Różnica kilku klas. Lech gładko wygrywa z Górnikiem Łęczna

Lech Poznań gładko rozprawił się z Górnikiem Łęczna i przynajmniej na razie pozostanie w fotelu lidera. Bramki dla gospodarzy zdobywali dziś Amaral, Karlstrom i Ishak. 

Górnik bez szans

Emocje w tym spotkaniu rozpoczęły się już w czwartej minucie. Goście nie zdołali zbyt długo odpierać ataków lidera PKO BP Ekstraklasy i po zaledwie 200 sekundach Lech wyszedł na prowadzenie. Z pozoru niegroźne kopnięcie piłki Kwekweskiriego zmieniło się w precyzyjną wrzutkę, która spadła pod nogi Amarala. Portugalczyk nie miał prawa się pomylić, zwłaszcza, że zaspała obrona łęcznian, i otworzył wynik meczu.

Kolejne minuty przyniosły nam nieco stabilizacji. Swoje sytuacje miał również Górnik Łęczna, ale van der Hart ani razu nie był zmuszony do spektakularnych interwencji. Później inicjatywa znów znalazła się po stronie gospodarzy i już w 26. minucie poznaniacy podwyższyli prowadzenie. Tym razem do siatki trafił Karlstrom, który wykorzystał zamieszanie w polu karnym gości i jako pierwszy dopadł do piłki znajdującej się w okolicach czwartego metra od bramki Gostomskiego.

Kiedy wydawało się, że piłkarze zejdą do szatni przy wyniku 2:0, Lech ukąsił ponownie. Tym razem w rolę egzekutora wcielił się inny Szwed – Mikael Ishak. W środku pola znakomicie odnalazł się Joao Amaral, który fantastycznym prostopadłym podaniem ominął linię defensywy Górnika i Ishak znalazł się sam na sam z Gostomskim. Wicelider klasyfikacji strzelców PKO BP Ekstraklasy nie zwykł marnować takich sytuacji i jeszcze zanim sędzia zagwizdał po raz ostatni w pierwszej połowie, Lech prowadził 3:0.

Bez goli w drugiej części

Druga część spotkania nie obfitowała w bramki aż tak jak pierwsza. Górnik wydawał się kompletnie bezradny, a Lech zaczął raczej spokojnie. Z minuty na minuty ataki gospodarzy się jednak intensyfikowały. Goście starali się odpowiadać kontratakami, ale raczej nie przynosiły one większych skutków.

Lech z uporem maniaka starał się zdobyć bramkę z rzutu rożnego, bo każde z dośrodkowań Kwekweskiriego zmierzało w światło bramki i niemal każde wgranie piłki przez Gruzina zmuszało Gostomskiego do interwencji. Bramki po rzutach rożnych jednak nie padały, podobnie zresztą jak bramki z gry. Maciej Skorża może jednak za to winić jedynie własnych piłkarzy i Macieja Gostomskiego.

Defensywa Górnika bowiem za bardzo nie utrudniała gospodarzom dochodzenia do dobrych okazji strzeleckich, ale zawodnicy Lecha konsekwentnie swoje sytuacje marnowali. Pudłowali między innymi Dawid Kownacki i Michał Skóraś. Goli w drugiej połowie jednak nie oglądaliśmy i chyba obie strony mogą być zadowolone z wyniku. Lech pewnie wygrał przed własną publicznością, a Górnik, choć przegrał trzema bramkami, może mówić o sporym szczęściu, bowiem był to zdecydowanie najniższy wymiar kary.

Lech Poznań – Górnik Łęczna 3:0 (3:0)

1:0 Amaral 4′

2:0 Karlstrom 26′

3:0 Ishak 44′

 

Komentarze

komentarzy