„Pan Kontrowersyjny” wkracza do Premier League

Wymuszanie transferów, walka na pięści z klubowym kapitanem podczas meczu, obrażanie sędziów za kontrowersyjne decyzje. Jeśli ktokolwiek z twarzy Dimitri Payeta w jakikolwiek sposób wyczytał spokój i opanowanie, niech jak najszybciej zmieni zdanie. Nowy nabytek West Hamu to całkowity antonim wspomnianych cech.

Zaczynał karierę w jednej ze szkółek w Reunion, u wybrzeży Oceanu Indyjskiego, której pierwsza drużyna występowała wówczas dopiero w szóstej klasie rozgrywkowej. Następnie mając zaledwie 12 lat dołączył do Akademii Le Havre, gdzie już wtedy był oskarżany przez trenerów o brak motywacji do gry w piłkę. Do Nantes, w którym to jego kariera nabrała rozpędu, wtargnął w 2005 roku. Od tamtego okresu, w ciągu 9 lat zagrał aż dla czterech francuskich ekip.

Po dwóch solidnych kampaniach w Nantes, Payet szybko zrozumiał, że czas na zmianę otoczenia, tym bardziej, że klub zleciał z hukiem do Ligue 2. Francuz nie zamierzał marnować choćby roku w niższej klasie rozgrywek i wymusił transfer do Saint-Etienne. Po trzech sezonach w nowym klubie, jego charakter znowu eksplodował. Podczas jednego ze spotkań tak poróżnił się z Blaisem Matuidim, czyli z klubowym kolegą, a zarazem kapitanem zespołu, że postanowił sprawę rozwiązać poprzez pięści. Ostatecznie jednak doszło do przeprosin z jego strony, a dwaj piłkarze podczas pobytu na zgrupowaniu kadry narodowej jasno stwierdzili, że nie czują już do siebie urazy. Mimo to awantura była preludium do jego problemów. Pod koniec zimowego okienka w 2011 roku postanowił, że chcę odejść z klubu. Zainteresowanie wykazywała Chelsea oraz Liverpool, jednak francuski klub nie dał zielonego światła na tę transakcję i po kilku dniach przesunął krnąbrnego piłkarza do rezerw. Zawodnik jednak nie odpuszczał tak łatwo i po ogłoszeniu tej decyzji postanowił zignorować treningi z zespołem. Sześć miesięcy później Dimitri dopiął swego i znowu zmienił klubowe barwy, tym razem na te Lille, gdzie znowu nie zagrzał długo miejsca. Minęły dwa lata i jego agent musiał szukać dla Payeta nowej drużyny. Zgłosiła się Marsylia, w której to rządził wówczas Jose Anigo.

Dimitri Payet (Marseille)

Pierwszy sezon w Olimpique był typowym przetarciem. Został uznany pełnoprawnym zawodnikiem podstawowego składu, ale wciąż brakowało mu odpowiedniego błysku. Odnalazł go dopiero po przyjściu do zespołu Marcelo Bielsy. Argentyńczyk natychmiast wyjął to, co najlepsze z pomocnika. Skutek był natychmiastowy – w ciągu jednego sezonu zaliczył 21 asyst i strzelił 7 bramek. To głównie dzięki niemu Andre -Pierre Gignac był tak skuteczny, zajmując drugie miejsce w klasyfikacji strzelców za Alexandre Lacazattem. Dimitri znalazł się również w jedenastce sezonu Ligue 1, ponadto będąc zawodnikiem, który – biorąc pod uwagę pięć najlepszych lig świata – zanotował czwartą z kolei liczbę asyst w przeciągu całego sezonu, ulegając w tej klasyfikacji tylko Kevinowi De Bruyne, Leo Messiemu oraz Ceskowi Fabregasowi. Natomiast jeśli spojrzymy na kluczowe zagrania – w tym rankingu nie miał już sobie równych, wykonując ich aż 117, podczas gdy drugi De Bruyne i Hazard zanotowali o 26 mniej. Pomimo takich wyników, Bielsa i tak zarzucił, że jego zawodnik nie przykładał się znacząco do treningów.

Najlepszy sezon w karierze natychmiast sprowadził przedstawicieli z Anglii. West Ham United nie wahał się, by zapłacić 15 milionów euro za kontrowersyjnego Francuza. Pieniądze zapewne byłyby większe, gdyby nie fakt, że Dimitri ma już 28 lat, a przed sobą perspektywę 2-3 sezonów grania na najwyższym poziomie. Negocjacje na linii dwóch klubów nie poszły gładko. Marsylia nie chciała sprzedawać zawodnika, ale została do tego zmuszona przez przedstawicieli piłkarza.

payetmat

Czego możemy się spodziewać po nowym piłkarzu Młotów? Na pewno kreatywności i dobrego ostatniego podania. Pomimo, że Francuz może zajmować pozycję skrzydłowego, najlepsze efekty daje tylko i wyłącznie podczas gry w roli ofensywnego pomocnika. Dlatego Bilić będzie musiał jak najszybciej przetransformować ustawienie na te z tzw. „dziesiątką”. Etykietą Payeta jest szybkość, kontrola nad piłką i wizja gry. Jego zdaniem jest to, by to inni byli w centrum wydarzeń poprzez zdobywane bramki z jego podań. Dodatkowo może wnieść do zespołu dobre wykonanie stałych fragmentów gry. Również fakt, że przez rok mógł zaszczepić od Marcelo Bielsy kulturę taktycznej gry daje powody, dla których ten transfer jest bardzo przekonujący.

Na początku będzie musiał przystosować się do występów w nowej lidze, która posiada inną specyfikę. Dużo również zależy od gry całej drużyny. Doskonale pamiętamy panowanie Sama Allardyce, gdzie West Ham nie był drużyną panującą na boisku. Zatem jeśli Payet ma być przydatny dla zespołu, cały zespół musi zaniechać sporej ilości długich piłek, tak by gra jak najczęściej przechodziła przez nogi Francuza. To niezbędny element, inaczej sam zawodnik okaże się bezużyteczny. Ponadto będzie musiał wymazać opinię o tym, że „znika” – niczym Mesut Oezil – z placu gry podczas kluczowych starć dla swojego zespołu, bo takich w całym sezonie dla Młotów jest niewyobrażalnie dużo.

Miejmy tylko nadzieję, że zaniecha wyzwisk w stronę sędziów po nieprzychylnych decyzjach, jak to miał w zwyczaju we Francji. W przeciwnym razie, w kraju takim jak Anglia, gdzie arbitrzy są pod niemal taką samą ochroną słowną jak Królowa Brytyjska, zostanie to srodze ukarane.

Francuscy eksperci jak mantrę powtarzają, że od pewnego okresu widzieli potencjał w zawodniku, ale dopiero po owocnym sezonie w Marsylii zostało to przez niego dostatecznie potwierdzone. Teraz czas na kolejny dowód – tym razem już na znacznie wyższym poziomie. Bez tego jego udział w EURO 2016 w trykocie Trójkolorowych można będzie można włożyć między bajki.