Oczy krwawiły, ale Legia ma czego chciała

legia-czekala-od-lat-na-takiego-jak-nikolic_26136662

Serię narodowych klęsk rozpoczął Paweł Fajdek, którego złoto olimpijskie miało być przecież takim pewniakiem, jak właśnie awans Legii. Później zawiedli siatkarze, a Legia ruszająca w bój tuż po nich, miała nie dopuścić do ogólnej narodowej żałoby.

Jednak czy na pewno narodowej? Wszak przed meczem bardziej miała miejsce gorąca dyskusja, o tym czy można będąc Polakiem, trzymać dzisiaj za rywali warszawskiej drużyny. A no oczywiście, że można i o ile nie rozumiałem, kiedy ktoś kibicował Portugalczykom w starciu z Polakami na Euro, o tyle nie dziwi mnie, kiedy dzisiaj wybiera się Dundalk. Nie mówimy tu bowiem o reprezentacji, a o zwykłej drużynie poskładanej z zagranicznych zawodników, z zagranicznym trenerem, a przede wszystkim będącej po prostu ligowym rywalem, który i tak odjeżdża finansowo, a awans do Ligi Mistrzów pozwoli na zostawienie peletonu jeszcze bardziej z tyłu. Jest też oczywiście druga strona medalu jak punkty do rankingu czy atrakcyjne mecze na naszej piłkarskiej mapie… Może przejdźmy do samego meczu.

Nie mylił się ten, który twierdził, że Legia jest zwycięzcą tego losowania. Nie mylił się też jednak ten, który podobnie postrzegał Dundalk. W skrócie słabe Dundalk trafiło na słabą Legię i obie strony mogą być z tego zadowolone, bo potyczka z silniejszym rywalem mogła skończyć się tragicznie. Nic więc dziwnego, że po pierwszej połowie oczy mogły krwawić, a na Twitterze było znacznie ciekawiej niż na boisku. Nie od dziś wiadomo, że taka porcja emocji tylko pobudza kreatywność.

Druga połowa miała przynieść zmiany i rzeczywiście przyniosła. To nie Legia ruszyła do ataku, ale Dundalk ośmielony nieudolnością rywala stworzył całkiem groźne okazje i zadziwiająco dobrze wyglądał w rozprowadzaniu piłki. Zadziwiająco dobrze jak na ogólny poziom tego widowiska, bo do normalnych standardów nie ma sensu nawet równać. A mogło być nawet tak, że bramkę strzeliłby Chris Shields, który zdaniem Przemysława Iwańczyka gra w piłkę podobnie do niego. Najgorsze, że to w zupełności wystarcza.

Nadszedł jednak ten moment. Błysnął jedyny piłkarz, po którym mogliśmy się tego spodziewać, a mianowicie Nemanja Nikolić, po którego akcji udało się wywalczyć rzut karny. Węgier podchodzący do jedenastki musiał zdawać sobie sprawę, że to najprawdopodobniej jedyna okazja, żeby wygrać ten mecz i pewnie wykorzystał okazję. Po otwarciu wyniku obie drużyny zagrały odważniej. Legia starała się podwyższyć prowadzenie, ale Kucharczyk ponownie przypomniał, że wyróżniającym graczem byłby chyba tylko na Orliku. Nieco większa aktywność nie oznaczała oczywiście lepszego widowiska, tutaj nadal było fatalnie.

Dundalk ruszył do ataku w końcówce i niewiele brakło, żeby Kilduff pokonał Malarze. Na szczęście Legnionistów, posłał piłkę ponad poprzeczką. Kiedy wydawało się, że nic nie może się już zmienić, a losy awansu będą nadal otwarte, Aleksandar Prijovic wyszedł na czystą pozycję w zasadzie znikąd i ustalił wynik meczu na 2:0, sprawiając, że najprawdopodobniej po raz pierwszy od lat będziemy mieli polską drużynę w fazie grupowej Ligi Mistrzów, chociaż z taką grą nic nie jest jeszcze przesądzone.

Cała sytuacja to jeden wielki paradoks. Chyba najsłabsza drużyna walcząca o Champions League od lat, w końcu dostanie się do tych rozgrywek. Z jednej strony można się cieszyć, z drugiej obawiać kompromitacji. Przecież to nie może skończyć się dobrze…