Tłok w czołówce LOTTO Ekstraklasy. Ciaśniej być już nie może

Dziwacznie wygląda tabela LOTTO Ekstraklasy po 13. kolejkach. Beniaminek jest wiceliderem, a drużyna walcząca do samego końca poprzedniego sezonu o mistrzowski tytuł, zajmuje miejsce w połowie grupy spadkowej. Jeszcze większe zdziwienie może malować się na twarzy kibiców, jeśli zerkną w rubrykę z punktami. Wszystkie drużyny z podium zgromadziły dotąd po 23 punkty. Natomiast najlepszą ekipę grupy spadkowej od najlepszej ekipy grupy mistrzowskiej będą dzielić najprawdopodobniej tylko cztery oczka.

Dlaczego najprawdopodobniej? Bo czeka nas jeszcze starcie Wisły Płock ze Śląskiem Wrocław. Obie drużyny na razie muszą zadowolić się dorobkiem 17 punktów i miejscem w dolnej połowie tabeli, ale ewentualne zwycięstwo pozwoli im doszlusować do jakże szerokiej czołówki. W takim przypadku to Arka będzie zajmować 9. miejsce po trzynastu seriach gier, a jej strata do liderującego Lecha Poznań będzie wynosić właśnie cztery punkty. W przypadku remisu w meczu Wisły ze Śląskiem, ,,Kolejorz” będzie miał pięć punktów przewagi nad drużyną znajdującą się na szczycie grupy spadkowej. Tak czy siak, mamy do czynienia z wielkim tłokiem panującym w czołówce. Jak to wyglądało w poprzednich sezonach na tym etapie rozgrywek?

2016/2017 – Lider (Lechia) z przewagą 4 punktów nad 3. drużyną i z przewagą 12 punktów nad 9. drużyną

2015/2016 – Lider (Piast) z przewagą 7 punktów nad 3. drużyną i z przewagą 10 punktów nad 9. drużyną

2014/2015 – Lider (Legia) z przewagą bilansu bramek nad 3. drużyną i z przewagą 9 punktów nad 9. drużyną

Osoby spostrzegawcze zdążyły już pewnie zauważyć pewną zależność. W każdym z trzech poprzednich sezonów drużyna zasiadająca na fotelu lidera po 13. kolejkach nie została później mistrzem Polski. Nie było to raczej przyczyną pecha, który liczbie ,,13″ ponoć towarzyszy. Po prostu jest to na tyle wczesna faza sezonu, że wszystko może zdążyć się obrócić o 180 stopni. A przecież dochodzi jeszcze zimowe okno transferowe, przez które kluby mogą znacznie się wzmocnić lub osłabić.

Z obecnego układu sił w LOTTO Ekstraklasie nie będziemy więc wyciągać daleko idących wniosków. Można jednak pokusić się o poszukanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego w czołówce panuje taki ścisk. Dużo do życzenia pozostawia dyspozycja faworytów. Legia i Lech mogą skupić się wyłącznie na krajowych rozgrywkach, a mimo to nie są w stanie wypracować sobie przewagi. W Lechii i Jagiellonii nie do końca udała się sztuka zastąpienia zawodników, którzy odeszli w przerwie między sezonami. Pozostałych drużyn nie podejrzewaliśmy przed sezonem o to, że byłyby w stanie wyraźnie przegonić resztę stawki i rzeczywiście żadnej z nich nie udało się tego dokonać. Kolejną przyczyną spłaszczenia tabeli jest mała liczba zdobytych i straconych bramek. Tylko Górnik Zabrze strzela średnio ponad dwa gole na mecz, a żaden z zespołów nie ma średniej gorszej od dwóch goli straconych w jednym meczu. Pada mało bramek (13. kolejka nie potwierdza akurat tej reguły), a w konsekwencji wynik jest bliższy remisowi, bądź jest remisowy.

Wszystkie drużyny znajdujące się obecnie na podium, czyli Lech, Górnik i Zagłębie, gubiły punkty w siedmiu meczach obecnego sezonu. Czy istnieje jeszcze jakaś liga, w której żaden z trzech czołowych zespołów nie wygrał choćby połowy rozegranych meczów? Rozejrzeliśmy się po rozgrywkach naszych sąsiadów z zachodu, wschodu oraz południa  i odpowiedź brzmi: nie. Możemy uznać się za wyjątkowych. Czy to dobrze? I tak, i nie.

Nie, ponieważ – jak już wcześniej zauważyliśmy – wynika to głównie ze słabości najmocniejszych kadrowo drużyn. Tak, ponieważ pozytywnie wpływa to na emocje związane z wyścigiem po mistrzostwo Polski. Kibice ponad połowy zespołów z najwyższej klasy rozgrywkowej mogą iść w następny weekend na stadion z nadzieją, że ich drużyna awansuje/utrzyma się na podium. Inaczej podchodzi się do spotkań, kiedy gra toczy się o pierwsze czy trzecie miejsce, a inaczej, kiedy do zyskania jest awans na siódmą lokatę. Przy takim tłoku w tabeli wzrasta też prawdopodobieństwo niespodziewanych rozstrzygnięć. Tak było chociażby w zeszłym sezonie na zapleczu LOTTO Ekstraklasy. Na siedem kolejek przed końcem sezonu Górnik Zabrze zajmował dopiero dziewiąte miejsce. Ścisk był jednak na tyle duży, że w krótkim czasie podopiecznym Marcina Brosza udało się przeskoczyć na drugą pozycję i wywalczyć awans do elity.

Oj, nie można odmówić tej naszej lidze uroku. Z wnioskami jeszcze się wstrzymajmy. W końcu prawdziwych mężczyzn poznaje się po tym jak kończą, a nie po tym, jak zaczynają.

 

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka
+ do 400 zł bonusu

 

 

Komentarze

komentarzy