FC Barcelona – Manchester City
Trzy tygodnie temu, przed pierwszym meczem z Barceloną trener gospodarzy – Manuel Pellegrini zapowiadał odważną grę swojego zespołu i twierdził, że zeszłoroczny dwumecz z Barceloną dał im doświadczenie, które teraz zaprocentuje. Piłkarze „Citizens” wtórowali swojemu opiekunowi i twierdzili, że mają sposób na Barcelonę i wygrają. Pierwsza połowa pokazała, że była to zwykła „napinka”. Dość szybko na ziemię sprowadził ich były piłkarz Liverpoolu Luis Suarez, który w 30 minut zdobył dwie bramki dla Barcelony. Pierwsze 45 minut było jednostronnym widowiskiem, kolejne bramki dla gości wisiały w powietrzu. Po przerwie piłkarze Manchesteru City wreszcie zaczęli grać odważniej, czego zwieńczeniem była kontaktowa bramka zdobyta przez niezawodnego Sergio Agüero. Dalsze ataki i być może kolejne bramki „Citizens” uniemożliwił Gaël Clichy czerwoną kartką w 74. minucie spotkania. Od tamtego momentu Manchester City cofnął się na swoją połowę i kontynuował sposób gry z I połowy. W ostatniej minucie Messi otrzymał szansę na rozstrzygnięcie losów dwumeczu w postaci rzutu karnego, który wybronił Joe Hart. Ta interwencja angielskiego golkipera, jak i bramka Agüero dają iluzoryczne szanse na odrobienie strat i awans mistrza Anglii.
Barcelona nieco ponad tydzień temu odzyskała fotel lidera Primera Division po wpadce Realu Madryt w Bilbao. W najbliższy weekend piłkarzy Luisa Enrique czeka nie lada wyzwanie – Gran Derbi. Będą mieli szansę powiększyć, bądź obronić punkt przewagi nad Realem Madryt. W jakiejkolwiek formie by nie byli Madrytczycy – El Classico zawsze jest trudnym meczem. Nawet pomimo tego, że będzie odbywać się na Camp Nou: Malaga pokazała niecały miesiąc temu, że można tutaj pokonać Barcelonę. Dziś, tak na dobrą sprawę – Barcelonie wystarczy jedna szybko strzelone bramka, aby dziś zapewnić sobie awans. Niewykluczone, że taki właśnie jest scenariusz – szybki gol, a potem spokojne kontrolowanie wydarzeń boiskowych, by zachować jak najwięcej sił na niedzielny hit.
Manchester City gra w ostatnich tygodniach bardzo nierówno i zamiast gonić przodującą w tabeli Chelsea musi odpierać ataki Arsenalu i Manchesteru United, które depczą im po piętach tracąc jedynie odpowiednio 1 i 2 punkty do „Citizens”. Szczególnie kiepską dyspozycję prezentują ostatnio na wyjazdach, przegrali z trzecim od końca Burnley 1:0 oraz z Liverpoolem 2:1. Być może porażka z beniaminkiem była zamierzona i piłkarze oszczędzali się przed starciem z „Dumą Katalonii”. W pierwszym spotkaniu, mimo słabej postawy w początkowych fazach meczu, piłkarze City zdobyli 8 rzutów rożnych. We wszystkich 7 meczach LM nabili ich 39. W zeszłym sezonie w rewanżu na Camp Nou „Obywatele” musieli odrabiać stratę dwóch bramek, wydawało się to niemożliwe, a jednak atakowali i uzbierali 4 rożne. Skoro dziś mają tylko jedną bramkę do odrobienia to uzbierają kilka rożnych na pewno. Linia wystawiona bardzo nisko, warto spróbować.
Rzuty rożne drużyny – Man City powyżej 3.5 – @1.72 (Bet365)
Widzę w tym meczu, podobnie jak w poprzednim (i zeszłorocznym na Camp Nou) bramki dla obu drużyn. Oba zespoły strzelają sporo bramek, ale i tracą. Oczywiście łatwiej będzie zdobyć gola Barcelonie, która jest gospodarzem, ale zagra bez Sergio Busquetsa, który pełnił kluczową rolę w przerywaniu akcji ofensywnych rywali. Bez niego będzie łatwiej o bramkę dla przyjezdnych.
