W jednym z dwóch dzisiejszych pojedynków Champions League, aktualny Mistrz Grecji podejmuje aktualnego Mistrza Anglii – los skrzyżował ze sobą losy Olympiakosu Pireus i Manchesteru United. Spotkają się więc: pełen wiary w siebie pretendent do odniesienia spektakularnego europejskiego sukcesu oraz utytułowany, znający własną wartość potentat, dla którego Liga Mistrzów jest szansą na uratowanie trwającego sezonu. Szykuje się prawdziwa bitwa na śmierć i życie. Ale zanim sędzia Gianluca Rocchi pierwszym gwizdkiem rozpocznie dzisiejsze starcie, wczytajcie się w słowa przedstawicieli obu klubów. Zapraszamy na tradycyjny, redakcyjny pojedynek ZZP!
Maciek Jarosz – mecenas Olympiakosu Pireus
Niezorientowanym przedstawiam: Olympiakos Pireus to niekwestionowana potęga greckiej piłki kopanej. Czterdziestokrotny mistrz kraju, który wygrywał rozgrywki ligowe przez ostatnie trzy sezony (lojalnie przypominam, że w Polsce żaden z klubów nie sięgał po „mistrza” nawet piętnaście razy). Obecnie z gigantyczną, dwudziestopunktową przewagą nad drugim w tabeli PAOK-iem Saloniki, pewnym krokiem zmierza po czwarty z rzędu tytuł. Z obowiązku wspomnę także o dwudziestu sześciu krajowych pucharach, jakie znajdują się w gablocie klubu z Pireusu. Jeżeli uważacie, że statystyki są nudne… musicie przełknąć gorzką pigułkę i zapoznać się z jeszcze jedną: Olympiakos na dwadzieścia sześć ligowych starć wygrał w trwającym sezonie… dwadzieścia cztery (!), a pozostałe dwa zremisował (!!), legitymując się przy okazji bilansem bramkowym 78:9 (!!!). Czegoś takiego nie widziałem od czasu uczestnictwa w rozgrywkach ligi międzyszkolnej.
W Anglii panuje zapewne przekonanie, że los okazał się dla Manchesteru wyjątkowo łaskawy. Bo któż przejmowałby się dwumeczem z przeciwnikiem, który zwyczajowo musi się mierzyć z przeciwnikami pokroju Apollonu Smirnis (jeżeli wśród czytelników ZZP znajdują się kibice rzeczonego klubu, z góry przepraszam), a którego napastnicy mają za zadanie pokonywać golkiperów takich jak… dobrze nam znany Sebastian Przyrowski? Wyspiarze, bądźcie spokojni! To właśnie niemożność regularnej gry przeciwko europejskim potęgom spowoduje w zawodnikach „Thrilos” (wymowny przydomek, tłumaczony na nasz język jako „legenda”) dodatkową rządzę zwycięstwa, której południowcom i tak przecież nigdy nie brakuje. Armaty już dawno ustawiono w odpowiednim kierunku: w ostatnich spotkaniach Olympiakos nie schodzi poniżej chlubnej średniej czterech bramek, aplikowanych bezradnym przeciwnikom. Przeciwnikom, którzy do Pireusu przyjeżdżają jak na ścięcie, a przed meczami rozgrywanymi u siebie rezygnują z rozklejania w swoich miastach promocyjnych plakatów – w nadziei, że swoją klęskę będą mogli przełknąć przy pustych trybunach. Prawda jest brutalna: liga grecka już dawno stała się dla zawodników OP zbyt ciasna.
Wiecie już, dlaczego należy bać się Olympiakosu. Co odpowie „obóz wroga”? Oddaję głos Sylwii!
Sylwia Siry – fanka Manchesteru United
W tym meczu podopieczni Davida Moyes’aw końcu będą mieli szansę udowodnić swoją wartość. Mimo, że w Premier League ekipa z Old Trafford radzi sobie raz lepiej, raz gorzej, to na międzynarodowej arenie „Czerwone Diabły” konsekwentnie deklasują swoich rywali. Na drodze do 1/8 finału Ligi Mistrzów Manchesterowi United stanął Bayer Leverkusen, Szachtar Donieck oraz Real Sociedad – podopieczni Davida Moyes’a nie przegrali żadnego meczu i zajęli w grupie 1. miejsce. Uważam, że w osiągnięciu upragnionego awansu nie przeszkodzi Anglikom także grecki Olympiakos.
