Grali tam Beckham i Gerrard. Dziś nie wiedzą, jak grać

Na StubHub Center panują ostatnio niezbyt dobre nastroje (Zdjęcie: Wikimedia Commons)

LA Galaxy to bezapelacyjnie najpopularniejszy klub piłkarski Stanów Zjednoczonych. David Beckham, Robbie Keane czy też Steven Gerrard są dowodem na to, iż ta galaktyka jest w stanie przyciągać gwiazdy. W ostatnim czasie klub radzi sobie jednak katastrofalnie…

Według tegorocznego rankingu magazynu „Forbes” LA Galaxy jest najbardziej wartościowym klubem Major League Soccer. Czasopismo wyceniło klub z Los Angeles na 315 milionów dolarów, o 20 milionów więcej niż Seattle Sounders. Dodatkowo wartość Galaxy wzrosła łącznie o 19%. Taki wynik sprawozdania finansowego powinien cieszyć zarząd klubu, w którym wciąż występuje kilka ciekawych nazwisk. Giovani i Jonathan dos Santos, Ashley Cole, Romain Alessandrini czy też Jermaine Jones. Jak jednak głosi stare piłkarskie porzekadło, nazwiska nie grają. A dowodem na to mogą być ostatnie rezultaty Galaxy…

Zła passa klubu z Kalifornii rozpoczęła się na początku lipca. Zespół uległ na wyjeździe w meczu przeciwko San Jose Earthquakes (2:1). Teoretycznie klub mógłby uznać tę porażkę za wypadek przy pracy. W 11. minucie LA Galaxy objęło prowadzenie po bramce Jelle van Damme’a. Prowadzenie, a następnie remis straciło dopiero w końcowych minutach meczu. Nic jednak nie zwiastowało tragedii, która właśnie rozgrywa się na StarHub Center.

W letnim oknie transferowym odszedł jedynie wspomniany wyżej van Damme, który trafił do belgijskiego Royal Antwerp. Można nawet powiedzieć, że klub się bardziej wzmocnił, niż osłabił. Do klubu trafił z Villarreal Jonathan dos Santos, brat gwiazdy zespołu – Giovaniego. Lukę po van Dammie miał wypełnić natomiast Michael Ciani, który grał niegdyś w Lazio, Sportingu Lizbona oraz Bordeaux.

Po meczu z Earthquakes przyszedł jednak feralny mecz u siebie z Realem Salt Lake City, w którym „Galaxy” ulegli aż 2:6. Po trzech następnych ligowych porażkach z klubem pożegnał się trener Curt Onalfo, a zastąpił go Siggi Schmid. Szkoleniowiec nie był w Los Angeles postacią anonimową, gdyż trenował już zespół w latach 1999–2004. Zmiana nie przyniosła jednak pozytywów. Nowy trener w pięciu pierwszych spotkaniach zdobył zaledwie punkt. Nieco nadziei wzbudziła wygrana przeciwko Colorado Rapids aż 3:0. Klub z Denver radzi sobie w obecnym sezonie jednak dosyć porównywalnie z Galaxy.

Udany początek września okazał się jednak zgubny dla piłkarzy z Los Angeles. W ostatnich czterech spotkaniach zespół stracił aż trzynaście bramek, zdobywając zaledwie jedną. W przypadku porażek 0:4 z Toronto oraz Atlantą, przegraną jedynie 1:2 ze Sportingiem Kansas City oraz remis 3:3 z Houston Dynamo można uznać za sukces.

LA Galaxy od początku lipca wygrało zaledwie jedno spotkanie, tylko dwa remisując oraz aż dwanaście przegrywając. Klub zajmuje przedostatnie miejsce w ligowej tabeli, wyprzedzając o dwa punkty Colorado Rapids, które ma jeden zaległy mecz. Z Major League Soccer nikt nie spada, jednak zespół, który od lat liczył się w walce o najwyższe lokaty, obecny sezon może spisać na straty.

Kto jest winny katastrofalnej postawie klubu? Zdania są podzielone. Według Kevina Baxtera z „Los Angeles Times” winni są przede wszystkim działacze klubu. Od ubiegłego roku, zdaniem dziennikarza, władze nie interesują się tym, co się dzieje w podmiocie przez nich prowadzonym. W dodatku zarząd nie odpowiada na pytania i prośby ze strony kibiców. Poza tym obecny szkoleniowiec nie ma wpływu na grę oraz taktykę zespołu z Miasta Aniołów. Klub potrzebuje trenera z prawdziwego zdarzenia, jakim niegdyś był Bruce Arena, który prowadził Galaxy w latach 2008–2016. Z Kalifornii trafił jednak w zeszłym roku do pierwszej reprezentacji.

Za winowajcę słabych wyników na boisku jest jednak z różnych stron uważany Giovani dos Santos. To nie dziwi, gdyż Meksykański napastnik ostatnią bramkę w lidze zdobył jeszcze w maju. Owszem, opuścił kilka spotkań ze względu na mecze kadry narodowej. Zawodnik jednak w ostatnich meczach nie może zdecydować się, czy jest rozgrywającym, czy wysuniętym napastnikiem.

Co dalej z klubem, który cieszy się popularnością nie tylko wśród amerykańskich fanów? Można prognozować, że klub już zamierza skupić się na przyszłym sezonie. Anarchia w Galaxy nie sprzyja jednak jego przyszłości. Jedno jest pewne – klub nieprofesjonalnie zarządzany nie będzie w stanie pozyskać w najbliższym czasie takich zawodników, jak David Beckham, Steven Gerrard czy Robbie Keane. A już w przyszłym sezonie w Los Angeles pojawi się nowy rywal klubu. Może to zmotywuje zarząd do działania…

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka
+ do 400 zł bonusu!

Komentarze

komentarzy