Obydwie drużyny strzelą gola – @1.61 (Bet365)
Arbitrem dzisiejszego spotkania będzie Gianluca Rocchi i chyba nie ma lepszego kandydata do dawania kartek w takim meczu. 10 ostatnich meczy w europejskich pucharach to 37 żółtych i 5 czerwonych kartek. Natomiast jeszcze bardziej imponująco wygląda jego bilans w Serie A, gdzie w takiej samej ilości meczy upominał żółtymi kartonikami aż 50 razy, natomiast czerwonymi 8! Jeśli Barcelona nie strzeli za szybko bramki (co by rozstrzygnęło dwumecz), możemy oglądać naprawdę rekordową ilość kartek.
Ilość kartek – Powyżej 5.5 – @2.00 (Bet365)
Borussia Dortmund – Juventus Turyn
W pierwszym spotkaniu „Stara Dama” wygrała 2:1 i patrząc na przebieg meczu był to zasłużony rezultat. Juventus grał lepiej, miał więcej okazji, nawet rzutów rożnych, czy spalonych. Dziś czeka ich jednak trudne zadanie, bowiem drużyna Juventusu poleciała do Niemiec bez Andrea Pirlo. Początkowo zapowiadano nawet absencje Paula Pogby, ale – na szczęście dla sympatyków mistrzów Włoch – w poniedziałek powrócił on do treningów.
Borussia Dortmund najprawdopodobniej nie zagra w przyszłorocznej edycji Ligi Mistrzów. W Bundeslidze zajmują dopiero 10. miejsce, a do 4. lokaty, która gwarantuje występy w Champions League tracą 12 punktów. Pozostało jeszcze 10 kolejek, a więc jest to zadanie prawie niemożliwe. Tym bardziej, że nie wszystko zależy od nich. Jedyną szansą na start w przyszłorocznej edycji jest wygranie obecnej, ale chyba niewielu w to wierzy patrząc na grę BVB. Owszem, poprawili grę względem jesieni, ale nadal jest ona daleka od ideału, skoro nie potrafili pokonać bramkarza ani HSV, ani Köln. Przyzwyczaili zresztą już do dwóch różnych oblicz swojej gry: w Champions League grają na sto procent, w lidze czasem nie pokazują nawet połowy tego poziomu. W tym sezonie na własnym boisku potrafili pokonać już Arsenal (2:0), Galatasaray (4:1) i zremisowali z Anderlechtem (1:1), w meczu który już nie miał żadnego znaczenia.
Juventus już zdążył nas przyzwyczaić do pozycji lidera Serie A i pewnie niedługo będą oni świętować 4. pod rząd Scudetto, bo przewagi 14 punktów w ciągu 11 meczów na bank nie stracą. Trochę trudniej może im być o Puchar Włoch, bowiem w pierwszym półfinale na własnym stadionie przegrali z Fiorentiną 2:1. Rewanż dopiero na początku kwietnia. Ogólnie w ostatnich meczach forma „Starej Damy” nie powalają na kolana. Tracą łatwo bramki ze słabszymi drużynami (np. Atalanta), remisują z pikującą w dół AS Roma (1:1) czy też minimalnie wygrywają z zespołami typu Sassuolo czy Palermo (1:0). Według mnie nie wygląda to najlepiej.
Uważam, że Borussia Dortmund wygra dzisiejszy mecz. Potrafią się zmobilizować na spotkania Ligi Mistrzów, a nie wiadomo kiedy po raz kolejny będą mogli usłyszeć hymn Champions League, jeśli dziś pożegnają się z tymi rozgrywkami. Juventus jest mocny, ale poza swoim stadionem nie radzą już sobie tak dobrze. W obecnej edycji LM przegrali w Madrycie z Atletico, w Pireusie z Olympiakosem (oba mecze 1:0), wygrali jedynie z Malmö (2:0) w mroźnej Szwecji. Od dłuższego czasu mam w głowie wynik 2:1 i wydaję mi się, że losy awansu rozstrzygną się w konkursie rzutów karnych
Borussia – Juventus 1 – @2.30 (Bet365)