Piłkarze Legii w roli ochroniarzy Jacka Magiery. A gdzie w tym czasie byli ci prawdziwi?

Magiera

Rozgrywki LOTTO Ekstraklasy wreszcie zostały wznowione i choć pierwsza lutowa kolejka zakończona zostanie dopiero dziś, już jest o czym pisać. Jeszcze przed weekendem okazało się, że mecz pomiędzy Górnikiem Łęczna a Zagłębiem Lubin zostanie przełożony ze względu na fatalny stan murawy stadionu w Lublinie. Natomiast podczas spotkania Arki Gdynia z Legią Warszawa spore kontrowersje wywołała postawa przedstawicieli służb porządkowych, które pozwoliły jednemu z kibiców bez problemu przedostać się w pobliże Jacka Magiery.

Z przebiegu sobotniego starcia zdecydowanie bardziej zadowoleni mogli być piłkarze „Wojskowych”, ponieważ to oni zwyciężyli 1:0 po bramce Tomasza Jodłowca i zainkasowali komplet punktów. Mniej radośni mieli prawo być gdynianie, ale akurat przegrać z Legią to nie wstyd, dlatego też ich fani szybko powinni wybaczyć swoim pupilom skromną porażkę. Zdecydowanie trudniej jest przejść obojętnie wobec postawy części ochroniarzy zabezpieczających przebieg meczu.

Krótki filmik zamieszczony na YouTube przez jednego z obserwatorów weekendowego pojedynku przedstawia zachowanie pijanego kibica, który bez najmniejszych problemów przedostaje się w okolice strefy wyznaczonej dla trenera gości. Na nagraniu widać, jak mężczyzna zbliża się, żywiołowo gestykulując i krzycząc coś w kierunku opiekuna Legii, w obronie którego stają zawodnicy rezerwowi i członkowie sztabu szkoleniowego warszawskiego zespołu. A gdzie są w tym czasie ochroniarze?

Przedstawicielka służb informacyjnych, widząc jak podchmielony jegomość przeskakuje przez barierki, rusza po pomoc. Jej kolega jest nieco bardziej stanowczy, ponieważ próbuje delikatnie odpychać agresora, trzymając go w ten sposób z dala od Magiery. Przybyły dopiero po kilkudziesięciu sekundach na miejsce ochroniarz reaguje tak, jak powinien, czyli szybko zabiera pijanego kibica ze strefy przeznaczonej dla trenera, przewraca go na ziemię i wyprowadza ze stadionu. Powstaje jednak pytanie: czemu przybiega on na pomoc przedstawicielom służb informacyjnych tak późno? Dlaczego żaden z ochroniarzy nie znajdował się tam, gdzie kobieta ukazana na nagraniu, która w tego typu sytuacjach – poza wezwaniem ochroniarzy – nie ma możliwości zrobienia niczego ponad to?

Całe szczęście, że awanturnik nie miał przy sobie np. jakiegoś narzędzia, którym mógłby rzucić w stronę „Magica”. Wszystko dobrze się skończyło, ale wcale nie musiało. Osoby odpowiedzialne za zapewnienie bezpieczeństwa warszawianom w trakcie meczu skompromitowały się, dopuszczając w ogóle do wejścia na murawę krzykliwego fana. Obalenie go dopiero po ok. minucie przez jednego z ochroniarzy jest najlepszą „laurką” wystawioną ochroniarzom, którzy mieli mnóstwo szczęścia, że trenerowi Magierze lub komukolwiek innemu z ekipy Legii nic się nie stało.

Komentarze

komentarzy