To, co było dopinane od kilku tygodni, właśnie stało się faktem! Carlos Tevez oficjalnie przenosi się z Boca Juniors do Shanghai Shenhua, co czyni go najlepiej zarabiającym piłkarzem. Postanowiliśmy sprawdzić, jak ze swojej pensji Argentyńczyk mógłby żyć w Polsce.
– Nie wasza kasa, co was to interesuje! – zapewne to część z czytelników chciałaby napisać pod tym artykułem. Dlaczego więc zechcieliśmy zainteresować się czyimiś zarobkami, skoro bezpośrednio nas to nie dotyczy? Otóż chcieliśmy zadziałać na Waszą wyobraźnię, bo co znaczy suche 38 milionów euro?
Tak, właśnie tyle od dziś będzie w skali roku inkasował Tevez. Jak to wygląda w praktyce i co można by za to mieć? Najlepiej będzie przedstawić to na polskich warunkach.
38 milionów w walucie europejskiej zamieńmy najpierw na naszą. Aktualny kurs to ok. 4,4. Jak więc rozkładają się zarobki Argentyńczyka?
W skali ROKU wzbogaci się on o blisko 167 milionów złotych, czyli więcej niż wynosi roczny budżet, najbogatszego klubu w Polsce, Legii Warszawa! MIESIĘCZNIE daje to prawie 14 mln, tygodniówka – czyli tyle, ile realnie będzie wpływało na konto zawodnika co 7 dni – wyniesie zaś 3,2 miliona zł (w euro 730 tysięcy!). Dzieląc to na dni tygodnia, otrzymamy 457 tysięcy złotych! Na godzinę daje to 19 tysięcy, na minutę 318 zł, a na sekundę 5,3 złotego! Przeciętny polski obywatel nie zarobi w godzinę całości tego, co Carlos wykonując dwa kroki (ok. dwóch sekund).
Dobrze, już wiemy, ile zarobi Tevez w Chinach. Pomyślmy więc, co można by mieć za taką kasę w Polsce. Jeden z najdroższych na polskim rynku motoryzacyjnym samochód to Ferrari LaFerrari, którego cena oscyluje w granicach 14 milionów. Najlepiej zarabiający piłkarz na świecie musiałby zbierać na niego miesiąc z malutkim kawałkiem, a po roku miałby już takich około dwanaście. Jeśli chciałby kupić 400-metrowy dom na warszawskim Mokotowie, miałby go już po kilku dniach, a tygodniówka spokojnie starczyłaby też na umeblowanie. A może pan Carlos woli mieszkania? Jeśli tak, to po trzech, czterech dniach miałby luksusowe w dobrej lokalizacji w stolicy. Jak już pan piłkarz zamieszka w Warszawie, zapewne będzie chciał zabrać rodzinę na zakupy. Powiedzmy, że dojazd nowym ferrari z nowego mieszkania do jednej z galerii zajmie państwu Tevez 20 minut. Jeśli wcześniej głowa rodziny zdążyła wyczyścić konto, nie ma powodów do obaw. W drodze na zakupy znalazło się tam już ponad sześć tysięcy złotych, co powinno wystarczyć na szybkie przejście po sklepach. Jest gorąco i dziecko krzyczy, że chce loda? I tu nie ma problemu, po sekundzie dobry tata kupi mu/jej trzy popularne lody Kaktus.
A może Tevez postanowi przyoszczędzić trochę grosza i nie wyda nic z nowo zarobionych pieniędzy? Jeżeli sprosta wyzwaniu, po roku będzie mógł „kupić” sobie kogoś z trójki: Mats Hummels, Miralem Pjanić lub Marek Hamsik (stan na 29.12), no chyba że nie będzie chciał wydawać całych oszczędności.
Absolutnie nie mamy bólu dupy, patrząc na zarobki nowego nabytku Shanghai Shenshua. Dochodzimy jednak do wniosku, że za sprawą pieniędzy ze Wschodu futbol wchodzi na kolejny finansowy pułap, na którym piłkarz może zabezpieczyć już nie dziesięć, lecz trzydzieści pokoleń wprzód.
Carlos, Tobie zaś wszystkiego dobrego, w pełni zasłużyłeś na takie pieniądze!