Wbrew temu, co pokazuje Diego Simeone na palcach, w Argentynie jest zdecydowanie więcej trenerów wartych uwagi. Nie zawsze chodzi o ich warsztat szkoleniowy, ale o piłkarskie CV. Tak było choćby przy okazji jednego ze spotkań inaugurujących rozgrywki w 2020 roku. Gimnasia La Plata zremisowała bezbramkowo z Velezem Sarsfield, a naprzeciw siebie zasiedli tacy trenerzy jak… Diego Maradona i Gabriel Heinze!
Trzeba przyznać, że Argentyna jak żaden inny kraj w Ameryce Południowej korzysta z doświadczenia swoich byłych piłkarzy, którzy po zakończeniu kariery zostają trenerami. Tylko w tym momencie pięć wielkich gwiazd prowadzą kluby w argentyńskiej ekstraklasie. Oprócz Maradony i Heinze jest przecież Hernan Crespo, który rozpoczynał sezon w Banfieldzie, ale już po piątej kolejce musiał szukać nowej pracy. Długo nie czekał, bo trafił do klubu Defensa y Justicia, który za kilka tygodni zadebiutuje w Copa Libertadores.
Kto następny? Gabriel Milito w Estudiantes La Plata, którego przełożonym, jako prezydent klubu, jest… Juan Sebastian Veron. To najlepiej pokazuje jaką pozycję mają byłe gwiazdy reprezentacji oraz europejskich klubów.
Ostatni, od którego tak naprawdę powinniśmy rozpocząć, bo dzisiaj to wizytówka argentyńskich trenerów w Ameryce Południowej, czyli teoretycznie Marcelo Gallardo. Pseudonim „El Muneco”, a więc Laleczka może nie wydaje się poważny, ale Gallardo najlepiej przemawia swoimi sukcesami. Copa Libertadores – dwa zwycięstwa. Recopa Sudamericana – trzy zwycięstwa. Copa Argentina – trzy zwycięstwa, a do tego po jednym triumfie w Copa Sudamericana i Supercopa Argentina. Tak naprawdę Gallardo w tym momencie brakuje jedynie wygrania ligi, a już dzisiaj uchodzi za jednego z głównych kandydatów do objęcia posady trenera reprezentacji.
Fanom ze Starego Kontynentu zapewne nazwisko Israel Damonte nic nie powie, ale udowodni pewną konsekwencje w działaniu. Długa kariera na kontynencie amerykańskim zakończona w ubiegłym roku, a od już na początku obecnego został mianowany jako nowy szkoleniowiec Huracanu.
A przecież inni znani zawodnicy również pozostają przy piłce – Martin Palermo już zdążył objechać Argentynę, Chile czy Meksyk, w którym zakończył pracę w listopadzie minionego roku, a Nicolas Burdisso „poszedł w dyrektory” podobnie jak Veron, tyle że nieco niżej. W 2019 roku pełnił rolę dyrektora sportowego Boca Juniors.
Na kontynencie również mają swoich w innych krajach. Leandro Cufre zadomowił się w Meksyku, zaś Matias Almeyda przez Meksyk dojechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie od roku prowadzi San Jose Earthquakes.
Kadra tym samym tropem
I tutaj również podobna droga, czyli szybkie zatrudnienie byłego piłkarza, bez doświadczenia. Przecież selekcjonerem dorosłej reprezentacji jest Lionel Scaloni, doskonale znany choćby z Deportivo La Coruna.
W młodszych kategoriach wiekowych też nie kłopot znaleźć znajome twarze i nazwiska, zwłaszcza jeśli chodzi o te drużyny, w których najlepszy Argentyńczycy rozpoczynają swoją przygodę z kadrą. Reprezentacje U15 prowadzi znany z Bayeru Leverkusen Diego Placente, a ekipę dwa lata starszą ma pod swoją opieką jeden z argentyńskich magików pierwszej dekady XXI wieku – Pablo Aimar.
