Leszek Ojrzyński o tym, że w przypadku zwycięstwa w finale Pucharu Polski odda medal swojemu poprzednikowi, poinformował jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Ewentualna zdobycz miała trafić na szyję Grzegorza Nicińskiego, który wprowadził Arkę na PGE Narodowy, ale później został zwolniony i nie mógł dokończyć pucharowej przygody. Poprzedniemu trenerowi medal wręczyły władze klubu, a Ojrzyński wpadł na jeszcze lepszy pomysł, co zrobić ze swoją nagrodą.
Nowy trener zacumował w Gdyńskim porcie 10 kwietnia, by nie dopuścić do zatonięcia żółto-niebieskiego statku. Celem numer jeden było utrzymanie klubu w LOTTO Ekstraklasie, a dopiero gdzieś obok, trochę w postaci bonusu, znajdował się finał Pucharu Polski przeciwko Lechowi Poznań. To była ta pozytywna część krajobrazu, jaki zostawił po sobie Niciński. To on wprowadził drużynę na PGE Narodowy, więc Ojrzyński bardzo honorowo uznał, że ten medal zwyczajnie mu się należy. Nie zasłuży się na jego zdobycie tylko jedynym meczem, który w dodatku można rozegrać dzięki ciężkiej pracy kogoś innego. Nowy trener Arki zdecydował więc, że w przypadku wygranej medal i tak trafi na szyję Grzegorza Nicińskiego.
– W takiej sytuacji jeszcze nie byłem. Gdy pracowałem w Podbeskidziu, graliśmy w półfinale, w którym przegraliśmy z Legią. Przede mną nowy cel. Teraz liczy się przede wszystkim liga. Na niej się skupiamy. Stawiam sprawę jasno: jeśli wygramy z Lechem, złoty medal oddam trenerowi Nicińskiemu. Nie lubię, jak dzieli się skórę na niedźwiedziu, doszukując się podtekstów. Najważniejsze jest dobro klubu, czyli Arki Gdynia. Puchar może zdobyć Arka, a nie Ojrzyński. Ja tylko wykonuję swoją pracę. Zasługi Nicińskiego są nie do podważenia. Arka pod jego wodzą przechodziła kolejne rundy, aż wdrapała się na najwyższy szczebel. Ja nie żyję dla medali. Ważne jest to, co nosi się w sercu. Poza tym ten finał to zasługa Grześka. W Warszawie będę go tylko reprezentował – deklarował przed finałem na „Łączy nas piłka”.
Choć Lech Poznań był faworytem i wykreował w tym meczu sporo okazji do zdobycia gola, to trofeum zdobyli piłkarze Arki. Ojrzyński swój medal otrzymał, ale już na Narodowym przypomniał o swojej obietnicy względem poprzednika. Doszło nawet do kontaktu między twórcami sukcesu klubu z Gdyni, ale wówczas okazało się, że Grzegorz Niciński już swój medal otrzymał, a Ojrzyńskiego ubiegły władze klubu. Były trener Górnika Zabrze z utratą nagrody i tak był już pogodzony, więc szybko w jego głowie zrodził się pomysł przekazania medalu na aukcję charytatywną. Kibice Arki staną przed niepowtarzalną szansą zdobycia sensacyjnego trofeum, a pieniądze zebrane w ten sposób trafią do najbardziej potrzebujących.
– Jeśli ktoś z sympatyków Arki będzie miał ochotę go nabyć, na pewno będzie miał taką okazję. Jeszcze nie znam szczegółów, nie wiem, jaki to będzie cel, ale wkrótce na pewno wszystko ustalimy. Myślę, że komuś może to pomóc, a ja z medalem i tak się już pożegnałem i tego nie zmienię – tłumaczył na łamach „Gazety Wyborczej”.
Okazuje się, że sukces Arki ma wielu ojców i korzyści ze zwycięstwa arkowców też jest sporo. Wielkie gratulacje za ten gest należą się Leszkowi Ojrzyńskiemu, ale też władzom klubu, które pamiętały o zwolnionym trenerze i pośrednio doprowadziły do możliwości sprzedania tego medalu.