Przegramy 0:3, żeby w rewanżu strzelić 8 goli – River Plate w wielkim stylu awansuje do półfinału Copa Libertadores

River Plate

Jeśli dwumecz Barcelona–PSG przeszedł do historii Ligi Mistrzów, to spotkania River Plate z Jorge Wilstermann zdecydowanie wpisały się złotymi zgłoskami do annałów Copa Libertadores. Z jednej strony, góry i przewaga Boliwijczyków, a z drugiej – totalny rozjazd w jednej z argentyńskich świątyni futbolu. Istny szał, a podopieczni Marcelo Gallardo mogą jedynie… żałować, że wyhamowali przed ustrzeleniem dziesięciu goli!

Jeśli wygrywasz pierwszy mecz 3:0 u siebie, to na rewanż jedziesz z prostym nastawieniem – nie zawalić sprawy i dopełnić formalności. Ale sytuacja Jorge Wilstermann była dobra przez kilka minut. Później egzekucja i osiem bramek strzelonych przez „Milionerów” z Buenos Aires, a gdyby nie odpuścili w drugiej połowie, to spokojnie mogliby wrzucić jeszcze drugie tyle! Jeszcze raz się okazało, ile znaczą wysokie góry i mecze na wysokościach, a ile normalne granie, gdzie decydują czyste umiejętności piłkarskie. Wystarczy zresztą zobaczyć gola na 8:0, który był idealnym podsumowaniem katastrofy w tyłach Jorge Wilstermann:

Nie minęło 20 minut, a już Ignacio Scocco ustrzelił hat-tricka, wyrównując stan dwumeczu. Później dalsza część egzekucji, w której każdy mógł się wykazać. Łącznie uzbierał pięć goli i został pierwszym w historii Copa Libertadores zawodnikiem, który uzbierał pięć bramek w fazie pucharowej Pucharu Wyzwolicieli. Był jednocześnie bliski wyrównania absolutnego rekordu rozgrywek w jednym meczu, który ustanowił Juan Carlos Sanchez w barwach… boliwijskiego Blooming w 1985, gdy strzelił sześć goli przeciwko wenezuelskiej Deportivo Italii. Gdyby wymienić liczby z tego meczu, to można sklecić naprawdę małą litanię:

  • Ignacio Scocco siódmym piłkarzem w historii Libertadores, który strzelił pięć goli w jednym meczu. Pierwszym w XXI wieku;
  • Najszybciej strzelone trzy gole przez jednego piłkarza w fazie pucharowej Libertadores;
  • Ostatni raz, gdy River Plate strzeliło cztery gole przed 36. minutą miał miejsce w 1996 roku, gdy grało przeciwko Sportingowi Cristal z Peru i w tym roku sięgnęło po trofeum;
  • Ostatni raz River Plate wygrało różnicą ośmiu bramek w 1999 roku, gdy takim samym wynikiem pokonało Gimnasie Jujuy.

Z jednej strony szkoda Boliwijczyków, którzy wykręcili wynik ponad stan, wszak w fazie grupowej odprawili m.in. Penarol Montevideo i Atletico Tucuman z Argentyny. W 1/8 finału nie stracili nawet gola z Atletico Mineiro, a w całej edycji było ich dziesięć w dziewięciu meczach, aż przyszła ta czarna noc… Z drugiej strony, najciekawsza była nazwa miasta, skąd pochodzą, czyli Cochabamba. I na ich nieszczęście dopisali się do listy wstydu, bo tak należy nazwać listę najwyższych zwycięstw w historii rozgrywek. Jednocześnie nawiązali do słynnego dwumeczu sprzed pięciu lat w Libertadores, gdy Deportivo Quito ograło u siebie Universidad de Chile 4:1, a w rewanżu przegrało… 0:6 i odpadło.

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka
+ do 400 zł bonusu!

Komentarze

komentarzy