Robert Lewandowski nie mógł lepiej trafić. Chelsea idealnym rywalem dla Polaka

Po niezwykle ciekawych pierwszych meczach 1/8 finału Ligi Mistrzów, czas na drugą odsłonę. W tym tygodniu zmagania na europejskich boiskach także nie powinny rozczarować. Dla nas Polaków, szczególnie istotne są trzy spotkania. W jednym z nich, Robert Lewandowski zaprezentuje się na Stamford Bridge, by poprawić swój dorobek w LM. Rywalem napastnika będzie Chelsea. Dlaczego „The Blues” są obecnie idealnym przeciwnikiem dla Roberta i co może Lewandowski wyciągnąć z tego dwumeczu? 

Spore rozczarowanie wzbudziła pozycja Roberta Lewandowskiego w plebiscycie Złotej Piłki. Polak miał za sobą wybitny rok, co potwierdzają statystyki. Żaden inny piłkarz nie zdobył bowiem więcej bramek, niż zawodnik Bayernu. Lewandowski strzelił 54 gole, pozostawiając konkurencję z tyłu. Drugi w zestawieniu był Leo Messi (50 bramek), natomiast podium zamykał Kylian Mbappe (44 trafienia). Mimo to, Robert zajął dość odległe, ósme miejsce w zestawieniu Złotej Piłki. Polscy kibice zaczęli zadawać jedno, krótkie pytanie – dlaczego?

Odpowiedź była prosta. Futbol pamięta przede wszystkim strzelców najważniejszych bramek. Tych Robert Lewandowski w 2019 roku nie miał za wiele. Brak turnieju pokroju mistrzostw świata czy mistrzostw europy spowodowało, iż szczególną rolę odegrała postawa piłkarzy w Lidze Mistrzów. Jak wiadomo, Bayern dość szybko zakończył swój udział w tych rozgrywkach, odpadając podczas sezonu 2018/2019 w 1/8 finału, uznając wyższość przyszłego triumfatora, czyli Liverpoolu. W dwumeczu wystąpił oczywiście Robert Lewandowski. Polak nie zdobył ani jednego gola w fazie pucharowej, kończąc tę edycję LM z ośmioma trafieniami. Bramki strzelone Benfice czy AEK Ateny nie robiły wrażenia. Nieco lepiej wyglądały gole przeciwko Ajaksowi. Było to jednak za mało.

Nie wygląda to najlepiej

Po przeprowadzce Roberta Lewandowskiego z Borussii do Bayernu, Polakowi, jak na razie, nie do końca wychodzi tylko w jednym aspekcie. Mowa o wspomnianej fazie pucharowej Ligi Mistrzów. Od sezonu 2014/2015, Lewandowski zgromadził na swoim koncie łącznie jedenaście bramek. Nie jest to powalający wynik, biorąc pod uwagę fakt, iż trzykrotnie Bayern dochodził do półfinału tego turnieju, raz kończył zmagania na ćwierćfinale oraz również w jednym sezonie przygoda zespołu z LM miała kres już w 1/8 finału LM.

źródło: transfermarkt

Zaczęło się całkiem dobrze. W trakcie sezonu 2014/2015, Robert Lewandowski zdobył w fazie pucharowej cztery bramki, decydując m.in. o awansie drużyny do półfinału oraz strzelając bramkę w rewanżowym starciu z Barceloną.

źródło: transfermarkt

W rozgrywkach 2015/2016 było już nieco gorzej. Co prawda akurat we wspominanej kampanii Robert zdobywał bramki w dwóch niezwykle prestiżowych starciach. Wynik jednak rozczarował. Na nieco ponad pięć spotkań (w rewanżu z Benficą Robert rozegrał tylko 6 minut) zaledwie dwa gole.

