Osiemnastka po której wszyscy mamy kaca – Część 3.

To już nie jest śmieszne. Czekamy na Ligę Mistrzów bardzo długo i dalej nawet się nie zanosi, że ktoś zagra choćby w fazie grupowej. Niewinne imprezowe wpadki przerodziły się więc w alkoholizm i aż trudno żyć i patrzeć na to wszystko na trzeźwo.

Przypomnijmy:

Parafrazując stary hit Andrzeja Rosiewicza: „Osiemnaście lat minęło jak jeden dzień” i nic się nie zmieniło poza jednym – tym razem po prostu przegrywamy inaczej, bardziej frajersko.

Polska na występ w tych elitarnych rozgrywkach czeka najdłużej:

Próbowali:
Widzew Łódź
ŁKS Łódź
Widzew Łódź
Polonia Warszawa
Wisła Kraków
Legia Warszawa
Wisła Kraków
Wisła Kraków
Wisła Kraków
Legia Warszawa
Zagłębie Lubin
Wisła Kraków

2008/2009 WISŁA KRAKÓW
Jedna z największych kompromitacji polskiego futbolu. Gdy Wisła trafiała na Levadię wszyscy już mówili o kolejnej rundzie i następnych wyzwaniach. Nawet budżet był skonstruowany w taki sposób, że nie przewidziano w nim porażki polskiej drużyny. Przy Reymonta Wisła zagrała fatalnie, ale uratowała jeszcze remis 1:1 (bramka Ćwielonga). Rewanż to był już kiepski kabaret. Wisła waliła głową w mur, ale tak nieudolnie, że aż żal było na to patrzeć. Lepiej było oglądnąć wtedy „Świat według kiepskich”.

KOM-PRO-MI-TACJA


Bednarz stracił po tej wpadce robotę dyrektora sportowego


Maciej Skorża: „to moje trenerskie Waterloo”
2009/2010 LECH POZNAŃ
Przyszła pora na Lecha – wreszcie. Na początek Inter Baku, czyli klub z dalekiego Azerbejdżanu. Z tym, że Azerowie piłkarsko byli już wtedy coraz bliżej Europy. Kluby bogatsze, lepsze ośrodki treningowe, nieźli obcokrajowcy. Na wyjeździe udało się wygrać Lechowi tylko 1:0, a nerwów było co nie miara. Jeszcze przed meczem okazało się, że miejscowe jedzenie, mówiąc delikatnie, nie podeszło piłkarzom mistrza Polski. Ostatecznie cenne zwycięstwo zapewnił nie kto inny jak Artur Wichniarek, który przecież kiedyś strzelał też w eliminacjach, tyle że dla Widzewa. Rewanż to typowe kunktatorstwo polskich klubów. „Mamy jakąś bramkę, rywale też czekają na kontrę, to zagramy spokojnie”. No i „Kolejorz” się rozkojarzył w końcówce i ich misterny plan się nie sprawdził. Doszło do karnych, w których awans zapewnił Lechowi Krzysztof Kotorowski.

III runda eliminacyjna to pojedynek ze Spartą Praga. Podobny potencjał, a jednak Lech wypadł na tle mistrza Czech niezwykle bezbarwnie i słabo. Dwa razy 1:0 i kolejny raz polska drużyna mogła skupić się na lidze…

2010/2011 WISŁA KRAKÓW
Na tron wróciła Wisła Kraków, ale gdy wylosowała Skonto Rygę, wszyscy zastanawiali się czy nie będzie powtórki z Levadią. Na wyjeździe udało się ledwie wygrać 1:0, a u siebie poszło łatwo, gładko i przyjemnie: 2:0, a mogło być jeszcze wyżej. To nie była jednak ta sama Wisła co kiedyś – za czasów Kasperczaka. Tym razem postawiono na holenderski duet Valckx-Maaskant i kupowanie wypalonych obcokrajowców wagonami.

