Piątek w Barcelonie – słoń w składzie porcelany czy idealna opcja?

Barcelona zawsze słynęła ze świetnych napastników, ale to właśnie w ostatnich latach grał w jej barwach ten, którego śmiało można nazywać jedną z najlepszych „dziewiątek” w historii klubu. Luis Suarez stał się Barceloną, a jej ofensywa stała się Suarezem. To idealna symbioza i jedność, o jakiej fani „Blaugrany” mogli tylko marzyć. Urugwajczyk zostanie jedną z legend katalońskiego klubu, ale umówmy się – zbliżające się 33. urodziny nie są niczym miłym. Podobnie jak informacje z ostatnich dni.

Luis Suarez już dłuższy czas grał z dyskomfortem w prawym kolanie. W końcu postanowiono powiedzieć „dość” i postawić na konieczną, aczkolwiek przykrą decyzję – zabieg. Początkowo media informowały, że Luis Suarez wypadnie z gry na około 4-6 tygodni. Taka sytuacja nie byłaby większym dramatem. Urugwajczyk straciłby okres „przejściowy”, wracając w pełnej sprawności na najważniejsze mecze sezonu.

Stało się jedna inaczej, a Barcelona potwierdziła, że jej napastnik będzie poza grą przez około cztery miesiące. To zmienia postać rzeczy o 180 stopni. Krótko mówiąc – mistrz Hiszpanii został bez napastnika praktycznie do końca sezonu. Teoretycznie na tej pozycji może występować Griezmann, ale podobne „testy” na początku sezonu pokazały, że Francuz nie czuje się tam komfortowo. Tym bardziej, kiedy nie ma obok siebie innej „dziewiątki”.

Mamy już niemal połowę stycznia, a Barcelona została wręcz zmuszona do rozejrzenia się za napastnikiem na rynku transferowym. Jakie są opcje? Marzeniem byłby Lautaro Martinez, jednak po pierwsze jest za mało czasu, by dopiąć tak duży ruch, po drugie „Blaugrana” nie ma obecnie ponad stu milionów. Wydaje się, że odpadają także opcje pokroju Kevina-Prince’a Boatenga, którego wypożyczenie w poprzednim sezonie okazało się kompletną klapą. Reasumując – potrzeba napastnika mającego nosa do zdobywania bramek, niedrogiego, do tego najlepiej takiego, któremu obecny pracodawca nie robiłby problemów z odejściem.

Kimś takim jest właśnie Krzysztof Piątek. Opcja brzmiąca absurdalnie i dla kibiców Barcelony chyba nawet w pewnym sensie żenująco. Już rok temu, kiedy Polak był w wybornej formie, plotki łączące go z klubem z Camp Nou były momentalnie bombardowane. Bo same gole to nie wszystko, bo to inny styl gry, bo nawet takie „lis” jak Paco Alcacaer miał problemy. Brzmiało to po prostu jak ponury żart. Brzmi tak także teraz, jeśli spojrzymy na to, jak od początku sezonu sprawuje się „Pio”.

Niejeden świetny zawodnik poległ, kiedy przyszło mu adaptować się do stylu „Dumy Katalonii”. Rozgrywanie piłki nie jest mocną stroną Piątka, ale jakie opcje „na szybko” ma teraz Barcelona? Klub musi czegoś spróbować, a przecież nie jest powiedziane, że musi Polaka od razu kupować – być może udałoby się go wypożyczyć z opcją wykupu, by po prostu sprawdzić, jak sobie poradzi. Kto wie – może mając obok Messiego i Griezmanna zamiast Hakana i Suso, Polak znów zaliczyłby tak imponujący start, jak w barwach Genoi. Krzysztof Piątek od dłuższego czasu łączony jest z najróżniejszymi angielskimi klubami, jednak gdyby zgłosiła się po niego „Duma Katalonii”, przedstawiciele zawodnika raczej nie zmarnowaliby takiej szansy. Co myślicie o takim ruchu? Pompujemy hasło: „Barcelono – musisz!”?

Komentarze

komentarzy