Kojarzycie Samuela Eto’o? Kto by nie kojarzył. Kameruńczyk był jednym z symboli odradzającej się Barcelony, kluczową postacią w pamiętnym finale z Arsenalem w 2006 roku oraz częścią „Dream Teamu” Guardioli. Szkoda, że coraz częściej zamazuje tamte wspomnienia.
38-letni napastnik Qatar SC w swojej karierze zdobył wiele bramek, grał w wielu dużych klubach i zdobył całe worki pięknych bramek. Z czasem jednak, kiedy jego gwiazda coraz bardziej przygasała na boiskach, Kameruńczyk zaczął o sobie przypominać dość kontrowersyjnymi wywiadami. Stawiał w nich siebie jako zawodnika bardzo istotnego, wręcz kluczowego, co akurat można było zrozumieć. Cóż, teraz to chyba poszło za daleko…
W wywiadzie przeprowadzonym przez beIN Sports Samuel Eto’o kolejny raz wspominał wydarzenia ze swojej kariery. Poruszył tematy, o których już słyszeliśmy, lecz chyba jednak bardziej podkolorowane. Wyszło na umniejszanie Guardioli, Messiemu i chwalenie Interu. Czyżby kolejny krok w kierunku megalomanii?
– Powiedziałem Guardioli, że jeszcze mnie przeprosi, bo to ja sprawię, że Barcelona będzie wygrywała. Nie Messi. Wtedy była taka sytuacja. Messi pojawił się później, ale można zapytać Xaviego, Iniesty lub innych, to była moja era. To ja sprawiałem, że Barcelona wygrywała. Pep powinien poprosić mnie o wybaczenie.
– Pep spędził całe życie w Barcelonie, ale w tamtych latach, w których ja byłem w klubie, nie rozumiał drużyny. Nie żył życiem naszego zespołu.
– Mój prawnik powiedział mi, że Barcelona wystawiła mnie na listę transferową. Zapytałem: „Naprawdę?”. On odparł, że tak, na żądanie Guardioli. Dziś jasne jest, że ten ruch i szansa, którą dał mi Pep, przeszły do historii, ponieważ odejście do Interu pozwoliło mi stać się jeszcze większą częścią historii futbolu. Pozwoliło Interowi przeprowadzić najlepszy interes w historii futbolu.
Nie da się nie zauważyć, że granica znania swojej wartości, a buty, została przekroczona. Każdy wie, ile dobrego zrobił Eto’o, że jego pozostanie w Barcelonie na sezon 2008/2009 przyczyniło się do zdobycia trypletu, że w Interze walczył jak lew, nawet jako boczny obrońca… Szkoda, że Kameruńczyk, niczym Lech Wałęsa, zatracił się w swoich dokonaniach, znaczeniu historycznym i na siłę przypomina o nich kiedy tylko może. I za każdym razem coraz bardziej. Mamy nadzieję, że Eto’o w końcu przestanie odlatywać i się nieco opamięta. W innym razie za parę lat usłyszymy, że zabrano mu Złotą Piłkę.