Każdy, kto popełnia przewinienie, najbardziej obawia się kary, która bezpośrednio uderzy w niego. Inaczej sprawa wygląda, gdy sankcje stosuje się wobec niewinnych za czyny innych. Właśnie w taki sposób kibice Jagiellonii, Korony oraz Legii odpowiedzą za… fanów Lechii Gdańsk, a przynajmniej tak postanowił Wojewoda Pomorski.
Derby Trójmiasta miały miejsce 30 października, a więc od tamtego spotkania minął ponad miesiąc. Jeśli ktoś nie pamięta, doszło do gry w dwa ognie pomiędzy kibicami Arki i Lechii, którzy wzajemnie obrzucili się racami. Nie mamy wątpliwości, że pirotechnika jest efektowna, ale rzucanie jej w tłum ludzi, to jednak głupota, bo mogą oberwać postronne osoby. Mimo wszystko za wszystkie przewinienia kibiców Lechii, jeśli karać, to wyłącznie fanów z Gdańska, a nie innych. Niestety, po raz kolejny dochodzi do głosu wojewoda, który bez względu na region kraju podejmuje te same, nielogiczne decyzje.
Jeszcze raz, minęło kilkadziesiąt dni, przez które Dariusz Drelich siedział cicho, aż do dzisiaj, rozdając mikołajkowy prezent dla policji, bo to ona w takich wypadkach jest najbardziej zadowolona, wszak mniej pracy przy okazji meczu. W międzyczasie Arka zagrała w domu z Termalicą i co? I nic, sektor gości był otwarty, nikomu nie przeszkadzał. Nietrudno się domyślić, że wojewoda nie chciał „marnować” kary na kibiców, którzy nie sprawiają jakichkolwiek kłopotów, a ewentualny brak wyjazdu nie będzie dla nich problemem.
Kara dla Jagiellonii, Legii i Korony oznacza, że w meczu ligowym kibiców gości w Gdyni zobaczymy najwcześniej w 30. kolejce! Po zakończeniu kary „Żółto–niebieskich” czekają jeszcze mecze z Lechem – zgody, a zatem kibice razem wypełnią Górkę – oraz z Górnikiem Łęczna, którego kibice prowadzą bojkot związany z przenosinami do Lublina. A zatem pierwszymi szczęśliwcami będą fani Wisły Płock pod koniec kwietnia…
Podstawowa i najważniejsza kwestia – wojewoda nie ma prawnych narzędzi do karania klubów, a jedynie do prewencyjnego zachowania, a w tym wypadku – jak i innych – nie mamy wątpliwości, że nie chodzi tutaj o obawy o najbliższe mecze, lecz karanie.
Rozumiemy, że panu Drelichowi podobały się czasy odpowiedzialności zbiorowej, które wydawało się, że są już dawno za nami. I dalej, idąc tokiem rozumowania Pana Wojewody, dochodzimy do wniosków oraz analogii, które można przytoczyć do zamykania stadionów/poszczególnych trybun:
- Jeśli w sklepie ktoś ukradnie kilka rzeczy, to następnych trzech klientów nie zostanie wpuszczonych, bo przecież będą mogli zrobić to samo.
- Jeśli na danej drodze dojdzie do wypadku, to zamykamy drogę, wszak znowu się może powtórzyć. W mniej ekstremalnej sytuacji – zamknijmy jeden pas ruchu, koniecznie ten, na którym doszło do kraksy…
Mamy nadzieję, że PZPN i Ekstraklasa SA podejmą kroki w kierunku ukrócenia tego typu działań ze strony władzy, bo przewinienia kibiców to jedno, ale działania represyjne w taki sposób przyniosą skutek odwrotny do zamierzonego. Najlepszy przykład z 2014 roku – najpierw Legii zamknięto Żyletę za pokaz pirotechniczny na meczu z Koroną, by dwa tygodnie później doszło do awantury na meczu z Jagiellonią, bo Żyletę przeniesiono bliżej sektora gości.