Przyszłość Brendana Rodgersa

W minioną niedzielę Liverpool pożegnał się z FA Cup i stracił ostatnią szansę na zdobycie jakiegokolwiek trofeum w tym sezonie. Porażka z Aston Villą tylko podsyciła kibiców, którzy są już znudzeni i sfrustrowani brakiem osiągnięć w klubie z Anfield. Powróciło zatem pytanie, które w grudniu minionego roku wręcz wyskakiwało nam z lodówki – czy Brendan Rodgers jest odpowiednim człowiekiem na to stanowisko?

Trzeci rok z „The Reds” i zarazem trzeci rok posuchy. Wicemistrzostwo Anglii to za mało dla klubu z takimi aspiracjami. Nawet Kenny Daglish, którego rządy nie są mile wspominane, osłodził kibicom sezon 2011/2012 wygraniem Pucharu Ligi. Trofeum mało istotne, ale zasiliło gablotę w Melwood.

120614-dalglish-with-the-carling-cup

Wracając jednak do szkoleniowca z Irlandii Północnej, to w obecnym sezonie przeszedł on do historii klubu. Jest to jednak historia niechlubna, bowiem ostatni raz, kiedy menedżer Liverpoolu nie zgarnął trofeum przez pierwsze 3 lata pracy miał miejsce w latach 50′. Powstaje więc pytanie – czy jest za to odpowiedzialny bezpośrednio Rodgers, czy może spory wkład w takie „osiągnięcie” mają inni?

Pierwszorzędna sprawa to z pewnością polityka transferowa klubu. Klub z Anfield Road od lat stawia na młodość, sprowadza talenty, perełki, które dopiero w przyszłości mają być opłacalnym zakupem. Idealny przykład, to Lazar Markovic. Serb został w lecie sprowadzony za 20 (!) mln funtów. Ma dopiero 21 lat i nie jesteśmy w stanie ocenić na chwilę obecną, czy transfer ten opłaci się Liverpoolowi, czy Benfice. Niezrozumiałym jest za to fakt, że taki chłopak grał w jednym z najważniejszych meczów w sezonie i miał chyba największy wpływ na jego złe zakończenie. Mowa o meczu z Basel, kiedy to zespół Rodgersa pożegnał się z Ligą Mistrzów, a Markovic po 15 minutach gry wyleciał z boiska za bezmyślne zachowanie, jakim było uderzenie w twarz rywala. Klub, który myśli o powrocie do elity zwyczajnie nie może polegać wyłącznie na młodych grajkach i liczyć, że u boku Gerrarda z miejsca staną się zawodnikami, którzy pozwolą na walkę o mistrzostwo, choć w tym wypadku nie starczają oni nawet o walkę o top4. Liverpool, razem z Newcastle, ma najniższą średnią wieku kadry. Wynosi ona 25,5. Być może zaowocuje to w przyszłości sukcesami, kibice tracą jednak cierpliwość. Potrzebne są gwiazdy, postaci, które z miejsca wniosą coś do klubu. Oczywiście takowych również Brendan Rodgers starał się ściągnąć, skończyło się jednak na takich wirtuozach jak Lambert, Lovren, czy w końcu Balotelli. Można to oczywiście wyjaśniać tym, że Liverpool nie jest na rynku transferowym tak atrakcyjny, jak inne kluby i nie może sobie zawsze pozwolić na sprowadzenie tego, kogo chce. Przypomina mi się jednak przegrana batalia o Wiliana, za którego szkoda było „Scousers” dopłacić 3 miliony więcej, dzięki czemu trafił on do Chelsea. Takich przykładów jest więcej i trudno wierzyć w to, że Balotelli był jedynym napastnikiem, który wyrażał chęć przeprowadzki na Anfield.

Mario_Balotelli_of_Liverp

Brendan Rodgers nie osiągnął póki co wiele za sterami Liverpoolu. Trzeba więc na sprawę spojrzeć nieco głębiej. Czy Liverpool poczynił jakiekolwiek postępy przez te trzy lata? I tutaj już były szkoleniowiec Swansea może się obronić. Wiele osób uważa, że rewelacyjny sezon 2013/2014 to zasługa wyłącznie Suareza (ewentualnie duetu S&S). Nic bardziej mylnego. Urugwajczyk w kluczowych meczach z Manchesterem City, Chelsea, Arsenalem i Manchesterem United zdobył zaledwie jedną bramkę. Jego ogromnych zasług nie mam zamiaru umniejszać, jednak nie miał aż takiego wpływu na końcowy rezultat, jak się wielu osobom wydaje. To Rodgers był kluczową postacią w tej kampanii. Niejednokrotnie zmieniał formację, by maksymalnie wykorzystać potencjał swoich zawodników. Diament, czyli ustawienie, w jakim „The Reds” rozegrali większość spotkań, to jego dzieło, które umożliwiało swobodę na boisku zarówno Suarezowi, jak i Sturridge’owi. Do tego dochodzi znakomity rozwój młodych zawodników. Raheem Sterling z jeźdźca bez głowy stał się inteligentnym graczem, który na boisku potrafi więcej niż tylko rajdy na skrzydle. Phillipe Coutinho również w tym sezonie poczynił ogromne postępy. Liczba jego bramek i asyst diametralnie wzrosła. No i na koniec wisienka na torcie, a więc Jordan Henderson. Jeszcze parę lat temu był zupełnie anonimowym pomocnikiem, który wyróżniał się na boisku jedynie dobrą wytrzymałością. Obecnie to kluczowy element układanki Rodgersa. Dyryguje środkiem pola, rozrzuca piłki po całej powierzchni boiska, zalicza sporo przechwytów. To właśnie młody Anglik jest głównym kandydatem do zastąpienia Gerrarda w roli kapitana, gdy ten poleci do Stanów

Liverpool-v-Chelsea

Byli piłkarze Liverpoolu, tacy jak John Scales, Roy Evans, czy Mark Lawrenson widzą Brendana Rodgersa w kolejnym sezonie na ławce trenerskiej tego klubu i uważają, że zwalnianie go byłoby błędem. Podobnego zdania jest legenda „The Reds” – Jamie Carragher. Czy jest on właściwą osobą? Tak myślę. Nie uważam, aby jedna porażka miała wpływ na jego przyszłość. Brendan, zawodnicy i sztab szkoleniowy powinni już zacząć myśleć o nowym sezonie. Uważam, że będzie to sezon lepszy i Liverpool zdobędzie trofeum i wróci do top4. Dokładnie takie założenia FSG (właściciele klubu) postawiło przed menedżerem w sierpniu tamtego roku i jak wiemy, nie zostaną wykonane. Jaka jest więc gwarancja na to, że za rok ma być lepiej? Moim zdaniem wcale nie taka mała. Brendan Rodgers to osoba, która z roku na rok się uczy, a gdy dorzucimy do tego talenty, które lada moment mogą wypalić, otrzymamy młody, żądny sukcesów skład, który spokojnie może namieszać. Ciekawe tylko, czy kibice Liverpoolu mają w sobie tyle cierpliwości.