Epidemia koronawirusa sprawiła, że piłkarskie rozgrywki w wielu krajach po prostu stanęły w miejscu. Nic zatem dziwnego, że kluby martwią się o swój byt, ponieważ ich dalsza egzystencja w tej sytuacji pozostaje zagrożona. Wiele z nich może zwrócić się o pomoc do państwa, ale czy rzeczywiście w takim przypadku futbol to najważniejsza kwestia dla polskiego rządu?
Problemy wywołane przez koronawirusa są szersze. Kłopoty ma wiele grup zawodowych – począwszy od aktorów aż po zwykłych pracowników kina, dla których to zajęcia dawało podstawy do życia. Nie mówiąc już o małych lub dużych przedsiębiorcach. Oni także potrzebują niezbędnej pomocy, ale środowisko piłkarskie martwi się o czubek własnego nosa. Jedną z takich osób jest Mariusz Piekarski.
– Moim zdaniem rząd i federacja piłkarska powinny w tych trudnych czasach pomóc klubom, bo bez silnych zespołów nie będziemy mieli mocnej reprezentacji. Zespoły odprowadzają do PZPN pieniądze z transferów, wykładają ogromne środki na szkolenie swoich zawodników, pracowników, by potem w przyszłości drużyna narodowa mogła z ich wychowanków korzystać. Tak jak rolnicy podczas suszy mają dopłaty od rządu, od Unii Europejskiej, tak podobne procedury powinny być zastosowane w stosunku do klubów. Obowiązkiem państwa, ale przede wszystkim PZPN, jest im teraz pomóc. Bo to nie tylko biznes, ale też misja – czytamy w przeglądzie prasy na łamach na Weszło.com.
Niemcy i Hiszpania
Z jednej strony trudno się z tym nie zgodzić. Z drugiej jak już wspomnieliśmy wiele grup zawodowych przechodzi poważny kryzys, dlatego trudno nam sobie wyobrazić, że państwo rzuci się na pomoc dla polskich klubów, które w większości przypadków wiążą koniec z końcem.
Na nieco innej zasadzie mają zamiar działać w Hiszpanii. Tam prezes związku natychmiast oświadczył, że kluby otrzymają wsparcie, choć jak wiemy ich fundusze są na nieco innych pułapach.
Problemy mają także w Niemczech, ale tam zespoły nie mają zamiaru oczekiwać pomocy od państwa i postarają się wspólnymi siłami wypracować odpowiedni model funkcjonowania. Jest zatem bardzo prawdopodobne, że te większe jak Bayern Monachium czy RB Lipsk postarają się wspomóc mniejsze i kluby zyskają płynność finansową. Trudno sobie jednak wyobrazić, żeby w naszym kraju Legia, która sama może to dotkliwie odczuć, pomogła chociażby Arce Gdynia.