W III rundzie z Liteksem Łowecz wystąpiło tylko dwóch Polaków (Wilk i Sobolewski). Udało się wygrać 2:1 i 3:1. Jednak to nie był koniec eliminacji, bo właśnie weszła w życie reforma Platiniego i kluby pokroju Wisły miały o wiele łatwiejszą drogę do Ligi Mistrzów, ale za to musiały przejść jeszcze jedną ekipę. Już nie było szans, żeby trafiły na Barcelonę czy Real. Teraz wszystko miało pójść zgodnie z planem.

W IV rundzie mistrz Polski trafił na APOEL co odebrano raczej z lekkim grymasem na twarzy. Trudny przeciwnik z wieloma bardzo dobrymi Portugalczykami, Hiszpanami, a na dodatek na własnym stadionie był niezwykle niewygodną drużyną. Pierwszy mecz był jednak przy Reymonta, a tu Wisła zawsze była mocna. Udało się wygrać 1:0 po dobrym meczu w wykonaniu krakowian. Co ciekawe, ważną postacią w zespole gości był Helio Pinto, który teraz grzeje ławkę Legii.

Rewanż to całkiem inny scenariusz. Wisła biegała za piłką jak wtedy, gdy przegrywała z Barceloną 0:4. Piłkarsko nie miała żadnych atutów, a do tego niezwykle niepewnie  bronił wtedy Pareiko. Estończyk zaliczył wtedy chyba najgorszy mecz w barwach Wisły, a przecież było to jedno z najważniejszych spotkań w jego karierze. APOEL dość łatwo wyszedł na prowadzenie 2:0, ale wtedy strzał życia oddał Cezary Wilk i zespół Maaskanta znów był w Lidze Mistrzów. Tyle tylko, że był w niej przez 16 minut, bo Ailton znów pokazał swój kunszt. Od tego momentu zaczęła się agonia krakowskiego zespołu. Tyle straconych pieniędzy, beznadziejne  transfery, drodzy w utrzymaniu piłkarze i dziś Wisła wiąże ledwo koniec z końcem, a wystarczyło wytrzymać 20 minut – obojętnie czy grali dobrze czy źle…


Patryk Małecki – gwiazda pierwszego meczu z APOELem


Skład Wisły bardzo obcy

2011/2012 ŚLĄSK WROCŁAW
Mistrzem Polski dość nieoczekiwanie, aczkolwiek zasłużenie, został Śląsk Wrocław. Orest Lenczyk zbudował jednak całkiem dobry zespół, który potrafił świetnie zaparkować autokar przed polem karnym, ale też przy okazji stworzyć w meczu kilka kombinacyjnych akcji. Europejscy słabeusze szybko jednak zweryfikowali grę wrocławian. Najpierw męczarnie z Budocnostem Podgorica i na dodatek przegrany mecz na własnym obiekcie. Potem szwedzki Helsingborgs, który też przecież nie jest hegemonem, a wygrał z taką łatwością, że piłkarze Śląska mogli właściwie tylko pogratulować swoim przeciwnikom i zejść do szatni.


Pytanie czy z takim składem Śląsk miał czego szukać?

2013/2014 LEGIA WARSZAWA
Jak nie Śląsk, Wisła, Lech, Widzew, ŁKS, Polonia to może znowu Legia? Podobno niezwykle silna i gotowa na Ligę Mistrzów. Trener Urban zarzekał się, że ma dwie równorzędne jedenastki i może z łatwością rotować składem. Tylko, że ten zabieg kompletnie się nie sprawdzał, a Legia nie miała stylu, który mogłaby narzucić rywalom. Widać to było z The New Saints, gdzie z problemami wygrała 3:1 i 1:0. Potem przyszedł czas na Molde, a więc znów Skandynawów. Piłkarze Legii dwa razy remisując szczęśliwie przeszli do następnej rundy. Ich gra kulała chyba głównie przez psychikę, bo w rewanżu byli niesamowicie spięci. Zresztą tę teorię potwierdza Jan Urban, który mówi: „Zamiast mówić o taktyce musiałem tłumaczyć im, że są lepsi”. Steaua w zeszłym roku była od Legii po prostu lepsza, ale i tak znów zadecydowały tylko bramki na wyjeździe. Szczęście było więc niesamowicie blisko, choć patrząc potem na Rumunów w Lidze Mistrzów trudno było nie odnieść wrażenia, że gdyby był tam którykolwiek polski klub to jego przygoda mogłaby zakończyć się z bardzo wyraźnym bilansem bramkowym.


