Ledwo 20-letni zawodnik po jednym sezonie w Ligue 1 oraz jednym w Bundeslidze. Szybki, dynamiczny, z dobrym dryblingiem, wciąż rozwijający się. Zwracający na siebie uwagę, ale wciąż nie pukający do grona TOP10 piłkarzy na świecie. Zmienia klub, a kwota za niego zapłacona może osiągnąć blisko 150 milionów. Ousmane Dembele to w tym przypadku nie bohater Football Managera, tylko realnej transakcji. Transakcji, której nie byłoby bez pewnego człowieka.
Lato 2016 było tym, w trakcie którego wszyscy stukali się w czoła. 90 milionów za Higuaina czy przekroczona setka w przypadku Pogby sprawiły, że rynek piłkarski zadrżał. Wspomnieni zawodnicy byli jednak ukształtowani piłkarsko, w świetnej formie, sprawdzeni w mocnej lidze na przestrzeni kilku sezonów. Obecnego lata 222 miliony wydane na Neymara wydawały się szaleństwem, jednak i tu mowa o świetnym zawodniku (zdecydowanie jednym z najlepszych na świecie), którego wizerunek jest warty krocie. Dopiero teraz zaczynają się wydatki, które trudno wytłumaczyć.
Przypadek Dembele pokazuje, że po transferze Brazylijczyka ceny skoczyły być może nawet o ok. 50%. Gdyby Barcelona zaproponowała działaczom BVB 100 milionów na początku okienka, można zgadywać, że władze przyjęłyby propozycję. Teraz bogatsze kluby doskonale wiedzą, jak wykorzystać panujący trend, a jednym z tych zespołów jest właśnie ten, na którego czele stoi Hans-Joachim Watzke.
Niemiec z Borussią związany jest niemal od początku XXI wieku, z krótką przerwą w 2005 roku, kiedy to drużynie z Westfalii groziło bankructwo. Lata mijają, a klub staje się coraz większą potęgą. Pod względem sportowym może nie aż taką, jak w okresie jej gry z trójką Polaków, ale finansową – na pewno. Początek drogi na szczyt zaczął się wraz z pojawieniem się Juergena Kloppa (za tym również stał Watzke), ale przede wszystkim ściągnięciem wielu piłkarzy, którzy wskoczyli na wyższy poziom. Co więcej – praktycznie zawsze za grosze.
Wymienienie wszystkich zawodników pasujących do tego opisu, którzy przewinęli się przez BVB w ostatnich latach, zajęłoby trochę czasu. Wszyscy z nich odchodzili za o wiele większe pieniądze, a ich zastępcy powtarzali ten proces. Kluby, które tak świetnie radzą sobie z młodymi perełkami, możemy policzyć na palcach jednej ręki. Wśród nich powinno znaleźć się miejsce dla Benfiki czy Sportingu, jednak liga portugalska nie jest szczególnie pożądanym kierunkiem. Z tego powodu obecnie możemy wskazać tylko jeden jedyny klub, który pod względem atrakcyjności dla nastoletnich talentów może się równać z BVB – jest to francuskie AS Monaco.
Biorąc pod uwagę to, że zespół z Księstwa ma bogatego właściciela i jednak na początku wydawano ogromne pieniądze (Falcao, James etc.), nie sposób nie powiedzieć „WOW”, widząc poczynania szefów Łukasza Piszczka. Szefów, na czele których stoi on – mądry, nieugięty, genialny analityk, który prawie nie podejmuje złych decyzji. Hans-Joachim Watzke. Dzięki niemu BVB wróciła na tron, wygrzebała się z długów i jedyne, czym się musi martwić, to poziom sportowy. Pieniądze po świetnych negocjacjach z Barceloną już są, czas pokaże, czy zostaną wydane tak samo dobrze jak w poprzednich latach. Borussia myśli „Watzkiem” – zobaczcie, jak na tym wyszła.