciele, Bobby Sands rozpoczął strajk głodowy i zmarł po 66 dniach. Oprócz Sandsa – zanim strajk został przerwany – zmarło także 9 innych głodujących więźniów. Wśród ofiar strajku było 6 członków IRA oraz 4 INLA. Tak oto irlandzki terrorysta został bohaterem piosenki śpiewanej podczas meczu piłkarskiego. Miasto Glasgow przed stu laty rządzone było przez gangi ze wschodnich dzielnic Est Endu – ówcześnie największych slumsów Europy. Irlandzki „Norman Conks” z Parkhead walczył z protestanckim „Billy Boys” z Brigdeton. Wojna pochłonęła setki ofiar zabijanych nożami, kosami lub słynną maczetą Billego Fulertona – przywódcy Billy Boys. Od tamtego czasu sztandarową piosenką Rangersów jest hymn grupy Fulertona: „Witajcie, witajcie, jesteśmy chłopcami Billego, / brodzimy po kolana w katolickiej krwi, / bo jesteśmy chłopcami Billego z Brodgetonu”. Kibice Celtiku nie pozostali im dłużni. Przez dziesiątki lat, kiedy w Irlandii Północnej trwał konflikt religijny, a Anglia drżała w obawie przed kolejnymi atakami terrorystycznymi IRA, co weekend na Celtic Park śpiewano – „Chwała Armii Republikańskiej!” Kiedy zaś na meczach Rangersi śpiewali hymn brytyjski, wymachując Union Jackiem i flagą protestanckiej Irlandii Północnej, Celtowie wymachiwali flagami Republiki Irlandii, wołając: „Pieprzyć Królową!”, w rewanżu rywale odwrzaskiwali: „Pieprzyć Papieża!”

Pozasportowa rywalizacja pomiędzy kibicami obu drużyn ma miejsce także w innych miastach. W Belfaście wojna przybrała wymiar… artystyczny. Na murach możemy zaobserwować całą gamę obrazów, zobaczymy m.in. gigantyczny portret Bobbiego Sandsa i jego dziewięciu towarzyszy, tuż obok namalowani są Henrik Larsson i Jinky Johnston, najwybitniejsi gracze Celtiku. Dalej na murach widnieją Palestyńczycy, których ziemie zagarnęli Żydzi, podobnie jak irlandzką – Anglicy. Kolejne malowidło jest wyrazem solidarności z separatystami baskijskimi i katalońskimi. Flagi tych nacji często widywane są na Celtic Park, po drugiej stronie muru namalowany jest Wilhelm Orański. Kibice Rangersów często śpiewają na meczach „Król Billy uwieczniony na murze, stoi dumnie i świeci jasno!” 12 lipca ulicami miast Ulsteru i Dublina od 220 lat dumnie maszerują lojaliści, upamiętniając zwycięstwo króla Wilhelma III Orańskiego nad Jakubem II Stewardem w bitwie nad rzeką Boyne w roku 1690. Wydarzenie to jest cezurą, od której historiografia brytyjska datuje nieprzerwane panowanie władców protestanckich. Nie inaczej jest w Glasgow, z tą tylko różnicą, że tu marsz przekształcił się w pochód sympatyków „Tedy Bears”, czyli Rangersów. Tego dnia, podobnie jak w dzień derbów, policja w Glasgow notowała najwięcej morderstw i pobić.

W 2011 roku paczki zawierające ładunki wybuchowe zostały przesłane na adres trenera Celtiku Glasgow Neila Lennona oraz dwojga znanych sympatyków tego klubu. Pierwsza przesyłka zawierająca materiał wybuchowy i gwoździe była adresowana do trenera klubu, ale zidentyfikowano ją na poczcie. Drugą, do adwokata klubu, również rozpoznał listonosz. Trzecią wykryli pracownicy biura poselskiego Trish Goodman – byłej wiceprzewodniczącej parlamentu w Edynburgu. Policja oceniła wówczas, że każda z tych przesyłek była w stanie zabić adresata. „To już nie kwestia futbolu, ale terroryzmu i nienawiści wyznaniowej. Na coś takiego nie ma miejsca w Szkocji w XXI wieku” – powiedział telewizji Sky lider szkockich Labourzystów, Iain Gray.

