W ostatni weekend oczy większości kibiców były zwrócone na The Emirates, gdzie mogły się rozstrzygnąć losy mistrzostwa. Dodatkowo wiele działo się w dolnym rejonie tabeli, gdzie walka o utrzymanie nabiera coraz większych rumieńców. Standardowo nie zabrakło pięknych goli i wielkich rozczarowań. Zapraszamy zatem na podsumowanie 34. kolejki Premier League
(+) Liski chytruski
O fantastycznym come-backu Leicester już wspominaliśmy, trudno jednak nie mówić znowu o tym, co się tam dzieje. Drużyna Marcina Wasilewskiego staje na głowie, by utrzymać się w Premier League i co najważniejsze, poczynania te nie idą na darmo. W sobotę ograne zostało Burnley i można mówić o szczęściu, jak np. nietrafiony karny gospodarzy, czy jedyna bramka zdobyta dość przypadkowo, ale fakty są faktami. „Lisy” zgarnęły kolejny komplet punktów i są w tym momencie nad strefą spadkową! Terminarz nie jest może łatwy, ale ta drużyna udowodniła nam już, że zrobi wszystko, aby za rok znów grać w najwyższej klasie rozrywkowej i jesteśmy w stanie uwierzyć, że do tego dojdzie.
(+) Stary, dobry Everton
Czyżby kryzys na Goodison Park został zażegnany? Po serii kompromitujących miesięcy zaczynamy wreszcie oglądać Everton, jaki było nam dane obserwować w sezonie 2013/2014. Nie jest to może ideał, ale drużyna wreszcie wykorzystuje okazje i nie popełnia już tak wielkich błędów w obronie. W ostatnich pięciu meczach Martinez i spółka czterokrotnie zgarniali komplet punktów i raz zremisowali. Wisienką na torcie było efektowne zwycięstwo nad Manchesterem United i choć styl nie powalał, to wynik już jak najbardziej. 3-0 pokazało nam, że w tej drużynie dawne umiejętności i pewność siebie nie wymarły, a były jedynie uśpione. Przekonamy się zatem niedługo, czy zostały one wybudzone na dobre, czy jednak był to jedynie krótki przebłysk.
(+) Senegalska recepta na utrzymanie
Nie tylko Leicester postanowiło na koniec powalczyć o to, aby zostać w Premier League na dłużej. Po trzech porażkach z rzędu obudziły się „Tygrysy” i w arcyważnym dla nich meczu pokonali Crystal Palace 2-0. Na szczególne słowa uznania zasługuje Dame N’Doye. Ściągnięty zimą napastnik zdobył już dla klubu 5 bramek, z czego dwie właśnie na Selhust Park. Pisaliśmy o tym już wcześniej, teraz nasze słowa znajdują uzasadnienie – ten napastnik na zadatki na przyzwoitego gracza i obecnie liczby może nie powalają, ale pamiętajmy, że to jego pierwsze pół roku na Wyspach, a już stanowi o sile ataku ligowego średniaka.
(-) Śpiące derby Londynu
Były wielkie, szumne zapowiedzi i oczekiwania, a skończyło się jedną wielką klapą. Mecz Arsenalu z Chelsea, który niewątpliwie był lansowany na hit kolejki nie obfitował niestety w emocje i skończył się nudnym podziałem punktów. Chelsea ten wynik może uznać za duży sukces, ponieważ wystarczy już nie potknąć się w meczu z Leicester i Jose Mourinho będzie mógł pić szampana. Jedyne co mogło zainteresować fanów piłki nożnej w kontekście tego spotkania, to utarczki słowne, pomiędzy menedżerem Chelsea, a kibicami zarzucającymi nudny styl gry drużynie ze Stamford Bridge. Mourinho, w swoim stylu, miał odpowiedzieć: Nudny? Nudne to jest 10 lat bez mistrzostwa Anglii. Nie zmienia to jednak faktu, że oglądając mecz pomiędzy Chelsea a Arsenalem, można było czuć się mniej więcej tak:
(-) Rozdeptane „Diabły”
Nie o takim powrocie na Goodison Park marzyli Marouane Fellaini oraz Wayne Rooney. Manchester United zagrał koszmarnie, a wynik 0:3 w potyczce z Evertonem idealnie to odzwierciedla. Najbardziej kibiców United musi boleć spadek na 4 miejsce, z racji wygranej sąsiadów zza miedzy – Manchesteru City, który nie bez problemów pokonał ostatecznie Aston Villę 3:2 i awansował na 2 miejsce.
(-) Nielotne Sroki
Nie rozpieszczają swoimi występami kibiców piłkarze Newcastle. Drużyna przegrała już siódmy mecz z rzędu i jest to bardzo duży powód do obaw. W tej chwili „Sroki” mają raptem 5 punktów przewagi nad znajdującym się w strefie spadkowej Sunderlandem. Choć wizja spadku wydaje się mało realna, piłkarze powinni się wziąć w garść i uspokoić nieco swoich fanów.
Bramka kolejki:
Ze względu na wagę bramki, moment w meczu, ale i ze względu na efektowność wybraliśmy gol Fernandinho w meczu z Aston Villą. Strzał z półobrotu dał drugie miejsce w tabeli i pewność, że ekipa Pellegriniego nie spadnie poza top4 w tym sezonie:
https://www.youtube.com/watch?v=SnzeCchPE8c
Mateusz Musik / Jacek Walkiewicz