Tabuny w Europie
Zaczęliśmy od krajowego podwórka, a przecież wszystkich ciągnie do miejsca, gdzie jest najwyższy poziom, największy splendor i… pieniądze, czytaj: do Europy. Tutaj śmiało można wymieniać młodych i „w miarę młodych” argentyńskich szkoleniowców, którzy szybko się uwinęli i robią kariery na Starym Kontynencie.
Mauricio Pochettino zakończył karierę w 2006 roku, ale już po dwóch latach rozpoczął karierę trenerską od… współpracy z drużyną kobiet w Espanyolu, a rok później był pierwszym trenerem pierwszej drużyny. Jego imiennik Pellegrino kończył karierę w tym samym czasie, tyle że w barwach Deportivo Alaves. Niemal z marszu rozpoczął pracę w młodzieżowych drużynach Valencii, a już po dwóch latach szybko wspiął się w hierarchii. Najpierw był asystentem Rafy Beniteza – w Liverpoolu, później Interze. Od 2012 roku pracuje już na swoje nazwisko i zdążył poprowadzić sześć klubów w trzech państwach.
Leo Franco przez wiele lat kojarzony z LaLiga – najpierw Mallorca, później Atletico Madryt nawet rozpoczął ubiegły sezon jako trener beniaminka Hueski, ale po kilku meczach został odstawiony na boczny tor.
Martin Demichelis również miał piękną i bogatą karierę. W końcu nazwy robią wrażenie – Bayern, Atletico, Manchester City czy Malaga. Właśnie w tym ostatnim klubie przez sezon sprawował rolę asystenta trenera, ale od początku obecnych rozgrywek objął drużynę Bayernu U19. Krótko mówiąc nie poszedł na skróty, a zapewne dzięki swojemu nazwisku mógłby objąć jakiś ciekawy klub, choćby w ojczyźnie, tylko wybrał pracę u podstaw.
Oczywiście zdecydowanym numerem jeden wśród argentyński trenerów, których bardzo dobrze znamy z boiska jest dzisiaj Diego Simeone. Przy czym „Cholo” nic nie dostał za darmo. Zanim przyszła propozycja z Madrytu, najpierw musiał poprowadzić pięć klubów! Zaczynał od Racingu, by zrobić prawdziwy objazd po klubach w kraju – Estudiantes, River Plate i San Lorezno. Poźniej półroczna przygoda na Sycylii, gdzie miała miejsce prawdziwa argentyńska kolonia w Catanii. Potem wrócił do Racingu, który był ostatnim przystankiem przed Atleti. Tyle że w momencie, w którym obejmował Los Colchoneros tamta drużyna była kompletnie rozbita. To nie był kandydat do mistrzostwa, a wówczas to nie był nawet kandydat do strefy Ligi Mistrzów. Simeone wykonał tytaniczą pracę i dzięki niemu dzisiaj Atletico może pozwolić sobie na transfery takie, jak ten Joao Felixa czy regularną walkę o najwyższe laury.
Właściwa kolejność
Argentyna to prawdziwa potęga futbolowa od wielu dekad, w której nie brakowało i nie brakuje wirtuozów na boisku, jak i na trenerskich ławkach. Tyle że w tym tekście wspomnieni zostali trenerzy, którzy niedawno zakończyli swoje piłkarskie kariery i niemal z miejsca ruszyli do pracy trenerskiej. To pokazuje, ile piłka w danym państwie może zyskać, jeśli osoby będące na wysokich szczeblach piłkarskiej drabiny wykorzystają swoje doświadczenie, poprą wiedzą merytoryczną i rozpoczną kolejny okres swojej przygody z piłką.
Miejmy nadzieje, że obecne pokolenie w polskiej piłce również pójdzie już niedługo tą drogą. Nie wszyscy muszą wybrać dres treningowy, ale doświadczenie zebrane w topowych klubach Europy fajnie by było, gdyby zostało spożytkowane w roli trenerów, dyrektorów sportowych czy prezesów/właścicieli klubowych. Ekspertów telewizyjnych mamy już na pęczki, a ich odpowiedzialność za rozwój naszej piłki jest tak naprawdę żadna, a na czyjej wiedzy mamy polegać, jeśli nie na tych, którzy z bliska dotknęli Ligę Mistrzów czy najlepsze krajowe rozgrywki?…