Na łamy ZZP wprowadzamy nową rubrykę – Piłkarski GPS. W ramach tego cyklu będziemy Wam prezentować opisy wyjazdów naszych kolegów redakcyjnych w różne zakątki Europy – a może nawet świata – które miały walory turystyczne, ale zawierały minimum jeden akcent piłkarski. Jednocześnie, z wielu względów, nie wyznaczamy ram czasowych, w których powstaną kolejne części. W pierwszym odcinku bohaterem został Lwów…
… Do którego najlepiej jest pojechać komunikacją publiczną. Gigantycznym plusem i przewagą takiego rozwiązania jest brak kolejek na granicy, gdyż kierowcy omijają cały korek i wjeżdżają na pusty – zazwyczaj – pas dla autokarów. Osoby podróżujące prywatnymi samochodami mogą oczekiwać na swoją kolei nawet po kilka godzin! Oczywiście trzeba pamiętać, że inaczej wygląda sprawa w stronę Ukrainy, a inaczej na powrocie, gdy możecie zostać poproszeni o wyjście ze swoim bagażem na kontrolę, która przypomina tę z lotnisk. Sama kontrola potrwa krótko, no chyba że ktoś postanowi przetestować czujność i szczelność polskich celników, to przy ewentualnej wpadce może mieć trochę nieprzyjemności, które wydłużą podróż oraz podniosą jej koszty…
Wracając do tematu transportu, zwycięzcą naszego „przetargu” został autokar, które koszt może zmieścić się nawet w okolicach 80 złotych za przejazd w obie strony! Co prawda luksusów w nim nie znajdziecie, ale obecna klimatyzacja powinna wystarczyć, a sam pojazd jest zdecydowanie młodszy od wielu ikarusów, które jeszcze kursują w kierunku naszych wschodnich sąsiadów.
Z noclegiem jest sprawa prosta – jeśli chcesz wygody, to płać, a jeśli potrzebujesz jedynie łóżka, prysznica i sedesu, które nie są trzecim światem, to pobyt za trzy noce będzie równowartością jakichś 60zł.
Pozostałe koszty? To już wedle uznania, ale ceny ukraińskich alkoholi nie są legendą, a prawdziwością i już za jakieś 9-10 złotych kupicie sobie flaszkę półlitrowej wódki, a zatem, jeśli ktoś nie jest asertywny na napoje wyskokowe, to musi liczyć na… moc swojego zdrowia, bo bez tego ani rusz! Cena piwa w okolicach 10-15 hrywien, czyli 1,6-2,4zł, ale jeśli najdzie was ochota, to możecie znaleźć alkoholowego energetyka! Tak, to nie pomyłka, takie cuda występują w przyrodzie, a ich koszt powinien zamknąć się w 5 złotych. W tym miejscu chciałbym jednak przestrzec, gdyż napój ma 8% alkoholu, ale w ogóle nie jest wyczuwalny w smaku, a zatem jest potencjalną pułapką…
Tanio również zjecie na mieście, a najlepiej stołować się w lokalach, gdzie znajdziecie lokalną kuchnię, bo miejscowe pierogi, barszcze i inne potrawy robią naprawdę świetną robotę.
Generalnie Lwów jest takim miastem, że każdy znajdzie coś dla siebie. Fani zabytków będą zadowoleni operą oraz zabudową miejską. Osoby szukające historii obowiązkowo czeka wycieczka na cmentarz Łyczakowski, który odwiedzenie powinno być dla turystów z Polski punktem honoru. A ci, którzy lubują się w zabawie mają szeroki wybór klubów, w których niekwestionowanym liderem jest Fashion, gdzie królują przepiękne dziewczyny…
Dodatkowo wszędzie możecie poruszać się dobrze rozbudowaną komunikacją miejską, w której macie do dyspozycji tramwaje, autobusy, trolejbusy i marszrutki, a ich koszt nie wynosi nawet złotówki za jeden przejazd.
Clou programu
W prawdzie mecz Karpat z Szachtarem nie był głównym punktem wycieczki, ale skoro opisywana wycieczka znalazła się na ZZP, to nie mogło zabraknąć nas na tym spotkaniu. Przeszkodą mógł okazać się termin, gdyż władze ligi poszły na rękę Szachtarowi i wybrały piątkowy wieczór, by Górnicy z Doniecka mogli lepiej przygotować się do decydującej walki o Ligę Mistrzów, tyle że pomarańczowo-czarni w międzyczasie… odpadli w III rundzie z Young Boys Berno.
