Już dziś o 19 piłkarze Legii w wyjazdowym spotkaniu spróbują stawić czoła piłkarzom Club Brugge. Może się to okazać najważniejszym meczem w tym sezonie, ale przede wszystkim będzie to wielki test dla Stanisława Czerczesowa. Drużyna trenuje pod jego wodzą już od miesiąca. Na razie „Wojskowi” zagrali z nowym trenerem u steru w pięciu meczach. W lidze dwie wygrane w bardzo dobrym stylu i porażka z będącym w strefie spadkowej Lechem. W Pucharze Polski zwycięstwo z Chojniczanką, a w Europie… no właśnie – remis po niemrawym meczu z mocno okrojonym składem Club Brugge.
Przed nami wielkie zadanie. Legia, jeśli jeszcze chce choćby marzyć o wyjściu z grupy, musi dziś wygrać. Musi też liczyć na to, że Napoli będzie konsekwentne i dalej pójdzie zwycięską ścieżką. Wtedy wszystko nadal będzie możliwe. Przed Legią i przed Czerczesowem stoi naprawdę trudne zadanie. Potem zostają już tylko mecz z silnym Midtjylland i grudniowy wypad do Neapolu. Jeśli gracze z Włoch zapewnią sobie wygranie grupy już przed ostatnim meczem, Legia będzie mogła upatrywać swojej szansy na punkty. Nie patrząc jednak na innych – jedynie zdobycie z Midtjylland i Napoli kompletu punktów, zapewni Legionistom awans do kolejnej rundy. Nawet po pokonaniu dziś Brugii, a w następnym meczu Duńczyków, Legia nie będzie w komfortowej sytuacji, bowiem sama będzie mierzyć się Napoli, podczas gdy Midtjylland potykać się będzie z Brugią. Liczenie na łut szczęścia i zwycięstwo Belgów to nic innego jak bezradność. Legia jest w diabelnie trudnej sytuacji. Wszystkie karty muszą w tej chwili iść na stół – nie da się już blefować, nie da się nic ukryć. Porażka dzisiaj to porażka całej europejskiej kampanii, nawet mimo trudnej grupy. Żeby coś osiągnąć, trzeba się rozwijać. Nie można się rozwijać osiągając znacznie słabszy wynik niż rok wcześniej.
Henning Berg był jaki był, ale jedno gwarantował – solidną grę w Europie. I mówię to z czystym sumieniem mimo, że to właśnie z Norwegiem u steru Legia przerżnęła dwa pierwsze grupowe mecze. Jestem przekonany, że pierwszy mecz z Club Brugge zakończyłby się zwycięstwem warszawian, a i o dzisiejszy byłbym spokojniejszy. Darzyłem jednak Norwega pewną sympatią, choć wiem, że zmiana szkoleniowca Legii była po prostu potrzebna, by wyjść z tego letargu. Legia Berga w Europie, a Legia Berga w lidze to jednak dwie zupełnie inne drużyny – ta druga była niemrawa, nudna i często zaliczająca wpadki, ale ta pierwsza to zupełnie inna bajka. Pod wodzą Norwega Legia miażdżyła swoich rywali w Europie w drodze najpierw do Champions League, a potem do Ligi Europy. Nie najtrudniejszą, co prawda, grupę stołeczny zespół wygrał w cuglach (jedna wpadka z Lokeren), a i w Amsterdamie zaprezentował się całkiem przyzwoicie. Pierwsza poważna europejska porażka tamtej Legii to mecz z Ajaksem w Warszawie. W kolejnym sezonie znów szli jak burza w eliminacjach, z Zorią przysporzyli swoim fanom trochę nerwów, ale do mety bez problemu dotarli. I dopiero rozgrywki grupowe to zawód – porażka w Danii niesamowicie utrudniła drogę tej drużyny do awansu. Mecz z Napoli, całkiem dobrze rozegrany, pokazał tylko, że Włosi są na trochę innej półce. Mecz z Brugią to już mecz pod wodzą nowego trenera i choć Belgowie we wcześniejszych meczach prezentowali się tragicznie, a do Warszawy przyjechali w okrojonym składzie, to wystarczyło na remis z Legią. To naprawdę smutna konkluzja.
Szaleni matematycy z Midtjylland okazują się naprawdę solidną drużyną i jakby nie patrzeć, ich wygrana z Legią nie jest aż takim wielkim zaskoczeniem. Jasne, jeśli chcesz coś znaczyć w Europie, to musisz takie klubiki objeżdżać, ale mimo wszystko uważam, że bardziej Legia powinna wygrać z Brugią niż nie-przegrać z Midtjylland. Nadzieja w tym, że Duńczycy szczególnie mocni są u siebie – może jednak Legia jeszcze się odgryzie. W tym kontekście warto również pamiętać o tym, żeby z Duńczykami uzyskać lepszy bilans, do czego wystarczy dwubramkowe zwycięstwo z Wikingami lub… zwycięstwo 1:0 i poprawienie swojego bilansu bramkowego dziś z Brugią.
Tak czy siak – Legia musi dziś wygrać i w tym głowa Czerczesowa oraz, przede wszystkim, piłkarzy. Belgowie to nie są zadni kosmici, to drużyna, którą można i którą trzeba ograć. Nie można wyjść na mecz w pampersie, tylko trzeba wywalczyć tą wygraną na murawie. I tego dziś od Legii oczekuję. Nie widowiskowej gry, nie dużego posiadania piłki – oczekuję, że będą gryźli trawę i mam nadzieję, że się nie spalą. Na mecz nie można też wyjść przemotywowanym – w tym głowa sztabu szkoleniowego, by Legioniści swoje czoła mieli chłodne. I właśnie ten chłód się przyda. Chłodna kalkulacja, bez porywania się z motyką na słońce. Jeśli Legia zagra choć z takim zaangażowaniem jak z Napoli – to powinno wystarczyć do zwycięstwa. Tam przesądziły głupie błędy w obronie i fantastyczne indywidualności w zespole Napoli.
Legia musi przełamać europejską niemoc i pokazać, że nazwa „Legia” coś jeszcze znaczy. Musi nawiązać do jesieni ubiegłego roku, sprawić, by nikt nie był spokojny o wygraną, podejmując Legię. Dzisiaj jest też dniem wielkiego testu dla Nemanji Nikolicia, który, jak na razie, fantastycznie spisuje się w lidze, jednak w Europie nie dość, że poważnym rywalom nie strzela, to i nie gra jakoś oszałamiająco. To dziś może i musi być ten dzień, w którym weźmie odpowiedzialność na swoje barki i wreszcie, przeciwko poważnemu rywalowi, pokaże swoje niemałe umiejętności.
Nie rozpatruję dziś innego scenariusza, jak zwycięstwo Legii. Oni muszą to dziś wygrać, by powalczyć o awans. Panie Stanisławie, dziś może być Pana wielki dzień! Ale i wielka stypa.
Gabriel Hawryluk