Dekadę temu wydawało się, że szczytem marzeń polskiego kopacza jest wyjazd do Niemiec i regularne łapanie minut. Reszta porozjeżdżana była po różnych ligach, jednym szło lepiej, innym gorzej. Teraz jednak nasi młodzi piłkarze coraz śmielej poczynają sobie w topowych ligach, o czym świadczy m.in. ich liczba w Serie A. W niedzielny wieczór mieliśmy do czynienia z ewenementem, bo na murawę Stadio Luigi Ferraris wybiegła ich… aż piątka.
Sampdoria przybita końcem marzeń o europejskich pucharach, Napoli przybite zaprzepaszczoną szansą na przerwanie dominacji Juventusu i pierwsze od ćwierćwiecza scudetto. Najlepiej byłoby schować się pod kołdrę i przespać się do początku przyszłego sezonu (no – w przypadku wielu zawodników chociaż do 14 czerwca), a grać trzeba… Dla gości spotkanie było na swój sposób ważne, bo zwycięstwo przy ewentualnej porażce Juve z Romą dawałoby neapolitańczykom matematyczne szanse na tytuł. Wiadomo jednak, jak jest z takimi szansami. Częściej czeka się, aż się zamkną, niż liczy na ich zrealizowanie.
Z punktu widzenia polskiego kibica mecz był jednak bardzo ciekawy, w końcu nie co dzień ogląda się piątkę rodaków w jednym meczu w takiej lidze. Po stronie gospodarzy oglądaliśmy niezastąpionego Linettego, Bereszyńskiego i coraz śmielej poczynającego sobie Kownackiego, a ich rywalami był Zieliński, od 71. minuty również Milik. To właśnie wtedy zaczęły się fajerwerki, bo wcześniej widzieliśmy #typowenapoli, czyli posiadanie piłki i masę bezsensownych lub nieskutecznych strzałów. Dodatkowo idealnie pasowało to do atmosfery wiszącej w powietrzu, czyli drużyn godzących się z przegraniem walki o możliwe nie tak dawno cele. Goście byli drużyną lepszą, ale od będącego przez większość sezonu pod formą Driesa Mertensa, trudno oczekiwać worka bramek. Od tego są specjalni zawodnicy…
CUDOWNY GOL MILIKA! ???
Reprezentant Polski chwilę po wejściu na boisko zdobył bramkę na 1:0 w meczu z UC Sampdorią. Forma rośnie! ?? pic.twitter.com/nBiCtaV3Gn
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) May 13, 2018
„Wiek, precyzja, lewa noga – piłka ma jednego boga” – mniej więcej tak można sparafrazować popularne niegdyś memy o innym naszym rodaku. Trzeba jednak przyznać, że Milik ma fantastyczny okres i jego powrót po kontuzji jest wręcz wymarzony. Przez długi czas zarzucano mu, że nie gra, mimo że dostał zielone światło, ponieważ czuje się niegotowy psychicznie. Wtedy było to zastanawiające i nieco niepokojące. Patrząc jednak na to, z jaką pewnością siebie wrócił Polak, jak wielki ma głód gry i zdobywania bramek, podjął wtedy chyba najlepszą decyzję.
Osiem minut później Napoli dołożyło drugie trafienie, którego autorem był Raul Albiol i właśnie takim wynikiem zakończyło się spotkanie. Wygrana 2:0 wygląda na łatwą i kontrolowaną, jednak już kolejny raz impuls do postawienia pierwszego kroku dał właśnie Milik. Przed zbliżającym się wielkimi krokami mundialem nasza kadra ma wiele niepewnych punktów, jednak z takimi zawodnikami chyba można myśleć pozytywnie. Bereszyński, Linetty, Zieliński, Milik, na ławce głodny gry Kownacki… Nie najgorzej, prawda?