źródło: transfermarkt

Lewandowski ponownie dał o sobie znać w trakcie sezonu 2016/2017. Dwa trafienia w dwóch starciach z Arsenalem oraz arcyważny gol w potyczce z Realem Madryt. Kibice Bayernu mogli wtedy zastanawiać się, co by było, gdyby Robert mógł wystąpić w pierwszym spotkaniu przeciwko ekipie „Królewskich”. Niestety, przygoda Lewandowskiego z Ligą Mistrzów zakończyła się na ćwierćfinale.

źródło: transfermarkt

Dwa ostatnie sezony to po prostu rozczarowanie. Zaledwie dwie zdobyte bramki w aż ośmiu spotkaniach. Do tego gole strzelone przeciwko najmniej wymagającemu rywalowi, czyli Besiktasowi. To właśnie m.in. z tych powodów, Robert Lewandowski na arenie międzynarodowej nie jest jeszcze odbierany w taki sposób, jaki byśmy tego chcieli. Czy w tym sezonie może się to zmienić? Mamy pewne argumenty, które mogą sugerować, że tak będzie.

Chelsea idealnym rywalem?

Tuż po losowaniu par 1/8 finału Ligi Mistrzów, Bayern określony był niekwestionowanym faworytem w rywalizacji z Chelsea. Co prawda „Bawarczycy” mieli swoje problemy związane z wynikami w lidze, które ostatecznie skutkowały zakończeniem pracy Niko Kovaca. Znacznie więcej kłopotów ma jednak w tym sezonie Chelsea.

W Londynie rozpoczęto bowiem rewolucje. Jak to z tego typu rewolucjami bywa, potrzebny jest czas. Frank Lampard przejął drużynę po Maurizio Sarrim, który szybko zakończył swoją przygodę z Premier League, wracając do Włoch. Legenda Chelsea stanęła przed piekielnie trudnym zadaniem. Sprzedaż Edena Hazarda oraz ban transferowy spowodowały, iż Chelsea z pewnego pretendenta do walki o Ligę Mistrzów stała się drużyną, która może, choć nie musi, powalczyć o udział w prestiżowym turnieju.

Pesymistyczne przewidywania w kontekście Chelsea nie były bezpodstawne. Klub stracił najważniejszego piłkarza. Gracza, który miał wkład w 31 bramek zespołu w lidze. Oczywiście żaden inny zawodnik „The Blues” nie odgrywał tak istotnej roli w zespole. Najgorszy był oczywiście fakt, iż drużyna z Londynu nie mogła sprowadzić następcy. Co prawda już na początku 2019 roku, Chelsea uzgodniła transfer Christiana Pulisica. Nikt jednak nie określał Amerykanina piłkarzem, który może wejść w buty Edena.

„The Blues” nie mieli zatem wyboru. Trzeba było postawić na swoich. Do tej pory, zespół nie wychodzi na tym najgorzej. Gracze Lamparda utrzymują się na czwartej lokacie w Premier League. Jest to wywołane przede wszystkim nieudolnością konkurentów. Dość absurdalnie wygląda bowiem tabela, w której Chelsea z dorobkiem 44 punktów w 27 spotkaniach zajmuje miejsce premiowane grą w LM. Zespół przegrał w tym sezonie już 9 spotkań, remisując w 5 potyczkach.

Błyszczy przede wszystkim Tammy Abraham. Anglik jest drugim najmłodszym zawodnikiem Chelsea, któremu udało się w jednym sezonie przekroczyć barierę 10 bramek. Pierwszą lokatę w tym zestawieniu zajmuje Arjen Robben. W ostatnich tygodniach napastnik nie wykazuje już takiej skuteczności. Nikt jednak nie ma wątpliwości, że Abraham może być jednym z groźniejszych zawodników „The Blues” w starciu z Bayernem. Oczywiście, o ile wystąpi.