Mecz zaplanowano na godzinę 20:00 lokalnego czasu, czyli dla nas była to 19:00, a jeśli dodamy fakt, że wyjeżdżaliśmy o 10:30 z Lublina, to wiedzieliśmy, że najmniejsze kłopoty na trasie praktycznie eliminują nas z meczu. Udało się jednak w miarę sprawnie dojechać na miejsce, zostawić bagaże w hostelu i kierować się w stronę Areny Lwów. Na jeden z najnowocześniejszych stadionów w Ukrainie dojazd z centrum jest bardzo prosty. Wsiadacie w marszrutkę 3A i jedziecie na końcowy przystanek, który znajduję się na południowej wylotówce z miasta za Dworcem Stryjskim. Później kilka minut spaceru i jesteśmy pod kasami.
W nich bez problemu dostaniecie bilet nawet przed samym meczem. My kupujemy równo z gwizdkiem rozpoczynającym mecz, ale już po kilku minutach wygodnie możemy siedzieć na trybunach. Koszt biletu oczywiście jest uzależniony od standardu na jaki sobie chcecie pozwolić. Najdroższe – nie licząc vipowskich – to wydatek rzędu 150 hrywien, czyli około 25 złotych. Niewiele, jak na mecz, w którym spotyka się czołowa ukraińska ekipa z drużyną grającą w europejskich pucharach i na co dzień mierzącą się z największymi tuzami Starego Kontynentu.
Na trybunach niecałe 6700 widzów, co na 30-tysięcznym stadionie nijak nie może zrobić wrażenia. Wydaje się, że lepszym pomysłem byłoby jednak rozegranie tego meczu na Stadionie Ukraina – starym obiekcie Karpat, na którym grają mecze z rywalami spoza topu. O kibicach warto wspomnieć kilka słów. Atmosfera jest nieco odmienna od tej u nas. Zwykli kibice, czyli po naszemu pikniki, ożywali się jedynie w momentach dobrej gry gospodarzy oraz, gdy odpowiadali „młynowi” na zawołanie Sława Ukrainie – Gierojom(bohaterom) Sława oraz podczas hymnu Ukrainy, który cały stadion odśpiewał w drugiej połowie.
Co innego „młyn” kibiców Karpat zlokalizowany za jedną z bramek, ale on również nie zrobił zbyt dużego wrażenia i trzeba przyznać, że w Polsce bez problemu znaleźlibyśmy kilkadziesiąt ekip kibicowskich, które nie miałyby najmniejszych kłopotów z przekrzyczeniem ich. Jedynym plusem była – spontanicznie – odpalana pirotechnika po strzelonych bramkach, która dodała nieco kolorytu trybunom. Osobną historią były wywieszone flagi. Wśród nich nie mogło zabraknąć czerwono-czarnych płócien czy nazwy jednej z grup – Banderstadt Ultras…
Na stadionie można znaleźć również wiele vlepek kibicowskich, a przekrój ekip jest gigantyczny. Wydaje się, że kibicowski pakt o wzajemnej nieagresji w obliczu wojny mógł zrobić swoje, bo trudno przypuszczać, by bez jakichkolwiek kłopotów mogły sobie wisieć barwy innych klubów. Swoje też zrobiły mecze Szachtara w europejskich pucharach rozgrywane we Lwowie, na które zjeżdża się cała Ukraina.
Ilość kibiców na stadionie odzwierciedla również miasto, na którym naprawdę nie łatwo jest znaleźć jakiekolwiek akcenty związane z Karpatami. Jeśli chodzi o piłkarskie, to przede wszystkim będą nimi szaliki reprezentacyjne oraz Szachtara. Gdyby zrobić procentowy rozkład na straganach z pamiątkami, prawdopodobnie żółto-niebieskie barwy kraju stanowiłyby połowę, pomarańczowe szale Szachtara około 30%, Dynamo Kijów jakieś 15%, a reszta, to Karpaty i inne pojedyncze sztuki klubów z całego kraju. Nie łatwo jest znaleźć również sklep z pamiątkami biało-zielonych, ale możecie o niego zahaczyć po drodze do jednego z najpopularniejszych lwowskich klubów – Rafinady