Pan Vadis zaorał Jagiellonię!

vadis-odjidja-ofoe

Miał być hit ekstraklasy, miał być hit całej jesieni w Polsce, ale wyszło lanie, które Legia sprawiła Jagiellonii. Gdyby przypisać zasługi za to zwycięstwo jednemu piłkarzowi, to bezwzględnie można przypisać wszystko Vadisowi Odjidj-Ofoe, który z meczu na mecz prezentuje się lepiej i pomyśleć, że wystarczyło do tego zrzucenie sadła…

Mimo że grała u siebie, Jagiellonia nie dojechała na ten mecz. Na palcach jednej ręki można policzyć sytuacje bramkowe stworzone przez ekipę Michała Probierza tego wieczoru. Nie było właściwie niczego. Dobre liczby Vassiljewa nijak się miały do jego boiskowej postawy. Frankowski i Cernych również niczego nie pokazali, bo nie mieli na nic czas ani miejsca. W pewnym momencie pozytywem był Piotr Tomasik, ale też do czasu, gdy Legia przycisnęła.

„Wojskowi” wygrali za sprawą Vadisa Odjidj-Ofoe, który rozgrywał świetne zawody. Gol, asysta i dwa kluczowe podania przy bramkach na 3:o i 4:1, to był prawdziwy koncert. Nieźle wyglądał Miro Radović czy Guilherme, a więc zawodnicy będący zawsze pod grą. Ten drugi tym razem wszedł w buty Thibault Moulina i po raz kolejny udowodnił, że wysoka klasa piłkarska nie przeszkadza mu na kolejnych pozycjach. Obok meczu przeszli Waleri Kazaiszwili i Nemanja Nikolić.

Gdyby rozpisać mecz w punktach, wyglądałby tak:

  • Najpierw super rozegrany rzut rożny, po którym gola strzela Guilherme – asysta Odjidji-Ofoe
  • Później akcja: „Rado” do Kopczyńskiego, ten wycofuje, a belgijski pomocnik pakuje piłkę w okienko bramki Kelemena.

  • Końcówka meczu i kolejna super akcja Odjidji-Ofoe, który najpierw kręci kółka, związuje obrońców, a później wykłada Hamalainenowi piłkę tak, że Fin mógł zrobić wszystko, a wybrał asystę przy bramce Prijovicia.

  • Odjidja mógł mieć drugą bezpośrednią asystę, ale szwajcarski napastnik zepsuł sytuacje sam na sam, którą po chwili dobił Kucharczyk.

Mogło być jeszcze więcej, bo jedno z dośrodkowań „Kuchego” wylądowało na piątym metrze, a Vadis posłał piłkę w… górne rzędy trybun za bramką. Niemniej widać, że każdy gol został strzelony z udziałem Belga, który objaśnia, dlaczego dostał najwyższą pensję w lidze.

Legia wygrała czwarty mecz z rzędu, co poprzednim razem zdarzyło się na przełomie 2015 i 2016 roku za kadencji Stanisława Czerczesowa. Analogia do tamtego okresu jest taka, że wtedy również wśród pokonanych były Korona i Jagiellonia. Do końca roku ekipie Jacka Magiery pozostały cztery ligowe mecze i patrząc na terminarz – Śląsk, Wisła Płock, Piast, Górnik Łęczna – nie byłoby dziwne podwojenie liczby zwycięstw i jednocześnie odrobienie wszystkich strat poniesionych na początku sezonu. Po dzisiejszym meczu pozostało pięć punktów do prowadzącej dwójki i nawet jeśli Lechia swój mecz wygra, to i tak wydaje się, że kwestią czasu jest, gdy Legia dobije szczytu w lidze.

Jagiellonia ma kłopot z meczami domowymi, gdy rywalem jest ktoś potrafiący grać dobrze w piłkę. Najpierw Lechia, potem Zagłębie, a dzisiaj Legia, czyli drużyny z miejsc 2-4 jednomyślnie wywiozły komplet punktów z Białegostoku. Gdy dodamy bezbramkowy remis z Pogonią, wychodzi, że jedynie drużyny z dolin tabeli mają się czego obawiać przy Słonecznej. W Piłkarskim Pokerze mówiło się, że społeczeństwo w tych rejonach jest ofiarne, ale po kilkudziesięciu latach piłkarze „Jagi” opacznie zrozumieli ten tekst i w najważniejszych spotkaniach rozdają punkty.

Fot. Legia.com

Komentarze

komentarzy