Całkiem dobrze wypada także w Londynie środek pola. Duet Jorginho-Kovacic z pewnością nie rozczarowuje. Obaj zawodnicy zyskali po przyjściu Franka Lamparda. Niestety, w drużynie brakuje trzeciego środkowego pomocnika. Co prawda jest świetny N’Golo Kante, jednakże Francuz od początku rozgrywek zmaga się z urazami. Obecnie, gracz także leczy kontuzję, dlatego w pierwszym starciu z Bayernem nie wystąpi.

Zastanawiać zatem może, dlaczego Chelsea jest idealnym rywalem dla Roberta Lewandowskiego, skoro przytoczone zostały pozytywne aspekty zespołu. Przechodzimy do mankamentów, których „The Blues” mają w trwającej kampanii naprawdę sporo.

Najistotniejszy, który jednocześnie najbardziej dotyczy Roberta, to defensywa. Drużyna z Londynu ma ogromne problemy w bloku obronnym, co potwierdzają statystyki. Na ten moment sezonu Chelsea straciła już 37 bramek w lidze. Żaden inny klub z TOP9 nie posiada gorszego wyniku. Od sześciu spotkań, Chelsea nie potrafi zachować czystego konta. W Premier League, gracze Lamparda kończyli mecz bez straty gola tylko pięć razy. Po raz ostatni, „The Blues” wygrali potyczkę na „zero z tyłu” 11 stycznia, pokonując Burnley 3-0.

Trudno zatem wyobrazić sobie, by Chelsea nie straciła w meczu na Stamford Bridge bramki przeciwko Bayernowi. W szczególności, że spotkania na własnym obiekcie nie są dla zespołu żadnym atutem w tym sezonie.

W zestawieniu spotkań rozegranych u siebie, Chelsea zajmuje odległe, dziesiąte miejsce w Premier League. Lepiej na własnym obiekcie prezentują się nawet takie ekipy jak Burnley czy Wolverhampton.

Brak żelaznej czwórki

Kolejnym problemem Franka Lamparda jest brak czterech graczy, którzy mogliby tworzyć żelazną linie obrony. Angielski szkoleniowiec cierpi z braku lewego obrońcy. Są w zespole oczywiście Emerson oraz Marcos Alonso. Hiszpan w formacji z czwórką defensorów kompletnie sobie nie radzi, więc w momencie, gdy Lampard decyduje się na takie zestawienie, rolę lewego obrońcy pełni najczęściej Cesar Azpilicueta.

W kontekście środka obrony nie jest lepiej. Tutaj obserwujemy bowiem największą rotację. Na początku sezonu, Frank preferował duet Zouma-Christensen. Ta dwójka nie do końca się sprawdzała, więc swoją szansę otrzymał Fikayo Tomori. Młody Anglik całkiem dobrze prezentował się na boisku, lecz po kilku występach na odpowiednim poziomie, postawa zawodnika nie odbiegała od wspomnianej dwójki.

W połowie grudnia do gry wrócił długo wyczekiwany Antonio Ruediger. To Niemiec od kilku dobrych tygodni jest podstawowym obrońcą u Lamparda i to do 26-latka Frank dopiera drugiego stopera. Na ten moment, partnerem Ruedigera jest Christensen, który jakiś czas temu odzyskał miejsce w wyjściowym składzie. Wielu kibiców często drży jednak o postawę 23-latka w ważnych meczach, dlaczego?

ZAGRAJ TYP: Robert Lewandowski strzeli minimum 2 gole z kursem 3.00 w BETFAN. Z kodem GRAMGRUBO otrzymujesz zakład bez ryzyka do 100 PLN! 

Christensen zanotował dwa lata temu fatalny występ, którego skutki widzimy do dziś. W rewanżowym starciu z Barceloną, Andreas był jednym z gorszych graczy na murawie. To w dużej mierze z powodu postawy defensora Chelsea uległa tak wysoko z „Dumą Katalonii”. Wydaje się, że w tamtym momencie coś u tego piłkarza po prostu pękło.