Ten sympatyczny pan o mało co nie wyeliminował Legii z Ligi Mistrzów


Oprawa – Liga Mistrzów

2014/2015 LEGIA WARSZAWA
Tym razem nie przeprowadzono tyle transferów co przed rokiem i bardzo słusznie. Remis z półamatorami z Walii każdy odebrał jak porażkę i kompromitację, ale Henning Berg pokazał, że potrafi swój zespół ukierunkować mentalnie i bardzo dobrze przygotować – rozłożyć siły i wymienić poszczególne tryby w maszynie. To chyba nie wyszło jemu poprzednikowi, choć trzeba też przyznać, że sami piłkarze dojrzeli, w drużynie nie ma też tylu kontuzji co przed rokiem, więc Legia naprawdę dysponowała potencjałem na fazę grupową Ligi Mistrzów. Dwumecz z Celtikiem to koncert w wykonaniu warszawian. Ale wiecie gdzie było widać prawdziwą siłę tego zespołu? Po tym jak szybko podniosła się po pierwszym golu. Na przykładzie tego artykułu i własnych obserwacji widać, że polskie ekipy często mają problem właśnie w tym elemencie i ogólnie w sferze psychiki. Celtic nie był już tak mocny jak kiedyś, ale to wciąż marka – i to taka, której już dawno nawet nie ugryzł, uszczypał polski klub, a tu proszę.

Sport przegrał jednak z ludzkim błędem. Te zdarzają się w każdej dziedzinie życia i z pewnością nigdy ich nie wyeliminujemy. Lekarz może się pomylić przy operacji, dowódca może podjąć w wojsku złą decyzję, inżynier może źle zaprojektować most. Tylko, że każdą z wyżej wymienionych osobę spotka jakaś przykra konsekwencja. Im wyżej będą w hierarchii i ważniejsi w swoim fachu tym ta kara będzie surowsza i odbije się szerszym echem w środowisku. Legia jest przecież w pełni profesjonalnym klubem i aż ciężko uwierzyć, że tyle osób nie potrafiło doczytać regulaminu, który ma raptem kilkadziesiąt stron. Jedni mówią, że sport powinien wygrać i pewnie w jakimś sensie mają rację, tylko trzeba wziąć pod uwagę, że regulaminy i wszelkie procedury są jego nieodzowną częścią.

Dziwne są głosy ludzi, którzy mówią, że UEFA to mafia i to spisek z mnóstwem milionów euro w tle. Regulamin jest bardzo precyzyjny w tym punkcie i mówi tylko i wyłącznie o walkowerze (Debreczyn sądzono według innego punktu, bo zawodnik nie był zgłoszony do rozgrywek). Dlaczego więc UEFA miałaby postępować wbrew swojemu prawu?

Nawet jednak, gdyby Legia awansowała dalej to trzeba nabrać trochę dystansu do eliminacji. Ile razy minuty dzieliły polskie kluby od sukcesu? Ile razy mieliśmy ogrywać amatorów, dziadów, studentów, a potem byliśmy świadkami wielkiego zawodu? W IV rundzie nie ma już leszczy i wcale nie jest powiedziane, że Legia byłaby lepsza. Może znowu trafiłby jej się mecz, taki jak ten z Bełchatowem? Szkoda tylko, że już tego nie możemy sprawdzić i opieramy się teraz tylko na gdybaniu.

Jest tysiąc teorii za wyższością sportu i Legii i mnóstwo argumentów za wykluczeniem jej z UEFA. A my czekamy…

Obyśmy teraz tylko nie tworzyli podobnego zestawienia i wspominali przy okazji 40-latka, bo Europa czekać nie będzie.

PIERWSZA CZĘŚĆ – tutaj
DRUGA CZĘŚĆ – tutaj
P
odsumowanie – jutro