Opuszczał LOTTO Ekstraklasę jako jeden z najlepszych strzelców. Po roku od odejścia z Polski można u niego zauważyć spory regres… Co się dzieje z Airamem Cabrerą?
Hiszpan w ekstraklasie? U wielu kibiców budzi skojarzenie z dawnym niewypałem transferowym Legii, Mikelem Arruabarreną. Niektórym przychodzą jednak na myśl zawodnicy z niższych lig hiszpańskich, którzy po przyjściu do Polski zaczęli brylować. Wśród nich można wymienić choćby lidera strzelców ekstraklasy, Igora Angulo, który przez lata błąkał się po hiszpańskich piłkarskich peryferiach, a obecnie jest gwiazdą Górnika. Drugim tego typu skojarzeniem jest oczywiście Airam Cabrera, który do niedawna zachwycał kibiców Korony…
Napastnik trafił do Kielc ostatniego dnia okna transferowego latem 2015 roku. Trzecioligowy Cadiz, w którym występował do tamtej pory, wypuścił go bez żalu, za darmo. Zadebiutował w lidze 11 września przeciwko Lechii Gdańsk. Pozostawił po sobie dobre wrażenie pod względem technicznym, jednak przez pewien czas nie mógł trafić do siatki rywala. Po raz pierwszy dokonał tego 16 października w wyjazdowym meczu ze Śląskiem Wrocław.
Do osiągnięcia doskonałej dyspozycji Cabrera potrzebował jeszcze więcej czasu. Zwiastunem kierunku, w jakim miałaby podążać jego przygoda z polską ligą, był grudniowy mecz przeciwko Cracovii. Napastnik zdobył dwie bramki, za każdym razem głową po dośrodkowaniach Kamila Sylwestrzaka. Nikt jeszcze się nie spodziewał, że zawodnik będzie już niedługo zachwycać skutecznością.
Lepszego początku nowego roku Airam Cabrera nie mógł sobie wyobrazić. 15 lutego w meczu z Pogonią zanotował bramkę i asystę. Jeszcze lepiej było pięć dni później. Przeciwko Lechii Gdańsk zdobył hat-tricka, co prawda wliczając dwa rzuty karne, aczkolwiek komu nie dodałoby to skrzydeł? I faktycznie, w następnych pięciu meczach Hiszpan pięciokrotnie znajdował drogę do siatki. Z miejsca stał się gwiazdą ekstraklasy. W dużej mierze to dzięki niemu typowana do spadku Korona nie przegrała dwunastu kolejnych meczów i zdecydowanie zapewniła sobie utrzymanie.
Po sezonie zaczęto coraz głośniej mówić, że Cabrera niebawem odejdzie do silniejszego klubu z Polski. Napastnik według doniesień był na celowniku Legii, Lecha oraz Śląska. Ostatecznie jednak pożegnał się z Polską, przechodząc do cypryjskiego Anorthosisu Famagusta, znanego polskim kibicom z występów Łukasza Sosina. Hiszpan zdobył pierwszą bramkę na Cyprze już w debiucie. Później jednak nie było tak kolorowo…
Airam Cabrera lepiej sprawdzał się jednak w roli jokera. Gdy otrzymywał szanse na grę od pierwszej minuty, zaledwie dwa razy trafiał do siatki. W drugiej połowie sezonu napastnik stracił miejsce w składzie, a Anorthosis bez niego zaczął radzić sobie znakomicie. Po zakończeniu sezonu było pewne, że Hiszpan nie zostanie na Cyprze. W końcu to już tamtejsza norma – jeśli zawodnik nie radzi sobie przez rok w klubie, pożegnanie jest niemal nieuniknione.
Na początku lipca – również za darmo – były zawodnik Korony opuścił wyspę i wrócił do ojczyzny. Zakotwiczył w trzecioligowej Extremadurze, która w poprzednich rozgrywkach zajęła 13. lokatę. W obecnym sezonie radzi sobie jednak powyżej oczekiwań – zajmuje 2. miejsce w tabeli ligowej. Jaki jest w tym udział Cabrery? Bardzo niewielki. Zdobył jedynie dwie bramki w zremisowanych meczach. Trener Manolo Ruiz wciąż konsekwentnie stawia na niego, aczkolwiek liczby za nim absolutnie nie przemawiają.
Jak widać, odejście z Polski okazało się nie najlepszą decyzją ze strony Hiszpana. Trudno powiedzieć, żeby jego obecna reputacja świadczyła o pozycji polskiej ligi na mapie Europy. Bardziej można stwierdzić, że źle wpłynął na niego transfer do Cypru. Przed miesiącem Airam Cabrera obchodził 30. urodziny. W futbolu już raczej nie osiągnie zbyt wiele. Jednak kto wie, może w ekstraklasie znowu odnalazłby się podobnie jak przed dwoma laty…