Bycie kapitanem, jak większość rzeczy, ma swoje plusy i minusy. Z jednej strony ogromne wyróżnienie, znak zaufania ze strony trenera i drużyny, w pewnym sensie najważniejsza rola na placu gry. To także odpowiedzialność, niepisany obowiązek bycia przykładem dla reszty, wzorem zarówno na murawie, jak i poza nią…
To wszystko brzmi dumnie, tym bardziej, że to właśnie kapitan ma prawo do rozmawiania z sędzią w nieco inny sposób, niż reszta. Może dość dosadniej okazywać swoje niezadowolenie, sugerować pewne rzeczy, dyskutować. W teorii właśnie tak to wygląda, jednak są kapitanowie, którzy słysząc to mogą jedynie zrobić skrzywioną minę i zadać sobie pytanie: „Jak?!” Jednym z nich bez wątpienia jest Alessio Romagnoli.
24-latek powinien chyba założyć sobie kapitańską opaskę na czoło. Może wtedy sędziowie by ją zauważyli. Skąd ten wniosek? Potwierdza go bardzo ciekawa statystyka – Romagnoli w obecnym sezonie zobaczył sześć żółtych kartek. Dużo, mało? Nie w tym rzecz. Sęk w tym, że obrońca AC Milan ani jednej z nich nie dostał za faul na rywalu. Aż pięć było efektem zbliżenia się do arbitra i wyrażaniu swojej opinii. Nawet jeśli stanowczo, kapitan ma takie prawo. Szósta kartka była wynikiem ściągnięcia koszulki po zdobyciu zwycięskiej bramki w 97. minucie starcia z Udinese.
Wychowanek AS Roma trafił do Mediolanu w 2015 roku i był jednym z niewielu udanych transferów przebudowywanego Milanu. Z miejsca zaczął stanowić o sile defensywy (o ile można tak mówić o wiecznie zawodzącej wtedy formacji) i stał się jednym z najważniejszych zawodników klubu. Nic dziwnego, że wobec braku legend to właśnie komuś takiemu powierzono opaskę kapitana. Być może właśnie dzięki niej Romagnoli znajduje się w tak świetnej formie, szkoda tylko, że nie daje mu innych, oczywistych przywilejów.