Legia wreszcie pozyskała nowego napastnika, co do którego wielu robiło sobie ogromne nadzieje. W końcu Sadiku to etatowy napastnik reprezentacji Albanii, który z dobrej strony zaprezentował się na szwajcarskich boiskach. Obawy rozwiał szybko, nadzieje potwierdził, a w jednej kwestii pobił nawet Nemanję Nikolicia. Czy utrzyma formę z pierwszego meczu?
Sadiku na murawie pojawił się na drugą połowę, kiedy Legia przegrywała już 0:2 z beniaminkiem z Zabrza. Jak to bywa na początku przygody w nowym klubie, nie wzbudzał zaufania kolegów, co skutkowało rzadkim wykorzystywaniem go w grze. Albańczyk słusznie się irytował, tym bardziej że legionistom tego dnia nie szło. Piłek nie otrzymywał, musiał więc o nie walczyć, co nawet mu się udawało i wpływało tylko dobrze na jego końcową ocenę.
Najważniejsze jednak zdarzyło się w 80. minucie, kiedy Sadiku zdobył honorową bramkę. Legii to już niewiele dało, ale on sam pozytywnie zapisał się w statystykach. Szybko wyliczono, że potrzebował zaledwie 35 minut na zdobycie pierwszego ligowego gola w barwach Legii. Nieobecny już przy Łazienkowskiej Necid o premierowe trafienie starał się aż 245 minut, a np. Nemanja Nikolić zrobił to po 71 minutach, czyli dwa razy później niż nowy nabytek „Wojskowych”.
Tyle czasu potrzebowali snajperzy Legii na pierwszą ligową ⚽:
Prijo – 421 min
Niko – 71 min
Necid – 245 min
Sa – 123 min
Sadiku – 35 min— Bartek Paradowski (@Bartek_Parada) July 16, 2017
W powyższej statystyce pominięto jednak dwóch piłkarzy, którzy również szybko strzelali debiutanckie gole na polskich boiskach. Takesure Chinyama, grający w Legii w latach 2007–2011, trafił do bramki już po 35 minutach (dokładnie 34,09). „Wojskowi” na inaugurację sezonu 2007/2008 wygrali z Cracovią 1:0, a Chinyama jeszcze niejednokrotnie dawał warszawskim kibicom powody do radości.
Bardzo dobrze zapowiadał się Patryk Mikita, który w ekstraklasie zadebiutował w lipcu 2013, w pierwszej kolejce sezonu przeciwko Widzewowi. Legia wygrała aż 5:1, a jedno z trafień stało się udziałem niespełna 20-letniego wtedy Mikity. Padło ono w 87. minucie, choć wcześniej napastnik dwukrotnie asystował, zaliczając chyba najlepszy mecz w stołecznym klubie.
Tak oto Armando Sadiku przywitał się z LOTTO Ekstraklasą, wyrównując rekord Chinyamy z najnowszej historii Legii. Skoro więc zdobył gola, choć koledzy niechętnie z nim grali, dobrze to wróży, kiedy już obdarzą go większym zaufaniem.