Outsiderzy wśród gigantów

Nieważne jaka liga, kraj, czy kontynent. W każdym sezonie do stawki mocnych klubów stara się dołączyć zespół z pozoru słaby, skazywany na porażkę. Czasem jest to nieśmiałe pukanie do drzwi, czasem dynamiczne ich wyważenie. W Anglii w tym roku takich ekip jest niewiele, stąpają one póki co jednak niezwykle pewnie i nie raz już udowodniły, że są w stanie walczyć z najlepszymi.

 

Zmiana stylu na Upton Park

Jeszcze rok temu kibice West Hamu domagali się zwolnienia Sama Allardayce’a. Powodem nie były jednak słabe wyniki, a tragiczna gra „Młotów”. Typowy angielski futbol z lat 80. bazujący na długich podaniach i ostrej grze dawał punkty potrzebne do utrzymania, jednak wymagania w XXI wieku uległy zmianie. Big Sam ściągnął więc latem zawodników, którzy mogliby poprawić nieco styl gry. Duet napastników Diafra Sakho – Enner Valencia okazał sie strzałem w dziesiątkę. Obaj mają łącznie 10 bramek. Alex Song z kolei dyryguje środkiem pola, racząc niekiedy kibiców technicznymi zagraniami rodem z Barcelony (jego byłego klubu). Formę odbudował również Stewart Downing. Skrzydłowy Anglii w ostatnich tygodniach jest kluczową postacią na Upton Park. Może to zabrzmieć dziwnie, ale jeśli były gracz Liverpoolu będzie dalej notował takie występy, to na Anfield kibice będą żałować, iż The Reds tak łatwo go oddali. Jeśli do wymienionych wyżej graczy dołączymy Tomkinsa i Reida, stoperów w genialnej w tym sezonie dyspozycji i lewego obrońcę Cresswella asystującego częściej niż niejeden pomocnik, to powstanie na prawdę mocny skład gotów walczyć o europejskie puchary. Póki co, West Ham traci punkt do lokaty numer 6, jednak spokojnie z taką dyspozycją może ścigać Tottenham, czy nawet Arsenal (jeśli Alexis Sanchez obniży loty). Na koniec efektowna akcja „Młotów” w meczu z Ipswich:

 

„Święty” spokój Koemana

Z klubu odchodzi utalentowany menadżer, odchodzą kluczowi zawodnicy. Nic tylko szlochać do poduszki i liczyć na cud w walce o utrzymanie w lidze. Większość kibiców i ekspertów tak właśnie widziała nowy sezon w wykonaniu Southampton. Mimo udanej poprzedniej kampanii, trzeba było budować wszystko niemal od nowa. I tu owacja na stojąco należy się Ronaldowi Koemanowi. Holender na St. Mary’s Stadium wykonał tytaniczną pracę, która teraz owocuje. Pierwsza sprawa – gigantyczne pieniądze zarobione na sprzedaży gwiazd. O ile 25 milionów za Adama Lallanę jeszcze można zrozumieć, tak 20 za Lovrena, czy 30 za Shawa to niemal jak wygrana na loterii dla „Świętych”. W zamian do klubu za dużo mniejsze pieniądze przyszli zawodnicy tacy jak Graziano Pelle, Dusan Tadic, czy Saido Mane. Włoch strzela lepiej od Lamberta, czy Osvaldo, Serb asystuje lepiej od Lallany, a Elia czy wspomniany wyżej Mane już zaczęli dla zespołu strzelać ważne bramki. To nie ofensywa decyduje jednak o tym, iż Southampton znajduje się tak wysoko w tabeli. Blok defensywny jest najszczelniejszym w lidze. Ekipa Ronalda Koemana straciła tylko 16(!) bramek w tym sezonie. Fonte zastąpił świetnie Lovrena w roli lidera obrony, do tego dochodzą mocne boki – Clyne i Bertrand. Jeszcze w listopadzie niemal wszyscy (łącznie ze mną) nie dawali im szans na top4, teraz trzeba jednak powiedzieć otwarcie – Southampton walczy o Ligę Mistrzów i ma spore szanse, żeby w maju uznać sezon 2014/2015 za lepszy od poprzedniego, a co za tym idzie – za sezon rewelacyjny, najlepszy w historii.

 

Swansealona już bez magii

W przeciwieństwie do wyżej wymienionych zespołów, w Swansea oczekiwania przed tym sezonem były spore. Ekipa Garry’ego Monk’a skończyła co prawda poprzedni sezon w dolnej połówce tabeli, jednak w Premier League jest już uznaną marką i minimum dla kibiców z Liberty Stadium jest walka o europejskie puchary. Początek zmagań ligowych wyglądał obiecująco. Na pięć pierwszych meczów Swansea wygrała cztery, a jedyną porażkę poniosła z obecnym liderem – Chelsea. Później było już jednak gorzej i poza przebłyskami, jak wygrana z Arsenalem, „Łabędzie” regularnie traciły punkty. Obecnie sytuacja nie wygląda tragicznie. Jednak to wciąż jest strata siedmiu punktów do europejskich pucharów, w dodatku do Manchesteru City odszedł kluczowy element układanki -Wilfried Bony. Garry Monk już zapowiedział, że za 28 milionów uzyskanych z tego transferu klub zainwestuje w infrastrukturę i nie należy się spodziewać wielkiego nazwiska sprowadzonego zimą. To może się zatem okazać ważnym czynnikiem, decydującym o tym, czy projekt „Swansea w LE” zostanie zakończony sukcesem.

 

Podsumowując, prezentuję pozycje obu ekip z tamtego i tego sezonu:

West Ham United

2013/2014 po 22. kolejkach – 18 pkt, 18. miejsce

2014/2015 po 22. kolejkach – 36 pkt, 7. miejsce

Southampton

2013/2014 po 22. kolejkach – 31 pkt, 9. miejsce

2014/2015 po 22. kolejkach – 42 pkt, 3. miejsce

Swansea City

2013/2014 po 22. kolejkach – 21 pkt, 15. miejsce

2014/2015 po 22. kolejkach – 30 pkt, 9. miejsce

Komentarze

komentarzy