Nie ukrywamy, że wiele działań prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka, było naprawdę pozytywnych i trudno jego prezesowski „pontyfikat” nie uznać za pozytywny, ale są takie momenty, gdy sam wystawia się na strzał. Taka sytuacja miała miejsce dzisiaj, gdy udzielił wywiadu „Przeglądowi Sportowemu”.
Chodzi o wypowiedź na temat sędziego Tomasza Musiała. O krakowskim arbitrze zrobiło się głośno, po tym jak w skandaliczny sposób wypaczył wynik meczu Arki Gdynia z Ruchem Chorzów, uznając bramkę Rafała Siemaszki. Koniec końców „Niebiescy” tamten mecz przegrali i przyklepali swój spadek, a punkt zdobyty przez ekipę Ojrzyńskiego może okazać się kluczowy w walce o utrzymanie.
Teraz prezes Boniek wspomina, że Tomasz Musiał zostanie rzucony na przełamanie starej zasady. – Mam zamiar złamać to bezsensowne sędziowskie tabu, że arbiter z tego samego miasta niby faworyzuję daną drużynę – mówi prezes PZPN. Do tej pory sędzia z Krakowa nie miał prawa prowadzić meczu z udziałem Wisły czy Cracovii, a w najbliższy weekend Musiał będzie gwizdał spotkanie Wisła–Termalica. Mecz nie ma ciężaru gatunkowego podobnego do tych w Białymstoku i Warszawie, ale mimo wszystko Wisła ma szansę jeszcze wskoczyć na piątą pozycję, a Termalica na siódmą, a zatem wzbogacić się o kolejne 200 tysięcy złotych – na tyle jest wyceniana każda kolejna pozycja w tabeli.
Boniek mówi, że nie boi się obiektywizmu Musiała i jest pewny, że ten sobie poradzi. Nie twierdzimy, że nie, ale niestety sędzia, który pochodzi z Krakowa, a jego ojciec jest legendą Wisły Kraków (!), będzie musiał się podwójnie starać, by uniknąć fali krytyki, a to może prowadzić z kolei do gwizdania w drugą stronę… I właśnie o to chodzi w tej zasadzie. Sędziowie raczej zagorzałymi kibicami konkretnych klubów nie są, ale takie decyzje stawiają ich w trudnym położeniu i każda decyzja będzie na cenzurowanym, zwłaszcza po takim wielbłądzie z Gdyni.
– Mam dość robienia z sędziów idiotów – grzmi Boniek, ale nam się wydaje, że w ostatni weekend to sędzia zrobił ze wszystkich dookoła idiotów. Zastanawiamy się, jakim cudem mógł nie zauważyć tej sytuacji on – stojąc na wprost Siemaszki – i jego asystent?!
Swoją drogą sytuacja po golu Siemaszki jest po prostu ewenementem. Zainteresowany twierdzi, że dostał piłką rękę, trener Ojrzyński mówi, że to nie wstyd, bo wstyd to kraść, a jak inaczej nazwać strzelenie takiego gola i zdobycie za jego pomocą punktu, to sami nie wiemy. Szef sędziów Zbigniew Przesmycki mówi, że błędy się zdarzają i ogólnie dobrze były prowadzone zawody, a Boniek jeszcze podgrzewa atmosferę. Krótko mówiąc – nic się nie stało, a kibice i media uwzięły się na biednego sędziego i Siemaszkę…
Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka + do 400 zł bonusu!