Na początku lat 90-tych właściciel Rangersów – Sir David Murray – zmienił politykę klubu. Marząc o międzynarodowym sukcesie musiał zacząć zatrudniać katolików, pierwszym był eks-Celt, Mo Johnston. Niedługo potem pierwszym katolikiem z kapitańską opaską został Włoch Lorenzo Amorouso. Wydarzenia te spowodowały, że sporo kibiców odwróciło się od klubu, sfrustrowani  palili na Ibrox szaliki i flagi. Władze ligi zdecydowały, że wyplewienie bigoterii ze szkockich stadionów jest właściwym rozwiązaniem. Wszystko było na dobrej drodze. Mimo dalszych doniesień o zamieszkach pomiędzy kibicami i ciągłym występowaniu nieetycznych przyśpiewek na stadionach, sytuacja wyglądała o niebo lepiej, niż te kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat wcześniej.

Niestety, konflikt zaogniali na powrót nie tylko najzagorzalsi kibole drużyn z Glasgow, ale też sami piłkarze. Robili to poprzez prowokacyjne wypowiedzi i zachowania, niesamowicie ostrą grę podczas meczów zakończoną mnóstwem kartek w obu kolorach pokazanych przez sędziego, czy też bójkami trenerów. Jednym z piłkarzy przyczyniających się do zaostrzenia konfliktu był… Artur Boruc. Dumnie paradował w koszulce z papieżem na Ibrox i ostentacyjnie żegnał się przed trybuną najzagorzalszych fanów Rangersów. Równie dobrze mógłby paradować z koszulką z napisem „obalić rządy Putina” tuż przed nim samym. Sam bramkarz zawsze uwielbiał derby Glasgow, podczas jednego z wywiadu powiedział: „To jest coś niesamowitego. Nie ma drugiego takiego meczu na świecie, a atmosfera na trybunach jest niepowtarzalna. Tego się nie da opisać słowami, to trzeba przeżyć na własnej skórze!” Polski bramkarz ma na koncie jeszcze kilka prowokacyjnych zachowań. Piłkarz paradował po Ibrox Park z wielką flagą Celtiku, celebrując kolejny tytuł mistrzowski, a po jednym z meczów derbowych nie podał ręki trzem podopiecznym Walter`a Smith`a. Włodarze Celtiku nie pozostali obojętni wobec takich zachowań i chcąc zwalczyć podobne ekscesy w przyszłości oraz udowodnić chęć walki z pozasportową nienawiścią, wyciągnęli konsekwencje wobec Artura Boruca. W 2008 roku Boruc został ukarany przez komisję dyscyplinarną Scottish Football Association grzywną w wysokości 500 funtów oraz ostrzeżeniem przed podobnym tego typu zachowaniem w przyszłości, za obraźliwe gesty wykonywane w stronę kibiców Glasgow Rangers podczas spotkania derbowego. W tym samym roku władze klubu nałożyły na niego grzywnę w wysokości 50 tysięcy funtów za złamanie zakazu picia alkoholu podczas przedsezonowego tournée Celtiku w Holandii. Polski bramkarz był wrogiem nr 1 dla wszystkich kibiców Rangers. Nie tylko przez prowokacyjne gesty i słowa, ale również dlatego, że swoimi umiejętnościami niejednokrotnie poprawił statystyki Celtom i przyczynił się do ich zwycięstw.

Obecnie „najkrwawsze derby na świecie” powoli odchodzą w niepamięć, jednak przez sytuacje, jakie wydarzyły się podczas nich, na zawsze zapiszą się na kartach historii futbolu. Jest to doskonały przykład jak NIE należy kibicować. Oby tylko takich przykładów było jak najmniej, bo przecież piłka to jednak nadal przede wszystkim sport. Piękny sport.

 

/Sylwia Siry/