Mecz ze Słowenią był pożegnalnym spotkaniem Łukasza Piszczka w narodowych barwach. Nieoczekiwanie, zamiast zawodnika, show skradła… murawa.
Na Stadionie Narodowym zamiast fantastycznych dryblingów i sprintów oglądaliśmy piruety. Po pierwszym poślizgnięciach zawodników, czuliśmy się zażenowani, jednak gdy taka sytuacja powtarza się w przypadku czwartego i piątego zawodnika, to już nie ma za co winić zawodników. Zarówno Polacy, jak i Słoweńcy kręcili na boisku coraz to różne akrobatyczne figury, żeby futbol przypominał tę grę, którą powinien być.
Jak tu grać? Murawa z bliska wyglądała, jakby była świeżo po „Roztańczonym Narodowym”. Albo nawet, jakby wzdłuż niej przejechał pług, jak stwierdził Tomasz Ćwiąkała.
Jeśli nie da się raz na zawsze położyć porządnej murawy na Narodowym, to chyba trzeba zacząć grać na innym stadionie. To naprawdę absurd, że w każdej połowie musi się zdarzyć kilka akcji, gdzie masz pełne prawo usprawiedliwić błąd piłkarza stanem boiska.
— Tomasz Cwiakala (@cwiakala) November 19, 2019
Podobnie zresztą stwierdził Michał Kołodziejczyk, który uznał że boisko wygląda jak pole dwa miesiące po wykopkach.
Jak na polowe listopada to świetne boisko na Narodowym. Dwa miesiace po wykopaniu ziemniaków gdzieniegdzie są nawet kępki trawy. #POLSVK
— Michał Kołodziejczyk (@Michal_Kolo) November 19, 2019
Za to Andrzej Twarowski porównał arenę piłkarską do… areny lodowej. Już kiedyś mieliśmy „Basen Narodowy”, może teraz zmienił się w lodowisko?
Przecież to boisko to jest jakiś żart. Wszyscy wyglądają jakby na łyżwach jeździli.#POLSVN
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) November 19, 2019
Oby krytyka z wielu stron przyniosła pozytywną reakcję i w najbliższych meczach kadry na PGE Narodowym, murawa będzie w lepszym stanie.
Fot. własne