Mecz z Pireusem będzie dla Manchesteru jak przedłużenie urlopu spędzonego w Dubaju, tylko tym razem piłkarze z Old Trafford będą mieli okazję zrelaksować się wdychając greckie powietrze. Za to Grekom to spotkanie będzie przypominać… wizytę teściowej – i to tej z najgorszych dowcipów. Na „ich terenie” pojawi się ktoś nowy, kto będzie się przyglądał, węszył, sprawdzał i próbował wbić przysłowiową szpilę. Rolę wrednej teściowej odegra nie kto inny, jak Manchester United. Podopieczni Davida Moyes’a podczas swojej wizyty nie okażą żadnych skrupułów i litości, zanalizują i wykorzystają każdy błąd przeciwnika i zrobią to w najmniej spodziewanym momencie. Szkoleniowiec „Czerwonych Diabłów” ma w swojej drużynie prawdziwe piłkarskie talenty. Zapewne niektórym zawodnikom Olympiakosu włos jeży się na głowie na dźwięk niektórych nazwisk – drużynę z Anglii reprezentują de Gea, Vidić, Carrick, Januzaj, van Persie, czy też Rooney. Ostatni z wymienionych zawodników w ubiegłym czasie przedłużył kontrakt z Manchesterem United, co znacznie poprawiło atmosferę w drużynie i zapewniło piłkarzom z Old Trafford nie tylko wzmocnienie na długie lata, ale też komfort psychiczny. Forma United w Lidze Mistrzów jest naprawdę imponująca, gracze z Pireusu mają powody do obaw. Dodatkowo „Czerwone Diabły” wzmocniły się mentalnie ostatnim pewnym zwycięstwem nad Crystal Palace, to spotkanie szkoleniowiec Manchesteru określał jako przełomowe i ważne dla całej drużyny. Grecy pozbyli się w zimowym okienku kluczowej postaci w swoim zespole – do Fulham przeszedł napastnik Konstandinos Mitroglu. Choć oferta była dobra, to Olympiakos stracił dobrego strzelca, czym, moim zdaniem, znacznie się osłabił. Ten transfer pokazuje, że każdy chce grać na Wyspach, chociażby kosztem odejścia od Mistrza Grecji, bo to właśnie w Anglii gra się najlepiej i najciekawiej. Myślę, że dziś wieczorem Manchester będzie dominował w meczu z Olympiakosem. Podczas gdy podopieczni Moyes’a będą mogli nucić w trakcie meczu „we are the champions”, Grekom pozostanie tylko okrzyk „the show must go on…”
Maciek Jarosz – Olympiakos Pireus
Nic tak nie drażni greckiego temperamentu jak nadmierna pewność siebie. Na gorącej helleńskiej ziemi nie może być pobłażania dla wyrachowania, które wyspiarze zabierają ze sobą w każdy odwiedzany zakątek świata. Jakie skutki przyniosła Anglikom nadmierna wiara w wielkość rodzimej piłki, wiemy wszyscy – Arsenal wyłożył się w spotkaniu z Bayernem, a Manchester City sprowadziła na ziemię hiszpańska Barcelona (która i tak coraz rzadziej przypomina wielką „Blaugranę” z poprzednich sezonów). Efekt? Dumni reprezentanci Premier League na mecze rewanżowe polecą z podkulonym ogonem, a honor angielskiej piłki musi ratować… wyszydzany i pogrążony w kryzysie Manchester United! Mam poważne wątpliwości czy „Czerwone Diabły” udźwigną ciężar odpowiedzialności za honor brytyjskiej piłki. Oczywiście mam ku temu powody: podstawą mojej niewiary jest forma, jaką w obecnym sezonie prezentują zawodnicy Davida Moyes’a. Wygrana z Crystal Palace? Nic wielkiego, ot zwyczajna chwila radości, miła data w kalendarzu ligowego średniaka. Fakt, sytuację mógłby uratować Juana Mata… ale przecież Hiszpan nie może reprezentować United w spotkaniach Ligi Mistrzów! Rooney i van Persie? Zgoda, wielcy zawodnicy, jednak nawet historycy nie pamiętają lepszego momentu, by zatrzymać armaty z Old Trafford.
