Patryk Tuszyński – dowód na chorobę polskiej prasy

Jak zostać medialnym bohaterem tygodnia w polskiej prasie? Przepis wydaje się prosty: najpierw dwa razy trafiamy w meczu z Pogonią Szczecin, by następnie rozłożyć na łopatki Zawiszę Bydgoszcz – najlepiej hattrickiem. Sztuki tej dokonał ostatnio kompletnie wcześniej anonimowy (nie dla wnikliwych kibiców, mowa o laikach) Patryk Tuszyński, dzięki czemu nazwisko skromnego napastnika z Gdańska zdążono w ciągu ostatnich dni odmienić przez wszystkie przypadki. Tuszyński tu, Tuszyński tam, miałem wrażenie, że sympatyczny zawodnik w każdej chwili może wyskoczyć z mojej lodówki.

Nie mam zamiaru negować dobrej formy napastnika Lechii (swoją drogą, wydawało mi się, że wcześniej rzadko grywał w ataku i to raczej kiepska sytuacja z przodu zmusiła Michała Probierza do postawienia na wychowanka Marcinków Kępno). Zastanówmy się jednak czy warto po dwóch udanych występach wynosić Tuszyńskiego na piedestał? W czym ma to pomóc zawodnikowi? I czy, na Boga, dokonał czegoś tak wielkiego, by poświęcać mu obszerne kolumny wszystkich liczących się na rynku gazet?

Skupmy się na faktach – ostatnie sezony w wykonaniu Tuszyńskiego przedstawiają się następująco:

2007/2008 – Gawin Królewska wola, III liga – sporadyczne występy w końcówkach, bez bramek

2008/2009 – jesień: Gawin/Ślęza Wrocław, II liga – w połowie rundy wywalczył miejsce w pierwszym składzie, jedna bramka. Wiosna: MKS Kluczbork, II liga – 4 bramki

2009/2010 – cały sezon w pierwszoligowym Kluczborku. Ani jednego trafienia w lidze

2010/2011 – cztery trafienia dla Kluczborka, kolejny pełny sezon w klubie

2011/2012 – jesień: Kluczbork spada do drugiej ligi, ale Tuszyński po raz pierwszy pokazuje pełnię umiejętności i zdobywa 10 bramek. Wiosna: transfer do Lechii, występy w rezerwach i ME, do tego dwie debiutanckie końcówki w T-ME

2012/2013 – jesień w trzecioligowych rezerwach (6 bramek), wiosna na wypożyczeniu w Nowym Sączu (znowu sześć trafień)

2013/2014 – nieudana jesień w Lechii (bez goli) i eksplozja formy w dwóch pierwszych kolejkach po przerwie zimowej

I cóż powiecie? Piłkarz jak piłkarz, prawda? Kilka porażek, kilka sukcesów, a Patrykowi leci właśnie dwudziesty piąty rok życia. W tym kontekście żałosne wydają się porównania do Roberta Lewandowskiego (tak tak, ciężko było nie zwrócić uwagi na bijące po oczach tytuły tabloidów). „Lewy” od Tuszyńskiego jest starszy… o rok. O rok. Ktoś pamięta, gdzie Robert był rok temu? Zdobywał swoje pierwsze bramki w najwyższej klasie rozgrywkowej czy raczej wprowadzał swój klub do finału Ligi Mistrzów?

Dzisiaj Lechia podejmuje Wisłę Kraków. Przed Tuszyńskim prawdziwy test. Szkoda, że zamiast skupić się wyłącznie na dobrej grze, Patrykowi po głowie krążyły będą myśli o konieczności udowodnienia piłkarskiej Polsce, że potrafi grać w piłkę. Zadbali o to panowie redaktorzy – czy mieli podstawy? Moim zdaniem stać nas na więcej. Nie musimy każdego zawodnika, który w dwóch meczach z rzędu trafia do siatki, podnosić do rangi potencjalnego zbawcy futbolu znad Wisły. No chyba, że kompleksy biorą górę nad rozsądkiem. Jak zwykle zresztą.

/Maciek Jarosz/

PS. Uwagę na dobrą formę Tuszyńskiego zwróciłem już przed meczem z Pogonią. Patryk jest moim zawodnikiem zarówno w „Ustaw ligę”, jak i w „Wygraj ligę”. Ale za Lewandowskiego chętnie bym go wymienił.