Nie do końca w umiejętności zawodnika wierzył Maurizio Sarri, który w przeszłości wypowiedział dość ciekawe słowa. Włocha mocno zirytował fakt, iż Andreas Christensen uciekł do toalety w trakcie ważnego meczu z Arsenalem. Rzekomo nie była to pierwsza taka sytuacja. Zaczęto zatem sugerować, iż Duńczyk nie potrafi sobie radzić w ważnych momentach. Zapewne znajdzie się grupa sympatyków „The Blues”, która drży o postawę tego zawodnika w starciu z Bayernem.

Jednym z niewielu pozytywów w kontekście defensywy Chelsea w tym sezonie jest Reece James. Młody Anglik całkiem dobrze radzi sobie w barwach „The Blues” po powrocie z wypożyczenia. Obecnie, James jest ważnym elementem w układance Franka Lamparda. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że Reece znajdzie się w wyjściowym składzie.

Sporo zależeć będzie od tego, jakie ustawienie szkoleniowiec „The Blues” wybierze na rywalizację z niemiecką ekipą. W potyczce z Tottenhamem, Lampard zdecydował się na grę z trójką obrońców. Taka formacja zdała egzamin, gdyż Chelsea wygrała z „Kogutami” 2-1. Można przypuszczać, że ponownie trener londyńskiej ekipy wybierze taki wariant.

Nie oznacza to jednak, iż Robert Lewandowski ma się czego obawiać. Nawet przy tym ustawieniu, które wydaje się mocno asekuracyjne, Chelsea popełnia błędy. Bardzo kiepsko zespół zaprezentował się w pierwszej połowie rywalizacji z Arsenalem na Emirates, efektem czego Lampard w tracie meczu zmienił formację.

Problem z bramkarzem

Mocno poniżej oczekiwań prezentuje się Kepa Arrizabalaga. Hiszpan ma bardzo kiepskie wyniki w kontekście liczby interwencji, okupując zestawienie obronionych strzałów na ostatnim miejscu w Premier League. Z tego też powodu, Frank Lampard zdecydował się na zmianę między słupkami drużyny, wprowadzając do składu Caballero.

Wydawało się, że taka decyzja jest chwilowa. Tymczasem 38-letni Argentyńczyk rozegrał już cztery mecze z rzędu. Wygląda na to, że doświadczony golkiper pojawi się w składzie także na potyczkę z Bayernem.

Caballero swoją postawą prezentuje się lepiej niż Kepa, jednakże nie można mówić tu o specjalnym skoku jakości. Nadal Chelsea nie ma bramkarza, który potrafiłby zatrzymać jednego z najlepszych napastników na świecie.

Szczytowa forma

Co najistotniejsze w kontekście postawy Roberta Lewandowskiego w rywalizacji z Chelsea. Polak jest w szczytowej formie. Gracz Bayernu ma już na swoim koncie 25 bramek w Bundeslidze. We wszystkich rozgrywkach, Robert zgromadził łącznie 38 goli. Wynik wręcz wybitny. Trudno wyobrazić sobie, by defensywa „The Blues” powstrzymała napastnika zarówno w starciu na Stamford Bridge, jak i w rywalizacji na Alianz Arena. Po dwumeczu z londyńską ekipą, Robert Lewandowski może w znacznym stopniu poprawić swój wynik.

Ewentualne bramki zdobyte przeciwko Chelsea z pewnością będą dobrze wyglądać w statystykach kapitana reprezentacji Polski. Choć „The Blues” mają swoje problemy w tym sezonie, to nadal mówimy o klubie posiadającym sporą renomę. Na pewno gole strzelone tej ekipie robią większe wrażenie, niż bramki z Besiktasem czy Benficą.

Nasz typ: Robert Lewandowski strzeli gola z kursem 1.71. Załóż konto w BETFAN z kodem GRAMGRUBO i graj bez ryzyka do 100 PLN!