O siłę rażenia gospodarzy jestem spokojny. W kadrze Olympiakosu znajduje się kilku graczy, którzy w każdej chwili mogą boleśnie „użądlić” przeciwnika.
Sylwia Siry – Manchester United
Grecy mają też problem znacznie większego kalibru, niż nieobecność Mitroglu. Argentyński napastnik Javier Saviola w sobotnim spotkaniu z Heraklionem musiał opuścić boisko z urazem mięśnia czworogłowego. Uraz Argentyńczyka oraz odejście Konstandinosa Mitroglu wykorzystał Marko Šćepović, który ustrzelił pierwszego w karierze hat-tricka. Zdawałoby się – świetna wiadomość! Niestety ten zawodnik nie jest zgłoszony do Ligi Mistrzów. Na uraz kolana narzeka lewy obrońca José Holebas, natomiast z powodu urazu kostki niepewny jest udział napastnika Nelsona Valdeza. Taki szpital w drużynie nie wróży nic dobrego, a trzeba przecież pamiętać, że mecz rozgrywany jest w Grecji, także każdy gol strzelony przez United jest dla nich na wagę złota. Zawodnicy Olympiakosu nie mogą też liczyć na pełne wsparcie swoich kibiców, klub będzie musiał zamknąć dolną część trybuny północnej na pojedynek z Manchesterem United. To kara za rasistowskie ekscesy kibiców podczas meczu w Pireusie z Anderlechtem Bruksela w ostatniej kolejce fazy grupowej Ligi Mistrzów. Olympiakosowi zarzucono także niedociągnięcia organizacyjne oraz dopuszczenie do używania przez niektóre osoby środków pirotechnicznych i laserów. Myślę, że natłok tych wszystkich problemów sprawi, że podopieczni Michela nie wytrzymają presji i pozwolą Anglikom na dyktowanie warunków gry. Ponadto aktualny mistrz Anglii nigdy nie przegrał spotkania z Grekami. Podczas gdy Manchester United nastawia się na lekki dreszczowiec, Olympiakos powinien przygotować się na prawdziwy horror i to taki, jakie reżyserował sam Hitchcock.
Podsumowanie – Maciek Jarosz
Owszem, Mitroglu odszedł do Fulham – tego samego Fulham, które na Old Trafford pokonało niedawno Manchester. Przepraszam za tą drobną złośliwość, jednak odnoszę wrażenie, iż poprzez upatrywanie swojej szansy w kadrowych kłopotach przeciwnika, Manchester sam strzela sobie w stopę i pokazuje jak daleko uleciało zeń dotychczasowe przekonanie o własnej wielkości. Na szczęście Olympiakos nie ma takich problemów. Nie ma także nic do stracenia, ponieważ mało kto spodziewa się po Grekach wyeliminowania MU. Jestem przekonany, a nawet pewien, że gdyby kibice zasiadający do telewizora jedynie przy okazji transmisji Champions League, zadali sobie trud przeanalizowania ostatnich występów obu ekip, szybko zweryfikowaliby swój pogląd na temat wyboru faworyta nadchodzącego dwumeczu. Jednak nic to – moim zdaniem to właśnie lekceważenie Olympiakosu w połączeniu z jego rewelacyjną formą i ogromnym głodem donośnego sukcesu złożą się na triumf Greków w starciu z Manchesterem!
Podsumowanie – Sylwia Siry
Kto już dawno skreślił Manchester United z listy pretendentów do zdobycia mistrzostwa w Lidze Mistrzów, ten powinien poważnie zastanowić się, czy ma rację. Machina z Old Trafford wciąż w ruchu i ciężko sprawić, by się zatrzymała. Jak mawiał Kazimierz Górski „Chodzi o to, żeby strzelić jedną bramkę więcej od przeciwnika.” Tą drużyną będzie Manchester United, który gładko pokona Olympiakos. Typuję wynik 1:2.