Przeciętny fan Tottenhamu wreszcie może z dumą spoglądać w tabelę. Gdyby na początku sezonu ktoś powiedział, że „Koguty” na półmetku będą wyżej w tabeli od Manchesteru United, czy Chelsea, zapewne wielu fanów angielskiej piłki popukałoby się mocno w czoło i zaproponowałoby konsultację z renomowanym psychiatrą. Fakty są jednak takie, że Tottenham jest w gazie, zajmuje trzecie miejsce i z konsekwencją pokonuje kolejne przeszkody na swojej drodze.
Doskonale pamiętamy, że katem drużyny prowadzonej przez Mauricio Pochettino były mecze z teoretycznie słabszymi rywalami. Ileż to nerwów musieli stracić fani, oglądając porażki na własnym terenie z takimi drużynami jak Norwich, Hull City, czy Wigan. W tym roku oglądamy zupełnie inny zespół. Zespół, który jest monolitem i tworzy zgrany kolektyw. Zespół, który w końcu nie popełnia kuriozalnych błędów w obronie, mało tego, posiada obecnie najlepszą defensywę całej Premier League! Raptem 15 bramek stracili podopieczni Pochettino w tym roku. Biorąc pod uwagę fakt, iż jeszcze sezon temu Tottenham miał gorsze wyniki w defensywie od Hull City… Ta liczba musi zrobić wrażenie. Wydaje się, że Mauricio Pochettino ma głowę na karku i dokonał totalnej metamorfozy na White Hart Lane. „The Spurs” nie są już obiektem drwin, a widok Tottenhamu w kalendarzu nadchodzących spotkań sieje dużą dawkę niepewności wśród menedżerów Premier League. Święta Bożego Narodzenia były bardzo owocne dla wszystkich osób związanych z Tottenhamem. Najpierw bardzo ważne wyjazdowe zwycięstwo z Southampton, potem pewne rozprawienie się z Norwich, a wczoraj oglądaliśmy zwycięski zespół Pochettino w starciu z rewelacją tych rozgrywek – Watford. Jak widać, drużyna szybko podniosła się po niefortunnej porażce z Newcastle.
Gdzie należy szukać przyczyn takiego stanu rzeczy? Tottenham wreszcie postawił na swoją młodzież. Daje to duże efekty. Wystarczy popatrzeć w rubryczki z datami urodzenia piłkarzy, którzy regularnie pojawiają się na placu gry. Eric Dier – rocznik 1994. Fantastyczny zawodnik, potrafiący grać na pozycji stopera, jak i defensywnego pomocnika. Zrobił niebywały progres pod okiem argentyńskiego szkoleniowca. Nie bez przyczyny występuje w każdym meczu. Jest to duża nadzieja reprezentacji Anglii. Christian Eriksen – rocznik 1992. Ta postać już od dłuższego czasu dobrze radzi sobie w Premier League. Duńczyk jest kapitalnym rozgrywającym, a jego rzuty wolne można traktować niczym „jedenastki”. Warto wspomnieć o zawodniku, który przeszedł totalną metamorfozę – Eriku Lameli – rocznik 1992. To nie jest już piłkarz, który odbija się od każdego napotykanego rywala i macha rękami. To gracz, który po dwóch nieudanych sezonach nabrał pokory i gryzie trawę. Jest niesamowicie skuteczny w odbiorze, potrafi konstruować akcje, a kiedy trzeba, dobrze je wykańcza. Chyba jednak zbyt wcześnie go skreślono. Wydaje się jednak, że Pochettino w końcu dotarł do swojego rodaka. Rewelacją rozgrywek jest Dele Alli – można o nim mówić szczeniak, albo młokos, jednak ten młodzieniec nie ma żadnych kompleksów! 19-letni piłkarz z meczu na mecz udowadnia nam, że przeskok z trzeciej do pierwszej ligi wcale nie musi być bolesny. Przed tym zawodnikiem wielka przyszłość. Dostrzega to już każdy. Nawet selekcjoner reprezentacji Anglii, który już czterokrotnie dał zagrać pomocnikowi w kadrze „Trzech Lwów”. W tym sezonie Alli strzelił już 4 bramki. Jak na debiutancki sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej, jest to wynik więcej niż dobry. Może to być filar drużyny na długie lata. Po urazie, zaczyna przypominać o sobie Heung Min Son – 23-letni Koreańczyk udowadnia, że wart był tej ogromnej sumy, jaką zapłaciły za niego „Koguty”. Dzisiaj strzelił piękną bramkę w 90 minucie i dał drużynie bardzo ważne trzy punkty. Coraz odważniej do pierwszego składu puka też Thomas Carroll. Miał być to kolejny niespełniony talent, jednak zeszłoroczne wypożyczenie do Swansea był strzałem w dziesiątkę. Carroll gra coraz więcej, a ostatnio nawet zdobył bramkę. Jest to na optymistyczny prognostyk. Ostatnio na boisku zaczął pojawiać się zaledwie 18-letni Joshua Onomoah. Choć gra głównie w Lidze Europy, to widać że Pochettino wierzy w tego piłkarza. Harry Kane to facet, którego specjalnie nie trzeba przedstawiać. Jedynie można zbagatelizować mit, że jest to „one season boy”. Kane wraca na właściwe tory, znowu seryjnie strzelając bramki. Aż chciałoby się przypomnieć słynne „who’s name is Harry Kane?”. Harry chyba wyjaśnił, że należy podchodzić do niego z ogromnym szacunkiem. Nie bez kozery Pochettino mówi, że nie sprzeda tego zawodnika za żadne pieniądze.
Tottenham wchodzi z pompą w nowy rok. Pojawia się „nowa nadzieja”. Nie można jednak popadać w hurraoptymizm. Drużyna musi pracować bardzo ciężko, aby utrzymać ten stan rzeczy. Wszystko zmierza w dobrym kierunku, choć niektórych niesie już swoista „fanta”. Jamie Carragher dzisiaj chyba trochę przesadził, publikując na Twitterze wpis o możliwym zdobyciu tytułu przez Tottenham.
Można jednak w końcu powiedzieć, że pojawia się szansa na Ligę Mistrzów. Jak na razie, drużyna prezentuje się kapitalnie. Jeśli podtrzyma taką formę, marzenia o pierwszej czwórce wcale nie muszą okazać się mrzonką. Być może to jest właśnie ten czas. Pierwsza połowa sezonu może napawać optymizmem. Ostateczną odpowiedź poznamy jednak dopiero w maju. A do maja długa i kręta droga, jak to kiedyś śpiewali Beatlesi.
Warto zauważyć, że średnia wieku piłkarzy Tottenhamu to 24,6 lat. Czy tak młody zespół jest w stanie walczyć o najwyższe cele? Wydaje się, że za sprawą Pana na zdjęciu powyżej wszystko jest możliwe. Młodości, dodaj im skrzydła – zapewne tak każdy kibic Tottenhamu mógłby parafrazować słowa wybitnego wieszcza narodowego. Na razie pozostaje czekać na dalsze żniwa tejże rewolucji, jakiej niewątpliwie dokonał Pochettino. Jedno jest pewne – czasy nostalgii za Bale’m czy Modricem można puścić w zapomnienie. Na horyzoncie wreszcie pojawiło się słońce.