21.kolejka Premier League nie obfitowała w grad bramek, emocji jednak jak zwykle nie brakowało. Poniżej prezentujemy, kto zasłużył na pochwały, a kto zawiódł na całej linii.
(+) Niezastąpiony Alexis Sanchez
Chilijczyk spokojnie mógłby gościć w każdym naszym podsumowaniu w rubryce plusów. Niemal w pojedynkę ciągnie obecnie Arsenal, ma wkład w niemal każdą bramkę. W meczu ze Stoke zapisał na swoim koncie dwa gole i asystę. Do tego był cały czas pod grą, dryblował, rozgrywał, nawet walczył w obronie. Przyćmił wszystkich i wyraźnie ma chrapkę na przegonienie Costy w klasyfikacji najlepszego strzelca.
(+) Błysk talentu Markovicia
Kibice Liverpoolu powoli zapominają o bezmyślnej czerwonej kartce dla Lazara Markovicia w meczu z Basel. Serb zaliczył kolejny dobry występ w czerwonej koszulce, tym razem walnie przyczyniając się do zwycięstwa The Reds. Już na początku meczu po faulu na nim powinien być odgwizdany rzut karny. Następnie 20-latek świetnie odnalazł się w polu karnym i zdobył jedyną w tym meczu bramkę. Był wyróżniającą się postacią w tym spotkaniu i 20 milionów, które Liverpool przelał za niego na konto klubu z Lisbony powolutku zaczynają się spłacać. Na koniec prezentujemy niesamowite uderzenie Serba właśnie z tego meczu:
https://www.youtube.com/watch?v=t07hQbd6zto
(+) „Święci” znów na fali
W najciekawiej zapowiadającym się meczu 21. kolejki Premier League Southampton ograł na wyjeździe Manchester United 0-1. Dodatkowym smaczkiem tej konfrontacji był pojedynek między dwoma holenderskimi szkoleniowcami. Z tarczą wyszedł Ronald Koeman, głównie dzięki dobrej zmianie. W 63. minucie desygnował on na boisko Dusana Tadicia, który ostatecznie dał „Świętym” cenne trzy punkty w walce o top4. Na szczególne uznanie zasługuje również obrona Southmapton. Nie bez powodu ta drużyna traci najmniej bramek w tym sezonie. Fonte i spółka nie pozwolili „Czerwonym Diabłom” na choćby jeden celny strzał w meczu.
(-) Nieporadność „Obywateli”
Jeszcze w poprzednim sezonie mecz Evertonu z Manchesterem City określany by był mianem hitu kolejki. Jednak obecność ekipy z Goodison Park w dolnej połówce tabeli nie zwiastowała nam tutaj wyrównanego spotkania. Większość kibiców przygotowana była bardziej na łatwe, spokojne i przyjemne zwycięstwo zespołu Maunela Pellegriniego. Remis jest więc sporym zaskoczeniem. Fakt, Manchester City momentami dominował, kontrolował grę, ale to było za mało, by zgarnąć komplet punktów. Nie pomógł nawet powrót Aguero, a „The Citizens” oddali raptem dwa celne strzały. Drużyna walcząca o mistrzostwo ma obowiązek wygrywać takie spotkania i wykorzystywać słabą formę rywala, nawet, jeśli jest nim zespół z ambicjami sięgającymi Ligi Mistrzów.
(-) Niski próg brutalności na Stadium of Light
Craig Pawson, arbiter w meczu Sunderlandu z Liverpoolem, nie zaliczy tego spotkania do udanych. Od początku chciał pokazać piłkarzom kto tu rządzi, co doprowadziło do kilku żółtych kartek za drobne przewinienia. Szczególnie pokrzywdzeni taką metodą prowadzenia meczu mogą być gospodarze, bowiem za dwa, niezbyt brutalne, faule z boiska wyleciał Bridcutt. Liverpool również może mieć do Pawsona żal – kilka minut po pierwszym gwizdku w polu karnym Pantilimona faulowany był Lazar Markovic, za co należał się ewidentny karny. Poziom sędziowania w Anglii spada z każdą kolejką. Aż strach pomyśleć, za co sędziowie będą dawać kartki w przyszłym sezonie.
(-) Huśtawka nastrojów w Tottenhamie
Wydawało by się, że nic nie może tak zmobilizować do lepszej gry, jak wygrana w derbach Londynu z liderem tabeli. „Koguty” udowadniają, że wcale tak być nie musi. Po wspomnianym meczu z Chelsea, ekipę Mauricio Pochettino czekała wyprawa za Selhurst Park. Obiekt nie należy do najłatwiejszych wyjazdów w sezonie, ale fani Tottenhamu oczekiwali wyłącznie trzech punktów. Ogromne musiało być więc ich rozczarowanie, gdy po 90 minutach gry na tablicy widniał wynik 2-1 dla Crystal Palace. Jakby tego było mało, drużyna Alana Pardew była zespołem lepszym, stworzyła sobie więcej okazji do strzelenia bramki i w pełni zasłużenie wygrała. Jeśli Tottenham będzie dalej przeplatać genialne występy tymi tragicznymi, to awans do europejskich pucharów będzie niezwykle trudnym zadaniem.
Jacek Walkiewicz / Mateusz Musik